2014-10-23
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| I Półmaraton (bardzo) Gliwicki (czytano: 1023 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://gliwice.eu/aktualnosci/miasto/i-polmaraton-gliwicki-za-nami
Nie namyślając się długo zgłosiłem się czym prędzej do I-go Półmaratonu Gliwickiego zaraz po rozpoczęciu zapisów. Już myślałem, że się nie doczekam. W końcu to miał być mój pierwszy półmaraton tak oficjalnie. Jednak ostatni tydzień przed startem to zleciał jak z bicza...
Czułem się świetnie. Nawet lepiej niż przed swoim pierwszym startem na 10 km, czy przed pierwszym startem w górach. Przygotowywałem się jak zwykle po swojemu do pewnego momentu jednak. Do momentu, w którym odkryłem spotkania organizowane przez organizatorów I-go Półmaratonu Gliwickiego oraz poszczególne firmy sportowe. Takie jak: Fitness Club 24 Gliwice, Sklep Biegacza Gliwice, SHAUSHA Sport Club, Grupa Biegowa Pędziwiatr Gliwice. Zaliczyłem może z 8, czy 9 spotkań w ciągu miesiąca. Nie jestem jednak pewien, które spotkania przypadły mi najbardziej do gustu, bo to jest tak, że spotkanie z każdą grupą miało dla mnie wielkie znaczenie i przynosiło konkretne efekty. Teraz to już tylko przekonany jestem, że samo bieganie to nie wszystko i postaram się o ile czas pozwoli na dalsze uczestnictwo w pewnych spotkaniach. Tym bardziej, że pogoda coraz mniej rozpieszcza to można się wyżyć do woli w deszczu i chłodzie.
Wracając jednak do półmaratonu, na który tak bardzo czekałem. I co? I nadszedł ten dzień, w którym odebrałem pakiet. Pozostały więc już tylko godziny do startu. Podekscytowany byłem jak nie wiem co. Jako, że startowałem z założeniem, że najlepiej będzie jak po prostu dobiegnę to miałem małe wymagania wobec siebie, bo czułem się dobrze. Świetnie wręcz. Kilka dni wcześniej test na 21 nie sprawił mi trudności po tych wszystkich treningach. Pewne moje warunki nie pozwalają mi na szaleństwa, więc każde ukończenie dalekich dystansów daje mi wielka radość. Cieszę się z dalekich wybiegań, a ograniczenia, limity, rekordy, coraz lepsze czasy nie interesują mnie :)... I tak trochę zastanawiałem się czy tylko zdążę na metę przed balonikiem z czasem 2:20. W końcu jednak 2:20 to już w moim zasięgu jest i nie ma co się szczypać. Jakże byłem zadowolony, gdy czas na mecie nie przekroczył 2:10 :) No, ale co z tego. Najważniejsza była radość z oczekującej żony i synka na mecie. Synek za wiele jeszcze nie rozumie, ale pamiątka będzie oczywiście.
Z mojego punktu widzenia impreza była przednia i jak na pierwszą tego typu w Gliwicach to muszę przyznać tzw. "szacun". W tak krótkim terminie przygotować taka zacna imprezę to nie lada wyczyn.
Ogrom ludzi, którzy zaangażowali się w całą organizację i obsługę, wykazał się profesjonalnym podejściem do najdrobniejszych detali. Wiadomo, że znalazły się takie osoby, które uszczypliwie zwracają uwagę na pewne sytuacje, ale to przecież pierwszy taki projekt w Gliwicach. Uwagi typu: dystans za krótki o 30 metrów wg Garmina, posiłek nietęgi - to są pierdoły przecież. Fakt, że było niedociągnięcie na dystansie 10 km, który to okazał się 13sto kilometrowym odcinkiem. To już bardziej skomplikowana bajka i być może jest ona z amelinium, więc jej nie skomentuję i nie umaluję.
Taki półmaraton to wspaniałe miejsce do spotkania wielu interesujących ludzi. Na mnie ogromne wrażenie zrobił 88-letni zawodnik, który wyglądał bardzo dobrze jak na swój wiek. Chciałbym w jego wieku jeszcze coś pobiegać.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |