2022-04-10
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 48 Maraton Dębno (czytano: 2288 razy)
A więc Dębno. Wybierałem się tam ale zawsze było coś po drodze,wymówki są znane, daleko, drogo, bez bazy noclegowej itp.
Nocleg zarezerwowałem ok 10 km od Dębna w Reczycach.
Prognozy pogody zapowiadały pogorszenie pogody w weekend, silny wiatr, opady deszczu i deszczu ze śniegiem.
Wyjechaliśmy w sobotę i tu bardzo miłe zaskoczenie, bo naprawdę dojazd do Dębna bardzo sprawy.
Wspaniała ekspresówka S3, nie znam zachodniej Polski a naprawdę dzięki tej drodze otwiera się cały ten rejon.
Dojeżdżając do Dębna zaczął padać śnieg czy grad, zrobiło się ciemno i zimno.
Nie udało się poczuć atmosfery biegu, bo z uwagi na pogodę piknik mmaratoński przy hali nie udał się. Strasznie mi szkoda organizatorów, bo dla Dębna to święto miasta i okazja na pokazanie się. Prognozy na niedzielę były nawet gorsze, wiatr i cały bieg w deszczu. Temperatury ok 5 stopni ale odczuwalne znacznie niższe. Mimo tego, że pogoda nie robi na mnie wrażenia jakoś nastroje nie dopisywały.
Odpoczynek i krótki spacer na terenie Parku Narodowego Ujścia Warty. To najmłodszy polski Parka Narodowy, siedlisko ptaków na rozległych podmokłych terenach. Fajne miejsce na rower.
Noc średnio przespana, za oknem wiatr ale bez deszczu. Temperatura przed 8mą 4 stopnie.
Szybkie śniadanie i dojazd do Dębna. W mieście pełno biegaczy i widać, że wszystko żyje biegiem.
Przed startem wyszło słońce i zrobiło się nawet przyjemnie.
Taktyka na pierwsze dwie pętle po mieście czyli gdzieś do 5-6 km spokojna, czyli bieg w granicach 4.35 z późniejszym dojściem do docelowego 4.32-33, by wyszło w okolicach 3.12-13 na końcu. Pierwszą połowkę chciałem pobiec w ok 1.35-1.36
Miał być pacemaker na 3.15 ale go nie było stąd punktu odniesienia nie miałem a chciałem początkowo trzymać się koło tej grupy, szczególnie gdy zapowiadany wiatr faktycznie dawałby się we znaki.
W tłumie ciężko o kontrolę tempa ale pierwsze km wyszły ze średnią 4.35, prócz jednego kilometra po 4.18.
Popytałem kilku osób na co biegną i dołączyłem do chyba 8 osobowej grupki z planami między 3.10 a 3.15.
Tempo na drodze do Dargomyśla zaczęło wzrastać do 4.25, wiatr od strony zachodniej zaczął się wzmagać ale w tej grupce biegło się dobrze.
Minęły 3 km takiego tempa i zacząłem mieć wątpliwości, czy to jest moje bieganie. Niby szło dobrze ( 10 km w planie 44.54) ale jednak głowa podpowiadała by zwolnić. Zostałbym wtedy sam na otwartym terenie ale jednak z perspektywy 10 km takie fantazyjne bieganie mogło się źle skończyć.
Trochę puściłem tę grupkę, mając ją jednak na oku. Tempo wiele nie spadło do ok 4.28 i tak sobie biegłem. Bardzo fajny odcinek między Dargomyślem a Cychrami, las , bez wiatru, cicho i spokojnie.
Cały czas biegł za mną jeden gość, trochę jak mój cień. Nie rozmawialiśmy ale biegliśmy jak zsynchronizowani.
Bardzo długa prosta do Dębna bez znaczącego wiatru a tam miało wg organizatorów być najgorzej. Powrót do Dębna i połowa dystansu za mną - czas 1.35,16. Tak też planowałem z myślą, że przy trudnych warunkach pobiegnięcie drugiej połowy równo może być trudne.
W Dębnie okazało się, że prognozy jednak były trafione. Zrobiło się ciemno i przy wylocie na Dargomyśl zaczął padać deszcz ze śniegiem przechodzący w grad. Wiał silny wiatr.
Skulony dobiegłem do 30 km, gdzie pogoda się polepszyła. Zjadałem pierwszego żela, popijając lodowatą wodą i dogoniłem dwie osoby z początkowej grupki, widać, że tamto tempo nie było ich. Odcinek leśny miedzy Dargomyślem i Cychrami sprawnie, przesuwałem się do przodu a za mną tajemniczy gość w czerni. średnia na km między 20 a 30 km wyszła 4.30
Prosta do Dębna, 10 km do mety, samopoczucie dobre, ból odczuwalny ale tempo gwałtownie nie spadało, Zdawałem sobie sprawę, że mogę zwolnić do 4.35 i tak osiągając zakładany czas, zgodnie z taktyką. Na 37 km drugi żel i powoli widać zabudowania Dębna. Zacząłem liczyć i naprawdę czuć, że to wszystko co planowałem jest w moim zasięgu. Na 38 km miałem czas 2.54 i 18-19 minut na ukończenie w planowanym czasie.
To jest ten moment maratonu, dla którego warto biegać.
Człowiek już wie , że da radę, że nic go "nie zje". Mój cień był tuż obok zapytałem tylko ile chciał pobiec - odpowiedział, że 3.15 i tyle musiał mieć a nawet lepiej. Pętla w mieście i ostatnia prosta, słychać spikera i przyspieszam. Za bardzo już nie moglem ale kilka osób wyprzedziłem.
Wpadam na metę a obok mnie kolega w czerni. Mieliśmy praktycznie identyczne czasy - ja skończyłem na 3.11,50 więc życiówka i plan zrealizowany z nawiązką. Życiówka pobita po 12 latach, nie były to lata prób ale raczej biegania bez ładu, jedynie z 3 startami maratońskimi. Wiek to nie ograniczenie, wiek to wymówka ( no może do pewnego czasu)
Samopoczucie na mecie niezłe, nogi jak nogi ale naprawdę chyba nigdy nie czułem się tak dobrze.
Praca przyniosła efekt zarówno w czasie jak i formie. Wracam zwycięski i już planuje kolejne starty.
Kilka słów o organizacji. Jak dla mnie nie ma się do czego przyczepić, zabezpieczenie trasy, organizacja i ilość punktów na trasie zapewniała komfortowe bieganie.
Nie miałem poczucia, że biegnąc utrudniam komuś życie, Dębno zna maraton, docenia biegaczy i rozumie, że w tym dniu samochody zostają przed domami. Fajna koszulka, dość odważny styl ale na pewno niepowtarzalna.
Trasa jest szybka a dla mnie szczególnie fajne były te odcinki przez las, nie przeszkadza mi brak dopingu na całej trasie, w samym Dębnie można było ten doping poczuć ale poza nie jest to konieczne.
Nie wiem czy jeszcze wrócę do Dębna ale na pewno będę dobrze wspominał, nie tylko ze względu na wynik.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora DamianSz (2022-04-12,19:43): Z tej relacji wynika, że bardzo łatwo osiągnąłeś taki fajny czas. Może mogłeś się pokusić o złamanie 3:10 ? Te żele to chyba zbyt późno brałeś ? ZKB (2022-04-13,10:03): Nie mam doświadczenia z żelami, stad wziąłem dopiero na końcu biegu.
Po biegu ale też w trakcie czułem się bardzo dobrze, myślę, że można było wyciągnąć więcej ale przy maratonie zawsze jest to ale.. 3 sekundy na km szybciej a potem ostatnie km kulania się
|