2019-04-18
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| A taki staroć z FB :) (czytano: 680 razy)
To jest tekst dla ludzi o mocnych nerwach i niezbyt ortodoksyjnie kochających zwierzęta leśne. No trudno. Zdarzyło się, czasu nie cofnę.
Od lat biegam po lesie z moim trzaśniętym psem. 1000 razy już to pisałam, mogę jeszcze raz: czarny pies, czarny charakter, podniebienie i dusza. Taki jest inny nie będzie. Mam go 11 lat to coś o tym wiem. To znaczy jest to suka nie pies. German Pinscher, co też może poniekąd tłumaczy charakter. Ale ja nie o tym. Otóż od lat biegam sobie z tym psem i od lat żyję w pełnej symbiozie z dzikami. Raz mój pies trochę pogoni dziki, innym razem one pogonią mi psa. Zdarzyło się nawet, że trochę mi psa podeptały ale nie miałam pretensji. Zasłużyła, to podeptały. Życie.
11 lat to trwa, 11 lat tak sobie żyjemy ale ja zawsze wiedziałam, że dojdzie do sytuacji, o której zaraz napiszę.
W sobotę miałam mega lenia. Ale takiego naprawdę mega. Nie chciało mi się biegać no ale potem te smutne psie oczy, tłusty psi zadek.. Dobra, poszłyśmy. Jeszcze moja Monika z nami pobiegła. W lesie pies luzem, bo nikogo akurat nie było. No i ten mój zły pies lata jak potłuczony, oczywiście w żadnym wypadku po ścieżce bo nuda. Na chwilę zniknął mi z oczu.
Po chwili widzę w lesie, że biegnie sobie dzik. No to patrzę za tym dzikiem, już mordę szykuję żeby psa obsztorcować ale mojego psa nie ma. Hm.. ale patrzę przed dzika, a mój pies biegnie właśnie przed nim! Czyli ucieka. Czyli nie jest dobrze.
No to jak nie jest dobrze, to chyba też powinnam uciekać. No nigdy w życiu bym czegoś takiego nie zrobiła, ale skoro od paru lat te dziki są groźne, to ja dyla do lasu. No ale jak zaczęłam biec po tych wykrotach, jak oczami wyobraźni zobaczyłam jak dzik tarza się ze śmiechu bo się akurat wyglebiam na tych dziurach i korzeniach to wróciłam na ścieżkę. No i taka sytuacja: pies zobaczył mnie, pomyślał MAMA! A mama co? Mama ratuje! I dawaj do mnie, razem z tym dzikiem na ogonie oczywiście. No to ja dostałam oczy jak talerze i ryczę do Moni: Moniaaaa, uciekaaaaaj. Monia dyla, ja już prawie też ale wtedy ta dzika świnia zobaczyła, że ja to ja no i zaczęła uciekać. Nie zdążyłam odetchnąć kiedy mój pies się zorientował, że dzik zmyka. No to jak dzik zmyka to trzeba go gonić i dawaj! Goni tę świnię. Swinia głupia nie była i od razu wyczaiła o co chodzi. Zrobła w tył zwrot i znowu goni mi psa. Pies oczywiście MAMA! No i kurde sytuacja ta sama. Postanowiłam, że po prostu zaczekam na rozwój sytuacji. I dobrze zrobiłam bo świnka znowu zawróciła jak tylko mnie zobaczyła. Pies dostał od razu po uszach (no nie żeby plaskacza, bez jaj., ochrzaniłam sukę po porostu.) Postanowiłam nie kontynuować treningu po wybranej trasie. Po prostu trochę zweryfikowałam trasę i tyle… Jezu.. już nigdy tej małpy luzem nie puszczę ale to znowu będzie znęcanie się nad psem… I weź tu bądź mądry człowieku.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu (2020-10-08,13:44): Hahahaha! Dobre!
|