Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 502 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Uliczny Przełaj w Chomiczówce
Autor: Zbigniew Rosiński
Data : 2001-01-01

Puchar Chomiczówki to jedna z niewielu imprez w zimowej pustyni kalendarza biegowego. Można sprawdzić pierwsze efekty treningu akumulacyjnego. A ponieważ w tym roku zima - nie zima , nas rozpieszcza można było liczyć na rekord trasy . Z naszej Mety na bieg wybrało się “tylko” 10 osób. Jednym z pasażerów jest Jan NIEDŹWIECKI “Ułan”, który był gościem na zebraniu sprawozdawczym klubu. I przewóz takiego pasażera ratuje nas przed stratą kasy za zbyt szybką jazdę.

Stary warszawiak sprawnie przeprowadza nas ulicami stolicy i w biurze jest jeszcze luźno gdy robimy zapisy. Chociaż obsługa działa sprawnie, nie uniknie później pokaźnej kolejki . Niepotrzebnie wydawano też kartki, których później na mecie nikt nie odbierał. Pewna odległość biura od szatni powoduje, że nawet gdy ktoś nie robi rozgrzewki, przed startem był do niej zmuszony. Temperatura niewiele poniżej zera spowodowała że większość biegaczy ubrana była dość lekko (może bardziej odpowiada nazwa dość cienko), pojawiający się na rogach budynków wiaterek stawał się nieprzyjemny.

Po obejrzeniu walki pań w Biegu Chińskim o wyjazd do Pekinu (brak paru nazwisk z krajowej czołówki oznacza że nie dla wszystkich jest on wystarczająco egzotyczny i atrakcyjny) ustawiamy się powoli na linii startu utrudniając trochę maruderom z biegu na 5 km dotarcie do mety. A wcale nie trzeba było się śpieszyć gdyż pistolet startera odpalił bodajże dopiero za ósmym razem. Można chyba było dać sobie z nim spokój i pozwolić np. biegaczom odliczyć od 10 w dół, co się praktykuje na wielu imprezach.

W końcu ruszyliśmy w rekordowej liczbie ponad 300 biegaczy na trasę, której charakter oddaje tytuł relacji. Jest ona trudna technicznie z dużą ilością zakrętów. Do tego krawężniki, trawniki, muldy, chodniki, przechodnie i samochody. Osobiście miałem trochę obiekcji do biegania po chodnikach, ale właśnie na nie w wielu miejscach byliśmy kierowani przez zabezpieczenie trasy i mam nadzieję że tak jest ona zmierzona przez organizatorów. Ogromna jak na pięciokilometrową pętlę ilość zakrętów i skrzyżowań spowodowała że obstawa trasy miejscami była zbyt skąpa. O ile policja wywiązała się ze swego zadania wspaniale, to młodzież z groźnymi naszywkami “GROM” dała się wodzić za nos kierowcom. Ci ostatni są jednak zmorą organizatorów i zawodników na chyba wszystkich krajowych biegach (treningach zresztą też).

Po każdym kółku kontroluję swój czas. Wygląda obiecująco - w granicach życiówki - więc staram się trzymać tempo. Jeszcze zerknięcie na stoper na ostatniej prostej i wiem że rekord będzie. W środku zimy, z marszu, po ciężkich treningach w poprzedzającym start tygodniu tylko Mirek, który czeka na mecie, wierzył w taki wynik. Na naszych stoperach 59,54. W oficjalnych wynikach 60,00 - tyle wynosiła moja poprzednia życiówka - i mając zdjęcia z finiszu wyraźnie widzimy że jest przesunięcie w czasach o jednego zawodnika. Nie zwróciłbym na ten w sumie drobiazg większej uwagi gdyby nie chodziło o mój rekord. Ale wracajmy do biegu. Mirek potwierdza mój czas: 59:54s.

Po minięciu mety, medal na szyję, odpięcie numerów i losowanie nagród. Pomimo wysiłków organizatorów, w tym dr. ZARĘBY tworzy się kolejka. W najbardziej krytycznym momencie będąc mokrym trzeba postać nawet do 10 min., ale i tak uważam to za dobry pomysł, bo mimo wszystko losowanie idzie o wiele szybciej niż na sali. Reklamówki są na tyle “bogate” że mój znajomy gdy zobaczył jaka ilość kosmetyków się w nich znajduje zażartował że “teraz przez pół roku się u niego w sklepie nie zjawimy”. Za upominki (nagrody) ukłon w stronę organizatorów, mimo że kilka ostatnich osób się na nie załapało, ale takie są skutki rekordowych frekwencji. Mirek nie biegający w tym roku bardzo żałuje że w latach poprzednich medali nie było.

Na rozgrzewkę czeka wspaniałe grzane piwo i kiełbasa lub kaszanka z rusztu. Wybrałem kaszankę - była palce lizać. Na koniec prawdziwy hit i chyba jedna z przyczyn tak dużej liczby startujących. Losowanie wycieczki ze startem w Maratonie Paryskim. Niestety nie była ona przeznaczona dla nas, więc możemy powoli wracać do domu. Dosłownie powoli, bo mając w pamięci poranne namierzenie dmuchaliśmy na zimne.

Ilość zawodników biegających piętnastkę w Chomiczówce świadczy o tym że taki bieg, w takim czasie jest potrzebny, a niezła w sumie organizacja jeszcze zwiększa ich ilość.


PS. Brak leja na mecie w imprezie tej rangi osobiście uważam za niedopuszczalny.


Z żołnierskim i sportowym pozdrowieniem
Zbigniew Rosiński



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
per6
03:18
Grzegorz Kita
23:40
Marco7776
23:36
stanlej
23:26
fit_ania
23:20
vipsektor
23:19
ula_s
22:44
szczupak50
22:04
Borrro
22:04
luki8484
21:52
BonifacyPsikuta
21:38
akrass
21:32
marcoair
21:28
Wojciech
21:00
JW3463
20:58
rys-tas
20:57
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |