Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [14]  PRZYJAC. [31]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
creas
Pamiętnik internetowy
"Wciąż biegnę i biegnę, dobrze mi z tym... " (TSA)

Krzysztof Wieczorek
Urodzony: 1968-07-02
Miejsce zamieszkania: Katowice
99 / 109


2014-03-13

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Kocham ten stan... (czytano: 1658 razy)

 

Kasia Nosowska z Heya śpiewała kiedyś:
Kocham ten stan,
Cudowne sam na sam,
Kawa i ja,
Papierosy, kawa, ja.
Nuciło mi się to dziś w głowie w czasie treningu po lesie, tylko że z lekko zmienionym tekstem: zamiast kawy i papierosów wstawiałem wiosnę i bieganie. Szło to mniej więcej tak:
Kocham ten stan,
Cudowne sam na sam,
Wiosna i ja,
Bieganie, wiosna i las.
No, może nie było to takie całkiem sam na sam, bo był jeszcze ze mną pies (oczywiście na smyczy, jakby ktoś miał wątpliwości). Ale w każdym razie na pewno czułem, że naprawdę kocham ten stan. Piękna pogoda, choć jeszcze nie gorąco. W lesie już śpiewające ptaki, pierwsze kwiatki i motyle. A forma rośnie. Aż chce się biegać :)
Jak już chyba ostatnio pisałem, to zimowe zapuszczenie się w treningach ma na pewno jeden pozytywny aspekt. Teraz forma rośnie niemal w oczach. Z każdym treningiem czuję i widzę, że jest lepiej. Miesiąc temu na zawodach „Z biegiem natury” chciałem przebiec 5 km w tempie po 5:00 i nie potrafiłem tego zrobić. Skończyło się na 5:07, a na mecie byłem tak zmachany, że przez parę minut nie bardzo wiedziałem, co się dzieje. A wczoraj 5 km w tempie po 4:59 zrobiłem sobie na samotnym leśnym treningu. I wcale nie było to bieganie „w trupa”. Po skończeniu tych pięciu kilometrów nie padłem na ziemię, tylko trochę zwolniłem i pobiegłem dalej do domu. A dziś miałem całkiem sporo sił na 14 km kros, od którego zacząłem ten wpis. Te krosy po okolicznych górkach staram się biegać regularnie raz w tygodniu i też widzę duży postęp. Podbiegi, na które jeszcze niedawno wdrapywałem się niemrawo sapiąc jak lokomotywa, teraz pokonuję o wiele lżej i jeszcze piosenki chodzą mi w tym czasie po głowie :).
Pomimo że forma tak fajnie rośnie, jestem już niemal pewien, że w żadnym wiosennym maratonie nie wystartuję. Po pierwsze, to jeszcze nie jest forma na maraton (tzn. na walkę o maratońską życiówkę) i obawiam się, że przez miesiąc nie zdołam jej do tego stanu doprowadzić. Nie robiłem żadnych długich wybiegań powyżej półmaratonu i na pewno by się to odbiło na trasie. Po drugie, pod koniec kwietnia, niedługo po wstępnie planowanym maratonie w Łodzi, czeka mnie Bardzo Ważne Wydarzenie w pracy, do którego muszę się dobrze przygotować. Zabierze mi to trochę czasu, a przede wszystkim nerwów. Biegania do tego czasu będę na pewno bardzo potrzebował, ale raczej jako odtrutki i odskoczni od spraw zawodowych. Nie chcę sobie jeszcze dokładać do tego reżimu treningowego i startowego maratońskiego stresu.
Tak więc, zamierzam teraz skupić się na radosnym bieganiu po lesie i startach w mniej wymagających okolicznych imprezach. W najbliższą niedzielę kolejny Panewnicki Dzik. W lutym zrobiłem go w średnim tempie po ok. 5:40. To teraz wypadałoby trochę szybciej – po 5:35, albo nawet lepiej. Ale raczej nie w jednym tempie przez cały bieg; wolałbym coś w rodzaju BNP. Najpierw wolniej (bo pewnie i tak na pierwszym okrążeniu będzie tłok na trasie), potem trochę szybciej, i na ostatnim kółku już z pełną mocą. Zobaczymy co z tego wyjdzie. A za półtora tygodnia Bieg Wiosny w Parku Śląskim – pierwszy od pół roku bieg po asfalcie. Ale o tym napiszę pewnie następnym razem.

A na zdjęciu pierwsze leśne kwiatki


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


DamianSz (2014-03-14,11:50): Takie zakochanie to piękny stan, trzeba tylko uważać, zeby się nie zapomnieć, bo łatwo wtedy złapać kontuzję. Ja podobnie jak Ty odkładam bicie rekordów na jesień, ale wiosennego maratonu (albo i dwóch) nie odpuszczę.
Katan (2014-03-14,13:11): a ja wiem skąd to zdjęcie ;)
creas (2014-03-14,18:23): Damian, zakochanie to w ogóle niebezpieczny stan. Na szczęście ja już stary jestem i doświadczony, więc może sobie krzywdy nie zrobię :). Maratonu trochę mi szkoda, ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Jeszcze sobie to odbiję!
creas (2014-03-14,18:25): Tomek, myślę, że dobrze wiesz :). My z Mają nazywamy te kwiatki (a raczej ich pączki) "kapustkami" i zawsze bardzo się cieszymy, gdy się pojawiają. Bo to pierwszy widoczny znak wiosny.
paulo (2014-03-17,12:23): też zakochałem się w byciu tym stanem i trwa to juz ładnych kilka lat :)
creas (2014-03-17,20:52): Paulo, i tego się trzymajmy :)







 Ostatnio zalogowani
Wojciech
19:52
tarasekbr
19:39
marekszk84
19:38
kmajna
19:01
mirek065
17:56
42.195
17:40
agafpaw
17:36
cumaso
17:33
Małgorzata Osak
17:24
Hubert87
17:07
orfeusz1
16:59
Mr Engineer
16:48
janusz9876543213
16:47
Zedwa
16:39
mar_ek
16:22
uro69
16:17
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |