2014-09-09
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Co z tą wodą...? (czytano: 1087 razy)
Woda - wiadomo: ważna rzecz i jak wiadomo w biegaczu ubywa jej z każdym przebiegniętym kilometrem. Nie powinno więc nikogo dziwić, że biegacz chcąc dobiec do mety wodę uzupełniać pragnie. Wiadomo też dość powszechnie, że podczas biegu najskuteczniej do biegacza wodę dolewa się w formie izotoniku - bo szybciej się wchłania i nie zmusza do
zejścia w krzaczki by się z wypitym napojem rozstać... Z rozmysłem napisałem, że wiedza ta jest "dość powszechna" bo
oto na imprezie rangi Mistrzostw Polski usłyszałem przed biegiem wyraźną prośbę, by nie polewać się wodą, bo ona jest do picia... Komunikat wypowiedziany głośno i wyraźnie przez megafony przed Półmaratonem w Pile, mógł moim zdaniem mieć związek z liczbą biegaczy stojących pod drzewami, gdy inni biegli sobie dalej (toaleta na całej 21km trasie była aż jedna!!!) oraz z liczbą osób leżących obok trasy i korzystających z pomocy licznie zgromadzonych, na szczęście, kibiców i ratowników medycznych.
Ktoś może pomyśli, że się czepiam i że wszystko mi się nie podoba, bo ciagle "objeżdżam" organizatorów imprez biegowych. Można tak pomyśleć ale spieszę wyjaśnić, że bieganie lubię a w imprezach biegowych biorę udział by sprawdzić czy moje treningi przynoszą oczekiwany efekt. Startując w oficjalnie zgłoszonej do PZLA imprezie biegowej i opłacając uczestnictwo w biegu chcę być traktowany jak KLIENT - mam do tego prawo? Czy mam prawo liczyć na profesjonalizm, a co może bardziej istotne, na dobre rozumienie fizjologii biegacza, ze strony organizatorów?
Nie jestem jeszcze wytrawnym, doświadczonym biegaczem. Uczę się, codziennie czytając wszelkiego rodzaju publikacje, by zrozumieć co wyprawia mój organizm podczas treningów i zawodów. Znajduję często sprzeczne lub niespójne informacje, bo osób wypowiadających się jest mnóstwo, co i tak cieszy, że ludziską chcą się dzielić tym czego doświadczą albo czego się dowiedzieli. To może i ja się podzielę tym, co mi z analizy różnych źródeł wyłazi? Może ktoś zechce mnie skorygować, za co będę szczerze wdzięczny, jeżeli mam w którejś z poniższych kwestii błędne przekonanie:
1. podczas biegu należy uzupełniać płyny - najlepiej napojem izotonicznym, którego osmolalność sprawia, że woda najskuteczniej i najszybciej się wchłania. Czysta woda zbyt szybko trafia do pęcherza, co może spowodować konieczność zatrzymania się, by go opróżnić. Dodatkowo napój izotoniczny zawiera mikroelementy, których biegacz skutecznie pozbywa się wraz z potem, i których to niedobór może również wyeliminować nas z biegu, a nawet w skrajnych przypadkach doprowadzić do zasłabnięcia. Wyjątek stanowi popijanie żeli energetycznych, z których większość wymaga popicia czystą wodą.
2. płyny należy uzupełniać stopniowo od pierwszych kilometrów biegu, zanim wystąpi ubytek, którego nie da się szybko uzupełnić - stopniowo czyli po 2-3 łyki co 15-20 minut biegu. Taka ilość nie zapełni pęcherza i jednocześnie chroni przed nadmiernym odwodnieniem.
3. podczas wysokich temperatur należy wykorzystać wodę do schładzania organizmu - pot i wiatr dbają o niwelowanie nadmiernej temperatury ciała biegacza ale gdy temperatura powietrza jest wysoka lub gdy wiatr słaby, to te mechanizmy obronne nie wystarczają. Z mojego doświadczenia, gdy temperatura przekracza 15-16 stopni, polewanie wodą znacznie poprawia komfort biegu. Polewam głowę i uda, które strasznie mocno się grzeją, szczególnie na górkach.
Jeżeli powyższe jest prawdziwe, to możemy sobie w prosty sposób przełożyć to na wytyczne organizacji punktów nawadniania podczas imprezy biegowej. Oczywiście nie da się dopasować ich ilości do tempa wszystkich biegaczy ale w sytuacji gdy większość budżetu imprezy pochodzi z wpisowego od wolno biegających amatorów, którzy również najczęściej niestety są pacjentami ratowników, to można przyjąć średnie tempo 6 minut/kilometr i wyjdzie odległość między punktami na około 4-5km. Mniej więcej tak to wyglądało w Półmaratonie Słowaka w Grodzisku Wielkopolskim i w Półmaratonie w Wałbrzychu - moim zdaniem świetnie się sprawdziło: szybsi biegacze odpuszczali część punktów, a wolniejsi mogli nawadniać się wystarczająco często.
Poza ilością punktów nawadniania bardzo istotna jest ich organizacja. O ile w przypadku małych imprez może to nie mieć znaczenia, to w sytuacji gdy biegaczy jest kilka tysięcy, świetnie sprawdzają się punkty, w których napoje podaje się biegaczom po obu stronach trasy - tak było m.in. w Pile i to bardzo usprawniało pobieranie kubków. Co więcej ważne jest by z daleka biegacz widział gdzie wydawana jest woda a gdzie izotonik - zdarzyło mi się polać głowę izotonikiem podczas PZU Półmaratonu Warszawskiego, gdzie osoby wydające izotonik stały czasami pomiędzy tymi wydającymi wodę. Co do kubków, to jeżeli nie chcemy przechodzić do marszu podczas picia, trzeba się nauczyć odpowiednio go ścisnąć by się napojem nie zachłysnąć. Kubek to chyba najbezpieczniejsze rozwiązanie, bo gdy nadepniemy na niego nie stanowi takiego zagrożenia jakie mogłaby stanowić butelka. Zdarza się często, że punkty nawadniania mają przygotowaną zbyt małą liczbę kubków. Fakt, że dla kilku tysięcy biegaczy trzeba mieć przygotowanych pewnie ze dwa-trzy razy więcej kubków, które zajmą całe hektary stołów ale to niestety naturalna konsekwencja frekwencji. Widziałem punkty zorganizowane w ten sposób, że po jednej stronie stołów pracowały osoby napełniające kubki, a osoby podające je biegaczom odbierały je ze stołów - wyglądało bardzo sprawnie. I tu moje kąśliwe pytanie do organizatorów: czy aby na pewno w tych punktach muszą pracować tylko małe dzieci? Ja wiem, że do obsługi takiego biegu trzeba setek osób, i że dzieci łatwo zachęcić do pomocy, ale może dałoby się razem z tymi aniołkami zaangażować trochę starszej młodzieży, która zajęła by się napełnianiem kubków? Serce mi się kraje jak widzę podczas biegu 10-o letnią dziewczynkę "walczącą" z 5-o litrowym baniakiem wody!!! Co ważne, często widzę zagubienie tych dzieci - wyraźnie nie wiedzą jak się zachować, co robić, gdy napiera na nie tłum żądnych napoju biegaczy. Czy aby na pewno wszyscy organizatorzy dbają o to by tym dzieciom dokładnie wytłumaczyć co i jak?
Została jeszcze jedna kwestia: ilość i jakość płynów w kubeczkach. Jeżeli przyjmiemy, że woda ma służyć głównie do schładzania biegaczy, to pół kubka będzie dobrym rozwiązaniem, które również umożliwi napicie się. Co do izotoniku to ten ma służyć wyłącznie do picia i nalewanie go do kubeczków w ilościach większych niż wspomniane wyżej 2-3 łyki mija się z celem i jednocześnie zwiększa prawdopodobieństwo oblania się nim przez biegaczy. Pozostaje kwestia jakości izotonika. Sprawdzałem wiele i mam swój jeden ulubiony i skuteczny, nie napiszę jaki żeby nie być posądzonym o krypto-reklamę. Dość, że nie klei się w ustach, dobrze nawadnia i skutecznie dostarcza odpowiednią ilość węglowodanów i mikroelementów, a najważniejsze jest to, że wiem jak na niego zareaguję. Gdy jednak sięgam po kubek z izotonikiem na zawodach, to zawsze mam obawy, bo nie wiem co piję!!! Część izotoników zawiera substancje słodzące, wyczuwam je po pierwszym łyku. Nie mam przekonania co do wartości odżywczych tych specyfików, a do tego są bardzo słodkie, moim zdaniem jak na napój nawadniający podczas biegu, zbyt słodkie. Nie wiedząc co będzie w kubeczkach na trasie (nie zauważyłem jeszcze żadnej informacji ze strony organizatorów w tej kwestii) zabieram swoje bidoniki na pasie. Trochę przeszkadzają i nie zawsze wystarczają na cały dystans więc przydałaby się wiedza czym organizator biegu zamierza mnie poczęstować.
Może w niektórych kwestiach zbyt wiele wymagam? Uważam jednak kwestie nawadniania za kluczową stronę organizacji biegów i marzę o udziale w imprezie, której organizator dopilnuje wszystkich tych szczegółów. Wierzę też, że da się to zrobić, bo w Grodzisku i Wałbrzychu było prawie idealnie. Frekwencja w biegach ulicznych wskoczyła na wysoki poziom ale nie powinna być już zaskoczeniem lecz szansą dla organizatorów (m.in. za sprawą większego budżetu) by wznieść się również o poziom wyżej, czego wszystkim zainteresowanym serdecznie życzę!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu marbial (2014-09-09,14:33): Zgadzam się z Kolegą. Wody było trochę mało. Na Półmaratonie w Berlinie (ok. 20tys ludzi) punkty z wodą i izotonikiem były 3 (to fakt, ale marzec i prawie 10stopni mniej), ale każdy oznakowany obsługiwany przez ludzi, którzy wiedzieli co robią i dodatkowo stoły miały długość kilkunastu m.
|