2012-06-20
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Smutek biegania… (czytano: 3501 razy)
Dzisiaj znowu biegałem sam. I myślałem. Głównie nad tym, czy bieganie może być smutne ? Bo o radości biegania napisano już całe tomy, natomiast o biegowym smutku prawie, albo na pewno nic. A przecież bieganie naprawdę może być smutne. Czasem nawet bardzo. Wiem o tym dobrze, bo przebiegłem w ostatnich latach prawie dwadzieścia tysięcy kilometrów i nie zawsze z radością i uśmiechem na ustach. I na ogół samotnie. Tak jak teraz…
No więc, kiedy bieganie może być smutne ? Przede wszystkim wtedy, gdy przestaje sprawiać radość i zaczyna być rytualnym obowiązkiem. Bo przecież muszę… iść pobiegać. Ale może być też smutne w innych sytuacjach. Jakich ? A na przykład takich:
- gdy bieganie nam nie wychodzi – trenujemy, biegamy, staramy się i robimy wszystko jak najlepiej, a tu… ciągle stoimy w miejscu. Zero postępu. Wtedy pojawia się zwątpienie, a zaraz za nim cicho wkrada się biegowy smutek i czasem zostaje na dłużej;
- gdy coś nas boli – w naszym ciele (kontuzja) lub co gorsza gdy dotyczy to naszej duszy, bo wtedy samotne bieganie zamiast pomagać, może być jeszcze większą udręką (bo: biegniemy i myślimy, biegniemy i myślimy… niekoniecznie pozytywnie);
- gdy docieramy do „rozdroża” i nie wiemy, gdzie i po co biec dalej ? Kiedy zaczynamy wątpić w cały sens tego naszego biegania i pojawiają się myśli w rodzaju: „po co to robię ?”, „co mi to daje ?”, „po diabła mi to całe bieganie jest potrzebne ?”. Przecież „normalni” ludzie, nie zrywają się zimą bladym świtem z łóżka, żeby biegać ! Albo styrani po pracy, późnym wieczorem truchtają po ciemku te swoje kilometry …;
- gdy pogoda jest do bani, a mijający samochód ochlapie nas breją z brudnej kałuży. Gdy pot ściekający po twarzy zamarza na policzkach i szczypie. Gdy deszcz zacina, a zimny wiatr zatyka oddech. Lub gdy jest cholernie gorąco i nogi nie chcą nas w ogóle słuchać, a płuca jakby ktoś wypalał żelazem. Wtedy też, jeśli nie ma „kogoś” obok, potrafi być smutno. Czasem bardzo smutno;
- gdy start (np. w maratonie) kompletnie nam nie wyjdzie, a przygotowywaliśmy się do niego całymi miesiącami. Najpierw jest złość (tyle wysiłku i wyrzeczeń na nic !), potem przychodzi rezygnacja (a po co to wszystko ?), a za nią znowu się skrada ten biegowy smutek...
- gdy ciągle biegamy sami i… „jest już ciemno”, zimno i pada deszcz, a muzyka, która nam towarzyszy już dawno się „zużyła” nie dając jak kiedyś pozytywnych emocji oraz biegowego power’a. Wtedy „samotność biegacza” potrafi naprawdę mocno dokuczyć, a smutek to przecież jej wierny towarzysz…
- gdy nic nam się nie chce, a musimy swoje wybiegać, bo przecież przygotowujemy się do ważnego dla nas biegu. W końcu idziemy, bo wewnętrznie czujemy, że musimy..., ale nie będzie to z pewnością bieganie radosne. Smutek będzie zwykle stał już za drzwiami naszego mieszkania. Jak go tam nie będzie, to spokojnie… dopadnie nas gdzieś na trasie w najmniej spodziewanym momencie.
To zaledwie kilka luźnych myśli o tym smutku, które przyszły mi do głowy w trakcie dzisiejszego biegania. Pewnie są jeszcze jakieś inne sytuacje w których smutek towarzyszy bieganiu, ale mój dzisiejszy dystans to było tylko 10 km, więc za wiele czasu na przemyślenia nie miałem…
W każdym razie, jak już kończyłem to przestało właśnie padać i pomyślałem sobie, że w tym smutku biegania jest też zawsze jakaś nadzieja. A to „smutne bieganie” jest też potrzebne, jak deszcz po upalnym dniu, który oczyszcza powietrze. Dlatego – „Kiss the rain…” i biegnij dalej, bo nigdy nie wiadomo, kiedy smutek się skończy i radość biegania znowu powróci...
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora jacdzi (2012-06-20,21:44): Nigdy nie zastanawialem sie nad smutkiem biegania. Przeczytalem z uwaga, ale w moim przypadku, kazda z sytuacji wymienionych, z bolem wlacznie, wciaz jest radoscia z tego ze pokonuje kilometry i wlasne slabosci. Oby tak bylo zawsze. snipster (2012-06-20,22:00): Musi być słońce żeby były chmury... po nich znowu jest słońce. Trzeba po prostu być pośrodku henioz (2012-06-21,09:28): "A po nocy przychodzi dzień,
A po burzy spokój"- Adam Sikorski szydlak70 (2012-06-21,23:59): bardzo fajny blog.. Rufi (2012-06-22,23:02): Cos w tym jest. W tym sęk, ze wolę sie zesmucic strasznie nic nie biegac. dako (2012-06-23,10:22): dobre myśli Krzysiu,zgadzam się z nimi dodając jeszcze dołujące sytuacje życia codziennego,które chciało by się jak zawsze rozwiązać bieganiem po lesie - a to nie pomaga!!!
Wtedy też pojawia się ten "smutek biegania" i pytanie - po co mi to,bo skoro nie pomaga.....??? Krissmaan (2012-08-18,12:28): Krzyś! Oczywiście powinienem starać się zaprzeczać i obalać istnienie takich emocji. Powinienem ale tego nie zrobię bo smutek mimo że nie jest łatwym i miłym doznaniem jest częścią naszego życia i na pewno pozwala na szersze spektrum poznania tego czym nazywamy życiem. Wartość smutku możemy poznać kiedy życie przemienia go w radość. Amplituda tych doznań daje poczucie, że coś się dzieje w naszym życiu. W smutku łatwiej definiujemy otaczający nas świat i stajemy się bardziej wrażliwi. Nie obalę zatem tych ciekawych i prawdziwych spostrzeżeń.
|