2015-05-07
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Trzmeszno 2015, moje własne Wings for life. (czytano: 890 razy)
Już taka natura Polaka, że lubi narzekać, gdy tylko jest ku temu okazja. No i okazja pojawiła się i to niejedna w Trzemesznie. Narzekało wielu i to też ich opinię tu przytoczę. Jeszcze tylko dla przypomnienia - biegam ten półmaraton od 2012 roku i to tutaj zaczęłam swoją przygodę z bieganiem, dlatego trochę z sentymentem tu wracam i chciałabym wracać, ale….Moi znajomi powiedzieli pas i deklarują, że nie pobiegną tu za rok, bo organizacyjnie wpadka goniła wpadkę. Począwszy od tego, że półmaraton nam się wydłużył, bo organizatorzy źle wytyczyli trasę ( mówi się nawet o niemal pół kilometrowej dokładce - nie wiem ile w tym prawdy ), poprzez źle rozstawione punkty żywieniowe, drobny, ale zawsze napis na stadionie informujący, że biegniemy 26 edycję a to oznacza, że nakręciliśmy „Powrót do przyszłości„ i jakimś cudem pobiegliśmy półmaraton z roku 2017. Wszyscy narzekali na okropną zupkę z proszku ( nie wiem nie jadłam ) i to, że za pozostałe rzeczy warte zjedzenia trzeba było zapłacić. A już hitem dnia było losowanie nagród a raczej brak losowania. Zamiast tego był konkurs, który polegał na tym, że paru młodych, przystojnych facetów rzucało piłeczkami w trybuny pełne publiczności. Każda piłeczka to wyczytana wcześniej nagroda. Totalna porażka, bo żadna z pań nawet nie miała szans na walkę w tym mocnym męskim gronie. Ja profilaktycznie ustawiłam się z boku żeby nie brać udziału w czymś z góry skazanym na niepowodzenie. Dwa mogłam całość sobie obserwować. Znajomi, którzy byli bliżej i próbowali włączyć się do gry relacjonowali mi potem, że parę razy panowie niemal by się o tę piłeczkę pobili. Pozostawiam bez komentarza.
A sam bieg ? Dla mnie super ! Samopoczucie fantastyczne. Czasami było lekko i przyjemnie a innym razem trochę ciężej, ale w końcu to HM a nie spacer ! Kilka razy czułam, że biegnę gorzej i słabnę, szczególnie na ciemnej piaszczystej drodze między polami. Jakoś strasznie mi się ona dłużyła nie wiedzieć czemu. Ale biegło mi się lepiej niż w Poznaniu gdzie wyraźnie poczułam spadek formy i naprawdę nie dałam rady przyśpieszyć przed metą tak tu w Trzemesznie wręcz odwrotnie. Po wbiegnięciu na stadion dodałam gazu. Nieszczególny jest też odcinek rynku i okolic, bo biegnie się po kostce brukowej i to jest dosyć męczące, więc jak tylko mogłam to biegłam chodnikiem, jak inni. Trudno powiedzieć jaki naprawdę miałam czas przez te niedokładną trasę. Oficjalne wyniki to 2’04’’ brutto. Nie wiem ile to daje netto i ile należałoby odjąć gdybyśmy rzeczywiście pobiegli mniej. Przecież nie będę kopii kruszyć o te kilka minut ! Moi znajomi pokruszyli ich całą masę w drodze do domu !!! A mieli na to ponad 80 km ! Ok rozumiem ich rozczarowanie szczególnie, gdy walczy się o życiówkę z samym sobą.
W tym czasie w Poznaniu odbywał się bieg Wings for life. Ja rozwinęłam w Trzemesznie swoje własne skrzydła, bo biegłam dla kogoś, kto tego potrzebuje i może wiara w to, że jak dobiegnę i się nie poddam to przegonię chorobę, dodawała mi sił. Reszta się nie liczy.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora paulo (2015-05-08,08:11): trochę mi osłodziłaś mój brak startu :) Brawa za dobry nastrój i pozytywne myślenie :) Nurinka6 (2015-05-09,15:45): a to się cieszę :) - trochę miodu na osłodę. mam nadzieję, że się poprawią bo szkoda by było już tam nie biec.
|