2012-05-20
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| VII Bieg z okazji 92 urodzin Błogosławionego Jana Pawła II - Kraków (13,5km) 20 maj 2012 (czytano: 431 razy)
Nie mogłam sobie darować startu w tych zawodach - to jedna z moich ulubionych imprez biegowych. Nie powinnam startować, bo właśnie uczę się biegać na nowo, ale jak tu odpuścić sobie spotkanie z Mateuszem-championem, dzielną Beatką, skupionym na rekordach Mariuszem, Leszkiem (małą dygresja odnośnie Leszka- mój mąż nakręcił go kamerą w jaki sposób biega i okazuje się, że ma naturalny talent do biegania -koniec dygresji:)), zawsze obecnym na każdych zawodach Mirkiem oraz mogę wymieniać bez końca - Anią, Grzegorzem, Robertem...
I na dodatek mój małżonek przeszedł moje najśmielsze oczekiwania w kibicowaniu - wyprawił mnie na starcie, a później nieoczekiwanie pojawił się na półmetku około 7 km od startu, no i zdążył wrócić na metę. Sama się zastanawiałam jak dobrnął z Skotnik do Tyńca, ale okazało się, że nie dotarł tam pieszo - samochód i determinacja wystarczyły:)
Wracając jednak do mojej techniki biegania - uczę się biegać chociaż wydawało mi się, że nie ma nic prostszego niż ubrać buty i ruszyć na ścieżkę by czuć wiatr na twarzy, a w duszy nie mieć nic poza świętym spokojem :)
Pierwszy etap nauki to oglądanie biegających małych dzieci ( moja mała chrześnica jest w siódmym niebie, że może się popisywać:)). Kiedy widzę z jaką lekkością biegają te maluchy to wierzyć mi się nie chce, że to takie łatwe, lekkie i mało męczące. I podobno wiek ani kondycja nie mają tu większego znaczenia - chodzi tylko o technikę.
W takim razie trenuję.
W czwartek przed zawodami zrobiłam 6 kilometrów treningu tak jak zrozumiałam- usztywnić stawy, wyluzować mięśnie, podciągać piętę do góry mięśniem dwugłowym uda i lądować na śródstopiu pod środkiem ciężkości. Tylko okazało się, że chyba nic nie zrozumiałam, bo gdzie jest ta lekkość!?
Z treningu wróciłam obolała i zniechęcona - ciężko było jak przy łopacie w kamieniołomie.
Oczywiście na zawodach też próbowałam uszczknąć co nieco z nowej techniki - efekt: czas miałam gorszy niż zwykle i byłam bardzo kondycyjnie wymęczona.
Jeśli szukać na siłę jakiegoś pozytywu, to jest jeden, jedyny i malutki plusik - wydaje mi się, że ogólnie mięśnie nóg(czworogłowy uda i łydka) nie były przepracowane jak na pokonany dystans.
Pocieszył mnie Grzegorz- „Jak zmieniasz technikę to tylko dwa lata boli, a potem jest już z górki...”
Za to w nagrodę dostąpiłam zaszczytu zrobienia sobie fotki w mistrzowskim towarzystwie :)
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Beata28 (2012-05-21,16:37): Tereska miło było się znów spotkać :) Pozdrowienia dla męża, który kibicował z moimi rodzicami w Tyńcu :):) golon (2012-05-21,20:57): no wiesz ja też się tak zastanawiałem na 6km jak Mirek tam dotarł :D a dzięki za spotkanie i zdj. wspólne ze mną i Robertem :) było fajnie pogadać choć chwilkę Te_Renia (2012-05-21,22:16): Zapewniam- cała przyjemność po mojej stronie :) :) :)
|