2013-02-10
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| każdy robi to co lubi (czytano: 440 razy)
Wczoraj po południu pognałam do lasu. Trasa identyczna jak tydzień temu, z tym że po błocku nie było już prawie ani śladu.
Dwa tygodnie temu było biało i mroźnie. Tydzień temu odwilż. Biegnę do lasu. Pada deszcz przechodzący w deszcz ze śniegiem. Ale co mi tam - nawet przyjemnie jest :)
Dobiegam do granicy lasu (w zeszłą sobotę) i wśród sosen stoją 2 żule i piją piwo. Moja pierwsza myśl: w taką pogodę pić piwo? Nie wiem co oni sobie myśleli, ale jedyne co mi przyszło do głowy, o czym mogli myśleć, to: w taką pogodę biegać...? hehe :)
KAŻDY ROBI TO CO LUBI!!!
I pognałam dalej. Aby przebiec wymyśloną i obliczoną trasę (ok. 16 km) pokonałam wzdłuż i wszerz prawie cały mój las. Błocko chlapało spod butów. Gdzieniegdzie trzeba było uważać by nie fiknąć orła do kałuży. Biegło się wolno i ostrożnie. A największą niespodzianką była zalana roztopami łąka (w ten sposób w 100% nie biegłam po wymyślonej trasie, bo musiałam się cofnąć tą samą drogą i odbić na równoległą ścieżkę).
Pomimo tego, że tydzień temu zmokłam i nie miałam suchej nitki na sobie biegło mi się znacznie lepiej niż wczoraj. Dodatkowo tydzień temu miałam od około 6-7 km niemiłą niespodziankę - odcisk. Na początkowych metrach, zaraz po wyjściu z domu, wbiegłam w kałużę i zamoczyłam skarpetkę. Po kilku kilometrach odcisk gotowy...
Wczoraj natomiast brakowało mi mocy. Czułam się jak silnik samochodu, który dławi się paliwem. Po chwilowym przyspieszeniu zwolnienie do żółwiego tempa. Cieszyłam się jednak, że biegnę po lesie (a nie jak w tygodniu po osiedlowym bruku) i że odkrywam na znanych mi ścieżkach kolejne "nowości": np. rozryty przez sarenki mech, stukającego dzięcioła, końskie "pączuszki" itp. Jedyne co się nie zmieniło, to to wielkie bajoro na łące.
Ostatni kilometr, to jest zawsze taki stromy i dość długi podbieg. Wybiegam z Czapnicy na szosę, ale biegnę poboczem, bo ruch w kierunku podpoznańskich miejscowości jest dość spory na tym odcinku.
Biegnę i myślę, że nawet dobrą robotę wykonałam i za tydzień lub dwa trzeba będzie zwiększyć dystans do tych co najmniej 20 km. Nagle z naprzeciwka nadjeżdża sznur samochodów. Z pierwszego ktoś na mnie trąbi i kiwa pozdrawiając "po biegowemu".
Po pierwsze się przestraszyłam i mogłam się potknąć o swoje już trochę zmęczone nogi. Po drugie - czy ten potencjalny biegacz siedzący za "kółkiem" swojego samochodu i trąbiący na mnie, poruszający się z naprzeciwka z prędkością co najmniej 5x szybszą niż moja myśli, że może ja go rozpoznam zza szyby auta? Po trzecie biegłam poboczem, a nie szosą, więc nie trąbił by zwrócić uwagę bym ustąpiła. Ostatnią, czwartą opcją jest taka - kierowca wróci do Polski z Grecji i z przyzwyczajenia zatrąbił na dziewczynę na drodze.
Szczerze...? Nie mam pojęcia kto to był. Po geście pozdrowienia domyślam się, że to biegacz, bo inni przeważnie nie trąbią i nie kiwają rękoma...
Każdy robi to co lubi - a ja sobie biegam. Po lesie...
A na zdjęciu - wczorajsza zaplanowana trasa.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Namorek (2013-02-10,22:58): Brawo . Wiosna bedzie Twoja . Zycze dalszej determinacji oraz sil do.pokonywania coraz dluzszych dystansow :-))) michu77 (2013-02-11,08:08): ...to mogłaś już wpaść w niedzielę na Dębinkę i polatać z mapą ... paulo (2013-02-11,08:47): fajna trasa :) Gratuluję powrotu do pełni sił. ineczka16 (2013-02-11,21:07): Roman - no mam taką nadzieję. Maraton zbliża się wielkimi krokami a ja człapię się w żółwim tempie... Ale małymi kroczkami zwiększam sobie dystans i organizm na razie się nie buntuje (np. zakwasy, kontuzje itp.). Pozdrawiam! ineczka16 (2013-02-11,21:11): Michał - nie wiedziałam że jest taka impreza tuż pod nosem. Następnym razem daj wcześniej cynka, jakby co :) a co do Dębiny - to w zeszłym tygodniu zamknęli przejście na moście kolejowym między Starołęką na Dębiną (można dostać mandat za chodzenie tamtędy na skróty)... Trochę żal mi tego przejścia bo często z niego korzystałam (rower czy spacer). ineczka16 (2013-02-11,21:14): Paweł - może i fajna, ale mój las jest już dla mnie trochę za mały i momentami nudnawy. Lubię go bardzo, bo to mój las, ale nie przepadam za kręceniem się w kółko, chociaż czasem ma to swoje plusy. Nie mogę się doczekać wiosny, gdy w towarzystwie rowerzysty będę mogła zapuścić się dalej - do innego lasu w kierunku Rogalina lub do WPN :)
|