2014-09-17
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Co ma oko do biegania (czytano: 1778 razy)
W poprzednim wpisie wspominałem, że mam wrażenie, że moja rzeczywista forma jest trochę lepsza niż by na to wskazywały wyniki osiągane na ostatnich zawodach. Teraz to wrażenie jeszcze się spotęgowało. W tygodniu po niezbyt udanym występie na połówce w Parku Śląskim zrobiłem jedno spokojne wybieganie, jeden mocny kros i jeden trening z krótkimi, ale bardzo szybkimi, bieganymi na maxa, sprintami. Na wszystkich, a szczególnie na krosie, czułem, że jest dobrze. Krosów po tej samej trasie biegam dość dużo i patrząc na tempo w jakim teraz je robię i na samopoczucie po nich, widzę, że jest zdecydowanie lepiej niż kilka tygodni temu. W ogóle, nie pamiętam, kiedy biegało mi się je tak dobrze.
A w niedzielę wybrałem się do Panewnik na Bieg Dzika, czyli leśny prawie półmaraton (19,5 km). Na początku, jak go na Dziku, było dość tłumnie na wąskich ścieżkach i trudno było złapać swój rytm. W nogach czułem też ostatnie treningi, więc biegło mi się dość ciężko. Ale wraz z kolejnymi kilometrami miałem wrażenie, że sił mi wcale jakoś szczególnie nie ubywa, a może nawet wręcz przeciwnie :). I wreszcie udało mi się zrobić to, co planowałem na każdym poprzednim biegu, ale nigdy mi nie wyszło, czyli systematyczne przyspieszanie. Każde z czterech prawie pięciokilometrowych kółek zrobiłem szybciej od poprzedniego – ostatnie w średnim tempie poniżej 5:20. A na mecie wcale nie czułem się tym razem umierająco – jest więc naprawdę duży postęp :). W domu sprawdziłem, że zrobiłem nawet swoją życiówkę na „dzikiej” trasie. W sumie nic wielkiego, bo zawsze biegam tam pół treningowo, ale zawsze coś takiego cieszy.
We wtorek, po dniu przerwy, zrobiłem kolejny kros po giszowieckich górkach i wyszedł mi chyba jeszcze lepiej niż w zeszłym tygodniu. I podobnie jak na Dziku, z każdym kilometrem biegło mi się lżej i szybciej. Aż szkoda było kończyć, ale było już pod wieczór i ciemno się robiło…
I to tyle dobrych wiadomości, teraz czas na gorsze. Zamiast bowiem dalej szlifować formę, muszę zrobić sobie krótką (?) przerwę od biegania. Dziś bowiem przeszedłem zabieg usunięcia małego guzka na powiece. Niby nic wielkiego, a w dodatku przecież oczami się nie biega, tylko nogami, ale jednak… Okulistka jakiś czas temu powiedziała mi, że będzie mnie czekać około tygodniowy post od biegania. Wydawało mi się to trochę bez sensu, i nie zamierzałem się tym przejmować, ale teraz czuję, że może jednak miała rację. Na razie oko trochę boli przy każdym gwałtowniejszym ruchu. No i nie wyobrażam też sobie biegania z jednym zasłoniętym okiem, tak jak mam teraz. Zapewne wyłożyłbym się na pierwszym napotkanym kamieniu albo korzeniu. Jutro idę na zmianę opatrunku, to się dopytam dokładnie, kiedy będę mógł już używać obu oczu, no i kiedy rana zagoi mi się na tyle, aby bezpiecznie biegać. Mam cichą nadzieję, że potrwa to krócej niż tydzień, bo taka przerwa na dwa i pół tygodnia przed maratonem na pewno nie jest wskazana. Boję się jednak, że na połówkę do Bytomia w najbliższą niedzielę, nie będę mógł jechać. Szkoda, bo to miał być ostatni mocny sprawdzian przed Silesia, no i poza tym startowałem dotąd w Bytomiu od pierwszej edycji tego biegu. Ale jednak zdrowie jest najważniejsze…
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu DamianSz (2014-09-19,08:46): Biegnij w Tychach to będę Twoim przewodnikiem ;-) creas (2014-09-19,10:12): Damian, wtedy nie miałbym innego wyjścia, tylko musiałbym zrobić mocną życiówkę ;).
|