|
POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH
| | | | |
| 2015-04-06, 15:18
2015-04-05, 20:46 - raldek99 napisał/-a:
Za tydzień półmaraton, a nie wiem czy organizatorzy zauważyli, że trasa jest zablokowana. Mianowicie na skrzyżowaniu ulicy Wspólnej i Dolna Wilda cała ulica jest rozkopana i zablokowana. |
A próbowałeś skontaktować się z orgami w tej sprawie? |
| | | | | |
| 2015-04-07, 09:22
Droga ma być ukończona do końca tygodnia ;) |
| | | | |
| | | | | |
| 2015-04-07, 10:08
2015-04-07, 09:22 - m-spens napisał/-a:
Droga ma być ukończona do końca tygodnia ;) |
Ale upewnij się bo trzeba będzie założyć buty do trialu:) |
| | | | | |
| 2015-04-07, 13:36
Niestety zdrowie a raczej jego brak zwyciężyło, wiem że po terminie ale odsprzedam pakiet startowy. Kontakt rafa.walczak@neostrada.pl |
| | | | | |
| 2015-04-07, 13:42 SPRZEDAM PAKIET STARTOWY
Niestety zdrowie a raczej jego brak zwyciężyło, wiem że po terminie ale odsprzedam pakiet startowy. Kontakt rafa.walczak@neostrada.pl |
| | | | | |
| 2015-04-07, 15:33
2015-04-07, 13:42 - rw1973 napisał/-a:
Niestety zdrowie a raczej jego brak zwyciężyło, wiem że po terminie ale odsprzedam pakiet startowy. Kontakt rafa.walczak@neostrada.pl |
O nielegalności przekazywania pakietu startowego można posłuchać w wywiadzie z Dyrektorem Poznań Półmaratonu: https://vimeo.com/channels/maratonypolskie/123853620 |
| | | | | |
| 2015-04-08, 10:39 tajemnica popularności pakietów
2015-04-07, 15:33 - Admin napisał/-a:
O nielegalności przekazywania pakietu startowego można posłuchać w wywiadzie z Dyrektorem Poznań Półmaratonu: https://vimeo.com/channels/maratonypolskie/123853620 |
#1. Na vimeo jest też ciekawa wypowiedź Mezo o biodegradowalnych koszulkach biegowych ;D i pewnie dlatego pakiety są rozpowszechniane w szarej strefie... (Mezo - "kamienna twarzo" zapraszamy do pokera ;)
#2. A teraz wrzutka do ogródka orgów: sprawdzamy zakładkę "Płatności" w panelu i widzimy wygenerowany automatycznie komunikat, że "Termin możliwości opłacenia zgłoszenia już minoł", hehe.
W Poznaniu biegłem swój pierwszy start i zawsze będę miło wracał do wiosennego półmaratonu. Organizacyjnie zawsze dobry poziom - tak trzymać! A malkontentów zawsze się paru znajdzie... serdeczne pozdrowienia |
| | | | |
| | | | | |
| 2015-04-08, 14:20
Wierzę głęboko, że połówka w Poznaniu przegoniła by frekwencją tę w Warszawie gdyby nie tak wcześnie zamknięty limit. Zamknął się dawno przy ponad 8 000 zgłoszeń a Warszawa do końca dociągnęła prawie 13 000.Biegłem w Warszawie a w zeszłym w "Pozku" i powiem że ten drugi ma jednak lepszy klimat choć trasy na obydwu są fajne i dość szybkie. Limit poznańskiego spowodował że wielu biegaczy wybrało w tym roku w tym dniu Bukówiec koło Leszna, ja również. Patrzę a jest ponad 1200 zgłoszeń. To rewelka na tym biegu! |
| | | | | |
| 2015-04-10, 12:31 Pacemakerzy
Uwaga - pacemakerzy biegną na czas netto (z uwagi na dużą frekwencję)
Pozdrawiam i zapraszam do grupy na 1:30 ;-) |
| | | | | |
| 2015-04-10, 18:04 tempo pacemakerów
2015-04-10, 12:31 - Arti napisał/-a:
Uwaga - pacemakerzy biegną na czas netto (z uwagi na dużą frekwencję)
Pozdrawiam i zapraszam do grupy na 1:30 ;-) |
A propos: czy jako pacemakerzy będzie próbowali utrzymać tempo stałe na całym dystansie czy może na płaskim będzie nieco szybciej żeby zostało trochę na straty na podbiegach (na 11km i 19-20km)? |
| | | | | |
| 2015-04-10, 21:51
2015-04-10, 12:31 - Arti napisał/-a:
Uwaga - pacemakerzy biegną na czas netto (z uwagi na dużą frekwencję)
Pozdrawiam i zapraszam do grupy na 1:30 ;-) |
Całe szczęście, bo z tym różnie u was bywało.
A czy podzielisz się informacją kto konkretnie prowadzi na poszczególny czas?
|
| | | | | |
| 2015-04-10, 22:14
2015-04-10, 21:51 - SirM napisał/-a:
Całe szczęście, bo z tym różnie u was bywało.
A czy podzielisz się informacją kto konkretnie prowadzi na poszczególny czas?
|
| | | | |
| | | | | |
| 2015-04-12, 16:48
Po pierwszym kilometrze naszła mnie refleksja (start pod górkę = długie rozładowywanie tłoku), że Warszawa lepiej sobie poradziła w tym roku z Półmaratonem. Ale potem było już tylko super. Takich kibiców jak Poznań nie ma żadna inna impreza biegowa w Polsce. Pacemekarzy świetnie rozlokowani , prowadzili ludzi jak po sznurku . Wszystko wg mnie świetne.
Ale że jestem Polakiem to mam prawo ponarzekać :)więc narzekam na sts-timing. Musi być bardzo tani, bo z obsługą pozostał za innymi firmami jak datasport, domtel czy zmierzymyczas.pl |
| | | | | |
| 2015-04-12, 17:08
Jak zwykle : super muzyka na trasie , fajna trasa , kibice najwspanialsi na świecie .
Maleńki minusik - woda i pomiar czasu na 5km - zwężenie trasy na pomiar i spacerujący nawadniający . Bywało , że tworzył się mały korek . |
| | | | | |
| 2015-04-12, 17:15
Impreza jak najbardziej udana, ale chyba czas najwyższy wynieść się w końcu z Malty. Żartując - łatwiej przebiec 21km, niż wydostać się z Malty... przynajmniej w kierunku ul. Baraniaka. No, ale dla mnie to już dwa lata temu było tam za ciasno.
|
| | | | | |
| 2015-04-12, 17:40 Podziękowania Dla Organizatorów !!!
Jako PaceMaker na czas końcowy 1h 40min. na 8 Półmaraton Poznań, chciałem gorąco podziękować Organizatorom Biegu oraz Arturowi Kujawińskiemu, za możliwość uczestnictwa w tym wydarzeniu i z pozytywnym skutkiem doprowadzenia biegaczy na wyznaczony dla mnie czas końcowy - Bardzo Dziękuję, Serdecznie Pozdrawiam /Michał Esteban Łojko (Rajtarowianka Drzonków) |
| | | | | |
| 2015-04-12, 18:17 Relacja z poznańskiego półmaratonu
LINK: http://biegaczamator.blog.pl/ | Muszę przyznać, że dzisiaj mój wewnętrzny biegowy budzik klasycznie „ przegiął pałę”. Ja rozumiem, że przed parkrun podrywa mnie z łóżka o godzinie 6.30. Ok nie ma sprawy, jakoś to przeboleję. Jak mam być szczery liczyłem dzisiaj także na taką właśnie duchową pobudkę. No i sobie grzecznie śpię, a tu przez głębokie odmęty moich marzeń sennych wdziera się nagle łomot werbli i bębnów, piszcząco-głęboki głos trąbki, fletów oraz szarpiące struny i nerwy brzmienie gitar, a nad wszystkim zawodzący głos: „bum tarara, bum tarara już czas wstajemy”. Z trudem otwieram jedno oko wpatrując się z wyraźną niechęcią w moje drugie ja ubrane już na sportowo i uzbrojone we wszystkie możliwe instrumenty muzyczne. Przez chwilę patrzę sam na siebie trochę niechętnym i otępiałym wzrokiem, a następnie zerkam na zegarek: była godzina 4:05. Znowu na siebie spojrzałem, a z moich ust wyrwała się wiązanka, której ze względu na wrodzoną nieśmiałość, oraz pewne wpojone zasady dobrego wychowania nie śmiem tutaj zamieścić. Na taką moją odpowiedź moje drugie ja jeszcze głośnie się rozdarło, umuzykalniło ( no powiedzmy) i znowu to cholerne „bum tarara, bum tarara już czas wstajemy”. Nie było wyjścia musiałem się zwlec z łóżka, umyć, coś zjeść, wyprowadzić psicę ( która oczywiście od razu wykorzystała okazję), a następnie włączyć by psychicznie się zacząć nastawiać.
Pierwsze co robie, to co chwile zerkam przez okno: jak będzie. Kiedy wyprowadzałem sunię, to był lekki chłodek, a nie szarym jeszcze nieboskłonie delikatne w kolorze czerni smugi chmur się przemieszały. Ale to może to ranek odsuwał od siebie kurtynę nocy. Teraz, kiedy zerkam ciągle widzę jeszcze pewien wzór zachmurzony. Może nie być źle, ale wcale nie znaczy, że nie będzie. Siedzę, a w duszy układają mi się słowa śpiewanej właśnie, skomplikowanej jak diabli rymowanki: „dobiegnę, legnę cholera wie, ole, ole ole”. Złożoność i głębia tego tekstu aż mnie dobija. Ale dostrzegam w nim pewne przesłanie. Idealnie wpasowuje się ona w dzisiejszy nastrój. Jest w tej chwili godzina 7 rano. Jeszcze z dwie godziny i udam się na miejsce mojego pierwszego biegowego tegorocznego katharsis. Jeżeli ktoś ma wątpliwości, o co biega w użyciu tego słowa to wrzucam definicję: Katharsis (gr. oczyszczenie) – uwolnienie od cierpienia, odreagowanie zablokowanego napięcia, stłumionych emocji, skrępowanych myśli i wyobrażeń. I niech każdy sobie wybierze to słowo tłumaczenia, które w jego odczuciu najbardziej mu pasuje. No właśnie, co będzie to będzie: „ dobiegnę, legnę, cholera wie, ole, ole, ole”. Do zobaczenia wszędzie tam, gdzie wczoraj pisałem.
Do strefy startu dotarłem plus minus pół godziny przed godziną zero. Tłum biegaczy już się kłębił, przygotowywał, rozgrzewał oraz oddawał radosnemu plotkowaniu. Kiedy po rozgrzewce wszedłem do mojej strefy, od razu zauważyłem znajomą postać Marka, który górował nad tłumem niczym Guliwer nad liliputami. Ostatnie chwile przed startem rozmawialiśmy na nasze biegowe tematy, Potem jeszcze doszedł Bogdan i przez chwilę wspólnie przygotowywaliśmy się psychicznie do biegowego wyzwania. Potem ja podszedłem trochę do przodu szukając moich baloników z czasem 1 godzina i 50 minut. Niestety nie znalazłem, więc stanąłem w tłumie, w którym z każdą minutą narastała gorączka startowa. Wsłuchiwaliśmy się słowa prowadzącego, który starał się budować odpowiedni do chwili nastrój. I nawet mu to wychodziło. Jeszcze dwie minuty, jeszcze minuta. Czuję, jak ogromne napięcie wisi nad nami muskając nas swoimi mackami. I już jest sygnał ruszamy. To znaczy zanim ruszyliśmy ładnych parę minut bezruchu, dreptania w miejscu i powolnego poruszania się do przodu wreszcie ogarnął nas wiatr pędu pchający do przodu w odpowiednim dla każdego z nas rytmie. Tłok był gigantyczny. Trudno było wejść z odpowiednie tempo, gdyż ktoś tam biegł wolniej, ktoś blokował, ale to nie miało żadnego znaczenia. Grunt, że biegliśmy i tylko to w danej chwili się liczyło.
Najbardziej niesamowite wrażenie dwa, czy trzy razy miałem na początku. Na niewielkich wzniesieniach widziałem tłum biegaczy, który niczym szeroka, różnobarwna rzeka płynął po ulicach pożerając kolejne kilometry trasy. I miałem tutaj wątpliwość, czy była to rzeka biegaczy, czy raczej wielki wąż sunący po ulicach naszego miasta. Na początku muszę przyznać, że nawet trochę depnąłem. Nawet trochę biegłem szybciej niż na początku planowałem. Jednak w porównaniu z zeszłym rokiem czegoś mi brakowało. Wtedy co kawałek stało muzyczne wsparcie, a dzisiaj pustka i cisza. Do pewnego na szczęście momentu. Tyle, że początkowo nie zwracałem na to uwagi, gdyż musiałem raczej uważać, by nikogo nie nadepnąć i nie być przez kogoś z tyłu niechcący podcięty. Ale z jednym organizatorzy trafili w dziesiątkę. Skrobię tutaj o pogodzie. Była wręcz idealna. Słoneczne promienie tańczyły po ciałach biegaczy, Alena szczęście całkiem rześki, w pewnych momentach chłodny wiatr temperował rozpalone zmysły. Wreszcie, jeżeli się nie mylę na Piłsudskiego pierwsze wsparcie muzyczne. Może średnio w gust i ucho wpadające, gdyż paru dosyć godnego wieku panów grających na modłę country, ale poczułem prądy mocy moje ciało napędzające. Muszę przyznać, że z każdym kolejnym kilometrem nabierałem tempa. Po bokach stali mieszkańcy oklaskując nas i wspomagając, ale na tym etapie biegu biegłem głównie dla mojej wewnętrznej potrzeby olimpijskiego motto: szybciej, wyżej, mocniej. I biegniemy przed siebie. W pewnym momencie słyszże za sobą : „ hau, hau”. Nie spoglądam za siebie, tylko sobie myślę „ ale ktoś ma biegową motywację, udawać psa”. Po chwili znowu się potarza, ale już znacznie bliżej „ hau, hau”. I w tym momencie kto mnie mija? Oczywiście Agnes ze Zbyszkiem, który mając na plecach zamieszczone zdjęcie Fraszki wspierał Agnes na wzór jej psicy, która co chyba słusznie w domu została. Ale Zbyszek bardzo skutecznie ją naśladował. Chociaż czy tak bardzo mam pewne wątpliwości, gdyż ideał ( patrz Fraszka) jest tylko jedna. Potem przy Selgrosie moja ulubiona kapela zakonników grająca : „ Highway to hell”. Tak jak w zeszłym roku. I już nic więcej do szczęścia nie potrzebuję. Ciekawe czy to ta sama kapela, co w zeszłym roku. Potem biegliśmy Hetmańską, znowu ten tłum biegaczy niczym rzeka w korycie jednej z głównych poznańskich ulic. I na co jeszcze warto zwrócić uwagę. Co 5 kilometrów miejsce postojowo-pijąco- odżywcze. Na jednym stoliku woda, na drugim izotonie do tego czekolada i banany. Na pierwszych dwóch punktach brałem po łyku wody i izotonika i zagryzałem, tym co na stoliczku złapałem. A był to stoliczek z gatunku nakryj się. Jak opróżniony, to zaraz zapełniony. I na Wspólnej znowu zakonnicy grający” Highway to hell.”. Przez głowę przeszła mi pewna myśl: „ Cholera czy oni wszystkie zakony w Poznaniu opróżnili? A do tego pewna refleksja nad gustami muzycznymi zakonnej braci. Jak kto nie ma to co lubi, to chociaż może muzycznie to wyrazić. Wbiegamy w Dolną Wildę. Tutaj nagle słyszę za sobą: „ dajesz biegacz amator” Mówił te słowa pan, który akurat mnie mijał. Ma nadzieję, że dobrze zapamiętałem, że Jacek miał na imię. Zrobiło mi się bardzo przyjemnie, że jest parę osób nie tylko z parkrun bractwa, które wchodzą na mojego bloga. Biegnąć jednym strumieniem Dolną Wildą widziałem drugi tłum biegaczy biegnąc w przeciwnym kierunku. Nagle z tego strumienia słyszę głos: dajesz Paweł, dajesz. To Zbyszek z Agnes wchodzili, a w zasadzie wbiegali w swój klasyczny czsasożerczy rytm. Znowu wsparcie wodno- konsumpcyjne. Podbiegam do dziewczęcia stojącej ze szklanką wody, zdejmę czpekę i krzyczę: Niech pani leje. Albo krocej „ lej” Nie pamiętam już nawet co krzyknąłem, ale dziewczę się zastanawiało się i szczerze chlusnęła na mnie szklankę wody. I w tym momencie dostrzegam baloniki z napisem 1 godzina i 50 minut. No, tak nie znalazłem ich na starcie, to w połowie dystansu dopadłem na trasie. I w tym momencie dopadła mnie myśl i wizja: „ cholera jasna, czy ty biegniesz dla czasu, czy dla przyjemności?”. Nawet nie walczyłem sam ze sobą. Jedna odpowiedź mi się nasunęła: „biegnę dla przyjemności, dla frajdy, dla ognia, a czas jest tylko kwestią drugorzędną” I w tym momencie cała moc mnie wcześniej napędzając odfrunęła w siną dal, a pozostało radosne dreptanie, chłoniecie trasy i rozkoszy biegowej. A cała reszta już pozostała gdzieś daleko za mną, albo i przede mną. Kiedy znowu wbiegliśmy w teren zabudowany podbiegałem do stojących po bokach wspierających nas mieszkańców przybijając z uporem maniaka piątki, uśmiechając się i przesyłając paniom buziaki. Co chwila ktoś odczytywał imię na moim numerze startowym i słyszałem „ dajesz Paweł dajesz, jeszcze tylko kawałek”. I napiszę, ze to było w tym wszystkim najpiękniejsze. Te słowa wsparcia od zupełnie obcych osób. Kto tego nie zaznał nigdy nie zrozumie ile to daje wykończonemu organizmowi. Ostatnie kilometry biegłem jak natchniony, bez tempa, ale moja dusza fruwała w otchłani rozkosznego spełniania. I dobiegamy do Malty, jeszcze kawałek i już skręt i mostek i widzę bramkę mety. Nawet na tych ostatnich metrach przyspieszam i już jest jeeest meta koniec, dobiegłem nie ległem, mój 6 półmaraton pokonany. I powiem Wam, że na mecie nie czułem zbytniego zmęczenia. Ba odniosłem wrażenie, że miałem zapas w sobie mocy, który mógłby mnie jeszcze pociągnąć. Czyżbym nie dał z siebie wszystkiego? Odpowiedź nasunęła się sama: dałem tyle ile chciałem a rezerwa się przyda.
Potem jeszcze po kolejnych etapach wsparcia konsumpcyjnego się przeszedłem. I co mnie zdziwiło, chociaż znowu była Leniwa Danuta makaron, to tym razem wziąłem po bolońsku i muszę przyznać, że zjadłem ze smakiem. Ale to zapewne powodu zmęczenia. No i do tego wypiłem sobie portera Fortuny i musze przyznać, że wszedł bez trzymanki. Do tego jeszcze otoczyłem się pelerynką albo kocem technicznym i wróciłem zadowolony z kolejnego biegu do domu. Zadowolony byłem z samego biegu, co do innych spraw, to jeszcze w jutrzejszym podsumowaniu wrzucę. Musze się z tym po prostu przespać, przemyśleć, przeanalizować i odpowiednio opisać. Ze spraw czysto biegowych zająłem miejsce 3473 na prawie 9000 biegaczy, czyli zdecydowanie w pierwszej połowie stawki. Mój czas brutto to 1 godzina 57 i 24 sekund, a netto 1 godzina 54 minuty i 28 sekund, czyli ok minutę gorzej niż w zeszłym roku. Ale jakie czas ma dla mnie teraz znaczenie, to już pisałem. On jest tylko nieważnym dodatkiem do całości. Jednak dla wszystkich, którzy dla niego biegną i uzyskali dzisiaj życiówki najszczersze gratulacje. Tak na marginesie, kiedy wracałem do domu to przechodziliśmy obok trasy, gdzie jeszcze biegli i kogo ujrzałem: naszego biegowego olbrzyma. Mam nadzieję, że usłyszał mój głos go wspierający. Marek pełen podziw i szacunek dla Ciebie. Jesteś wielki nie tylko wzrostem.
|
| | | | |
| | | | | |
| 2015-04-12, 19:00 pejsi na 1h35
Niestety, Panowie pacemakerzy na 1h35 - zdecydowanie zawalili sprawę. Przez większość biegu - za wolno, i nawet końcowy zryw nie pomógł. Czasy 1:35:21 i 1:35:34 (netto) ! |
| | | | | |
| 2015-04-12, 19:21 Wyniki
Impreza jest bombowa, ale podawanie wyników wg czasów brutto to jakiś anachronizm. Następnym razem ustawię się zaraz za VIP-ami i będę miał spokój. Pomyślałbym też nad dojściem do stref startowych, bo robi się ciasno. |
| | | | | |
| 2015-04-12, 19:48 strefy czasowe
Witam. Taka myśl ze startu. Po co nam strefy czasowe skoro w strefie A większość zawodników posiadało zielone numerki?
Może dlatego tam byli, gdyż pacemakerzy na 1h45 i 1h40 znajdowali się właśnie w tym obszarze, i co nie dziwota, przyciągali tym samym biegaczy ze strefy B do siebie. Czy tego nie można załatwić w końcu porządnie, aby startujący na czas 1h35m mieli szansę dobić do swoich baloników w przeciągu kilometra a nie 5-6km jak to było w moim przypadku?
Pozdrawiam |
|
|
|
| |
|