2016-11-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Refleksje na koniec 2016 (czytano: 2723 razy)
Do końca roku jeszcze kilka tygodni, ale roztrenowanie sprzyja podsumowaniom, więc skoro do głowy przychodzą mi teraz posezonowe refleksje, wyrzucę je z siebie już.
1. Najlepszy bieg organizacyjnie - ZUK, czyli Zimowy Ultramaraton Karkonoski. Mój zachwyt tą imprezą nie mija, choć minęło od marca sporo czasu. Pod każdym względem wspaniałe zawody. Także pewnej nauczki: w biegach górskich ultra, gdzie się sporo idzie, ściana nie zabija, jak w maratonach płaskich. Kryzys jest mniej głęboki, może minąć. Tak było ze mną - po 30 kilometrach, na punkcie w Domu Śląskim, miałem dość i pierwszy raz w życiu myślałem o zejściu z trasy. Jedna ciepła zupa, druga, owoce, słodycze, żele, wymiana skarpet, rękawiczek i czapki na suche i... Po 43-minutowej przerwie byłem gotowy do dalszego boju. Do mety już tylko wyprzedzałem.
2. Najlepszy bieg swój - Wielka Pętla Izerska. Na swoim terenie rozłożyłem siły jak należy, na zbiegu poleciałem w trupa (zbieganie po kamieniach to chyba jedyna rzecz, którą w bieganiu robię dobrze technicznie). Urwałem 12 minut od poprzedniego roku. Wyprzedziłem kolegów i koleżanki, z którymi zwykle przegrywam. Dzięki temu szalonemu zbiegowi po kamieniach.
3. Rozczarowanie roku - portugalska kanapka, stosowana jako normalne danie - francesinha (albo jakoś podobnie). Zjadłem dzień przed maratonem w Porto. Zjadłem całą, bo byłem bardzo głodny. Sos piwny (wedle miejscowych obowiązkowy) nie pasował do reszty. Jajko z mięsem w środku, jeszcze coś. To był najgorszy posiłek przedmaratoński w moim życiu. Nie, żeby w czymkolwiek przeszkadzał. Rano o nim nie pamiętałem. Inne żarcie w Porto było pyszne.
4. Odkrycie roku dzięki bieganiu - Portugalia i Porto. Byłem pierwszy raz, jestem zachwycony krajem, miastem, ludźmi... Pięknie, jakoś tak swojsko, bez zadęcia, no i ceny w miarę. Na pewno tam wrócę - i na maraton (tym razem do Lizbony), i tak o, turystycznie, powłóczyć się i pozwiedzać.
5. Waga - biegałem w tym roku dużo, ale waga wciąż o wiele za duża, by poprawić wyniki. Trochę wyluzowałem z dietą - ciasta, lody, słodycze... Nie żałowałem sobie. Z drugiej strony, w Porto przekonałem się (po raz kolejny), że wynik może być poniżej oczekiwań, ale gdy maraton i wyjazd są fajne, wynik schodzi na dalszy plan. Ogólna przyjemność się liczy, wynik jest sprawą drugorzędną.
6. Najważniejsze, to biegać. Biegać maratony. Być ciągle w grze. I być zdrowym. Pod tym względem rok 2016 był idealny.
7. Kusi, by wystartować tu albo tam, koledzy namawiają, możliwości jest wiele. Trzeba starannie wybierać cele. Nie dać się zwariować. Ileż to już znajomych zajechało się. Biegali co tydzień na zawodach, co skończyło się kontuzjami albo wypaleniem psychicznym. Albo jednym i drugim. Choć uważam, że zagrożenie pod tym względem dla mnie jest niewielkie. O ile pod względem fizycznym, z racji sporej wagi i budowy ciała, jestem biegowym beztalenciem, to pod względem psychicznym jestem do długich biegów stworzony. Mogę biec i biec, mam wtedy święty spokój, mogę tyle zobaczyć i przemyśleć. Albo w ogóle nie myśleć. Zawsze lubiłem się włóczyć. Bieganie to jedna z form włóczęgi.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Truskawa (2016-11-25,13:33): Fajne to podsumowanie a ostatnie zdanie kradnę. Jest piękne. kokrobite (2016-11-25,15:11): Proszę bardzo, Trus :-) snipster (2016-11-25,15:23): francesinha zgadzam się, też zjadłem (na szczęście dzień po biegu) i byłem mega rozczarowany jak to w ogóle można jeść. Za to słodkości portugalskie są mega niebezpieczne - ciągle chce się coraz więcej, bo są mega pycha :) Lizbonę polecam, leciałem tam połówkę w marcu. Trochę inne miasto, nawet więcej motywów, gdzie pokazują jacy to byli kozacy kiedyś (vode Vasco Da Gama), ale klimacik również mega. Z tym długim bieganiem to coś jest na rzeczy, bo chyba łatwiej pobiec dłużej i dalej, niż krócej i szybciej... ;) kokrobite (2016-11-25,15:32): W Porto odwiedziłem chyba ze cztery cukiernie :-) Są zresztą na każdym rogu... Jak się nie oprzeć? paulo (2016-11-28,08:18): rzeczywiście Iza trafnie spostrzegła, że punk 7 jest rewelacyjny i trochę bliski i mnie :) Pozdrawiam aspirka (2016-11-28,10:51): a mówią, że "Mała Francuzka" to najbardziej męska kanapka świata. I jak tu Wam dogodzić:-) michu77 (2016-11-28,11:05): NO to... sprawdzę tego ZUKa :P
|