Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [22]  PRZYJAC. [73]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Jacek Księżyk
Pamiętnik internetowy
A licznik jego cztredzieści i cztery i dalej bije ;-)

Jacek Księżyk
Urodzony: 1968-06-07
Miejsce zamieszkania: Mysłowice
29 / 31


2016-04-18

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
33 Vienna City Marathon 2016-04-10 (czytano: 1767 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: http://truchtacz.org/index.php?option=com_content&view=article&id=752%3A33-vienna-city-marathon-201



Dawno, oj dawno tutaj nie pisałem, więc raczej nie jest to blog, ale relację z VCM mogę chyba zamieścić ;-)

33 Vienna City Marathon 2016-04-10.

Udział w wiedeńskim maratonie pozwolił Karolowi i mnie zakończyć „Tryptyk Naddunajski”. Dlaczego Tryptyk? Ponieważ to trzy różne historie (Bratysława, Budapeszt i Wiedeń), połączone wspólnym tematem (maraton).

Temat: rozwijał się z każdą historią, do Bratysławy wybrało się pięć osób i dwie startowały, do Budapesztu pojechaliśmy już w dziewiątkę a trzech biegaczy startowało na dwóch różnych dystansach. I wreszcie Wiedeń: grupa liczyła czternaście osób i czterech biegaczy. W półmaratonie startowali: Grzegorz Stolecki (czas: 01:34:35, miejsce: 768, w kat. wiek.: 154) oraz Jarek Hornik (czas: 01:59:08, miejsce: 6135, w kat. wiek.: 747), a w maratonie: Włodek Grocholewski (czas: 03:21:56, miejsce: 999, w kat. wiek.: 206), Jacek Księżyk: (czas: 04:02:35, miejsce: 3764, w kat. wiek.: 607) oraz Karol Bromboszcz: (czas: 04:14:35, miejsce: 4527, w kat. wiek.: 254). Należy jednak zaznaczyć że Włodek do Wiednia wybrał się w innej grupie. Wspomnieć też należy, że we Wiedniu startowało dwóch byłych Truchtaczy: Jarek Podsiadło (maraton): (czas: 03:45:46, miejsce: 2454, w kat. wiek.: 251) oraz Czesiek Wizner (sztafeta maratońska): (czas sztafety: 04:05:15, miejsce: 1961). Według tego co udało mi się znaleźć na oficjalnej stronie, w maratonie wiedeńskim udział wzięło ok. 6,5 tyś. biegaczy, w półmaratonie ponad 13,2 tyś. a w sztafecie ponad 14 tyś, zawodników. Oczywiście liczę tylko tych, którzy ukończyli zakładany dystans. W sumie, linię mety minęło ponad 33,7 tyś. biegaczy. Organizatorzy podawali co prawda liczbę ok. 42 tyś. zawodników, ale doliczając nawet zawody dla dzieciaków, ilość jest nieco zawyżona. Nie zmienia jednak to faktu, że Wiedeń odwiedziła armia biegaczy.

Maraton: Gdybym miał wystawić ocenę, to byłaby to mocna, bardzo mocna ósemka. Na plus należy zaliczyć przede wszystkim sprawnie działające biuro zawodów, ciekawe expo, dobrze rozwiązany start i w moim odczuciu bardzo fajna trasa. Płaska, z kilkoma, ale niemalże niezauważalnymi podbiegami. Dla mnie: idealna! Jeśli doda się do tego warunki pogodowe (zimno +- 8-10 st.C. pochmurnie, z małymi przejaśnieniami oraz z niewielkim wiatrem), to trasa była na dobry wynik. Byli tacy, co narzekali na wiatr, ale ja chowałem się w środku peletonu i mnie on za bardzo nie przeszkadzał. Ponadto trasa była urozmaicona, biegaliśmy po centrum historycznym, jak również po jednym z najstarszych parków w europie, Praterze. Nawodnienie na trasie było wystarczające, poczynając od piątego kilometra, a następnie co 2,5 km (chyba!). Woda, izotonik, banany, i od 32 km. również coca cola. Można było również przygotować sobie własne napoje. Dobrze oznaczony kilometraż, sprawnie działający wolontariusze i służby medyczne. Wisienką na torcie byli kibice: wszędzie, dużo i głośni i co ważne, zaważali Polaków a Truchtaczy szczególnie. Były też minusy: stosunkowo wysoka opłata (wiem że to Austria i tam się inaczej zarabia, ale i tak cena była duża). Wysokość opłaty była uzależniona nie od terminu, a od ilości zarejestrowanych zawodników, trudno więc było to kontrolować. Praktycznie brak pakietu startowego, chodzi mi o to, że nie znalazłem w nim nic (poza reklamami) takiego co mógłbym zostawić sobie na pamiątkę. Numer startowy i na mecie worek z logo sponsora. Koszulka była, ale dodatkowo płatna (30€). Na mecie brak jakiegokolwiek posiłku (do którego jesteśmy przyzwyczajeni na polskich biegach). Powyższe minusiki są jednak bardzo mało istotne, bowiem co innego wpłynęło na moja ocenę: widząc jaka jest temperatura, organizatorzy wydawali folie ochronne dopiero przy opuszczaniu strefy zawodniczej. Wystarczyło ustawić wolontariuszy zaraz za strefą medalową i tam wydawać folie ochronne. Było nam to niezmiernie potrzebne. Drugi minus, to oficjalna strona VCM – być może dla osób dobrze znających język niemiecki lub angielski jest ona przyjazna, jednak na pewno mało intuicyjna. A bez dobrej znajomości języka, poruszanie się po niej jest bardzo trudne. I dla tego wystawiam tylko „8”. Oczywiście są to tylko moje osobiste odczucia i zdaję sobie sprawę ktoś inny może to inaczej opisać. Bardzo polecam ten maraton i nie patrzcie na minusy, bo tak naprawdę są mało istotne. Ale żeby było jasne, polecam całość: Bratysława+Budapeszt+Wiedeń, czyli trzy spojrzenia biegowe na Dunaj.

Ekipa: z wyjazdu na wyjazd, jest nas coraz więcej (biegaczy i kibiców) i to jest chyba najlepsza rekomendacja klubowych wyjazdów. O zawodnikach już pisałem, należałoby więc napisać o pozostałych uczestnikach wyjazdu. W piątek, dzień wcześniej niż reszta grupy, na miejscu zameldowała się Ewa Jastrzębska wraz z Natalią, Patrycją i Waldkiem, tworzyli taka klubową awangardę, aby przygotować Wiedeń na nadejście Truchtacza. W sobotę na miejscu zameldowali się: Grażyna i Jarek, Karol i Ala, Grześ wraz z Ania, Marta i Piotrek oraz Basia i ja. Wspólnie spędziliśmy cztery, a nawet pięć dni we Wiedniu, i żegnając się wcale nie mieliśmy wrażenia że „to już nareszcie”, ale wręcz przeciwnie; „szkoda że już”. Mam nadzieję że następnym razem pojawią się nowe osoby, a gdzie będzie „następny raz?”, ja pomysł mam, ale być może ktoś ma lepszy.

Wiedeń: byłem wcześnie w tym mieście, ale tylko przejazdem. Tym razem miałem możliwość zwiedzania i spacerów oraz treningów (!) we Wiedniu. Na pewno to co zapamiętam, to wielkość formy architektonicznej, powiedziałbym wręcz że gigantyzm. Wszelkie budynki stawiane były na miarę wielkości Cesarstwa Austro-węgierskiego. Ma być duże, tak aby kajzer Franc Josef był dumny ze stolicy. Ale zabytki wiedeńskie są naprawdę piękne: budynek Opery Wiedeńskiej, kompleks muzealny Hofbug, park Prater i park Augarten (z niesamowitymi wieżami-bunkrami przeciwlotniczymi z czasów II wś), galeria Albertina, czy przede wszystkim pałac Schӧnbrunn. Wiedeń czysty, piękny i bardzo zadbany (szczególnie widać to było w parkach, gdzie sposób dbania o tereny zielone powinien być stawiany za przykład).

Mój Bieg: zadawano mi wiele razy pytanie, czy nie mogłem przybiec o trzy minuty szybciej. Mogłem, ale po co? Potraktowałem ten bieg jako rekreacyjno-turystyczny, choć z pewnymi założeniami: do 27 kilometra biegnąc razem z Karolem, utrzymywałem równe tempo: 5min.30s. na kilometr. Później, biegnąc już samemu, nie przestrzegałem tego tak rygorystycznie. Obecnie zbyt dużą stratę mam do biegania ma moim najlepszym poziomie, na co wpływ ma na pewno m.in. waga i mniejsza intensywność treningów. Z drugiej strony, znów mam olbrzymią radość z każdego maratonu. Przybiegam zdrowy, bez kontuzji i nie bardzo zmęczony. Czy będę jeszcze kiedyś w stanie pobiec na poziomie rekordu życiowego (3:16:42)? To wszystko zależy od motywacji, To wszystko zależy od motywacji, dzisiaj cieszę się z kolejnego stołecznego maratonu i planuję już następny. Oby w takim samym lub nawet liczniejszym towarzystwie (Truchtaczy !!!).

Pod linkiem, pełna wersja wraz ze zdjęciami.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
Januszz
07:38
mariuszkurlej1968@gmail.c
07:37
malkon99
07:34
Gapiński Łukasz
07:27
biegacz54
06:55
42.195
06:53
SzyMen
06:37
jaro109
06:32
keemun
05:10
marian
01:33
waldekstepien@wp.pl
23:40
rolkarz
23:12
Wojciech
23:01
MariuszS10
22:30
wwanat46@gmail.com
22:23
marczy
22:11
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |