|
| 2017-09-04, 11:15
Generalnie organizacja całej imprezy stała na bardzo wysokim poziomie, ale... No cóż, mam parę uwag. Nie wiem jakie odczucia mieli półmaratończycy, natomiast jako uczestnik Praskiej Piątki muszę powiedzieć, że ten bieg był potraktowany troszkę po macoszemu. W ubiegłym roku, ze wspólnym startem, wyglądało to o wiele lepiej.
Po pierwsze, właśnie start. Coś organizator nie dopatrzył, albo z czymś się przeliczył, ale opóźnienie startu o blisko 15 minut, to lekka przesada. Niby zależało to od biegnących w półmaratonie, ale nie wiem jak, skoro trasy obu biegów się nie przecinały. I jeszcze te zapowiedzi konferansjera, że już za chwileczkę, już za momencik, już na pewno za 2 minuty startujemy. No troszkę coś to nie zagrało.
Po drugie, trasa. Przepraszam, ale poprowadzenie trasy dla tylu uczestników (ponad 2000) po jednym wąskim pasie ruchu na pierwszym kilometrze, to nic więcej jak tylko porażka. Rozumiem, może gdzieś pod koniec, jak się bieg rozciągnie, ale na początku? Ja osobiście specjalnie nie narzekam, nie biegłem w największym tłumie, który musiał zbiegać na chodnik i na przeciwny pas dla biegnących szybciej (no dobra, trochę mi to przeszkadzało, ale dało się biec).
Po trzecie, uczestnicy. W regulaminie biegu stoi, że mogli biec 14-latkowie. Biegli młodsi i to znacznie, no chyba, że byli aż tacy niewyrośnięci, ale statystycznie to chyba coś za dużo niewyrośniętej młodzieży biegło.
Po czwarte, meta. To chyba największa wtopa. Nie wiem kto nie miał na tyle wyobraźni, żeby zorganizować tak małą strefę mety na tylu biegaczy. Za kuriozalne należy uznać apele konferansjera do dobiegających do mety, aby się tak nie spieszyli, żeby nie finiszowali, bo i tak za chwile odbiją się od ściany stojących na mecie biegaczy. I tak nikt nie byłby w stanie ich przesunąć dalej, bo nie było dokąd pójść - zaraz za metą była barierka odgradzająca trasę półmaratonu. Nic więcej nie powiem w tym temacie. |
|