2014-03-29
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Koniec wiosny (czytano: 1286 razy)
Od Biegu Wiosennego minął już tydzień, a ja jeszcze nic o nim nie napisałem. Głównie z braku czasu, ale też trochę dlatego, że nie bardzo było o czym pisać. Można powiedzieć: bieg bez historii – ale raczej w pozytywnym znaczeniu. To znaczy, dokładnie taki, jakiego się spodziewałem – bez fajerwerków, ale też bez wtopy. Po prostu, dobrze wykonana robota i tyle. Założyłem sobie, żeby pobiec poniżej 50:00, i udało się ten plan minimum zrealizować niemal co do sekundy, a dokładniej, co do dwóch sekund :). Pewnie, że lepiej by było złamać te pięćdziesiąt minut brutto, a nie netto, i o dwadzieścia sekund, a nie o dwie, ale wybrzydzać nie będę. Jestem zadowolony z tego wyniku, bo myślę, że dość dobrze pokazuje, na co mnie obecnie stać. Widać po nim, że wygrzebałem się już z zimowego dołka i jestem dokładnie w tym miejscu, w którym byłem rok temu o tej porze. Teraz muszę tylko tę formę utrzymywać i za jakiś czas będę mógł się zacząć spokojnie przygotowywać do... jesieni.
Bo jeśli chodzi o wiosnę, to w zasadzie mogę ją uznać za już zakończoną. Z maratonu w Łodzi zrezygnowałem definitywnie. Forma jeszcze nie ta, a w dodatku zbyt dużo innych zajęć zwaliło mi się teraz na głowę. Z tego ostatniego powodu zrezygnowałem też z jutrzejszej połówki w Żywcu. W kwietniu pobiegnę jeszcze najwyżej tylko w GP Mysłowic i Panewnickim Dziku. Na więcej na pewno nie będę miał czasu i głowy. Przez najbliższy miesiąc muszę się skupić na sprawach zawodowych, a wszystko inne odchodzi na dalszy plan. Dopiero, gdy mi się to wszystko w pracy przewali, gdy już sobie po tym odpocznę, to gdzieś tak w połowie maja będę mógł wrócić do biegania bardziej na poważnie. I pewnie również dopiero wtedy coś nowego tu napiszę.
A na zdjęciu wspomnienie z biegowego powitania i... pożegnania wiosny w Parku Śląskim.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |