2012-03-09
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Małgosiu ! - jestem spragniony (czytano: 3474 razy)
Był maj 2010r roku, niedziela powitała nas pięknym słońcem.
Po kawie ruszamy więc z Małgosią nad zalew na Borkach,
bo tam dzisiaj "Cały Radom biega".
Wcześniej były rózne dywagacje, gdyż od czwartku walczyłem
z przeziębieniem. Chciałem je zdusić pod "dwiema pierzynami"
i chyba wszystkie sole mineralne z siebie wypociłem.
No, ale kataru już prawie nie ma, jedziemy.
Jeszcze przy rejestracji była dla mnie szansa wymigania się,
bo wolontariusze zwrócili uwagę na Małgosię i ją chcieli
koniecznie zachęcić do biegania. Małgosia jednak wskazała
na mnie i zostałem zapisany na liste startową do biegu
na dwa okrążenia wokół zalewu (2* 1820m).
Przypomniałem sobie na pocieszenie, że w czasach szkolnych,
na jakichś zawodach powiatowych, oprócz planowanego biegu
na 400m , zaliczyłem skok w dal, wzwyż i bieg na 3km, bo
punkty były potrzebne dla drużyny.
Ponad 3km naraz jeszcze w życiu nie pokonałem, ale to drobna
różnica, więc co tam, damy radę.
Nr startowy dostałem "365", ładny, mówi Małgosia, to tyle
ile dni w roku, będziesz biegał na okrągło, no i dobrze.
Usiedliśmy na ławeczce, 50m od "start-meta".
Mielismy dobre picie, doprawiało się całą noc /miód z wodą/,
nawet kubki plastikowe Małgosia miała, aby mnie zasilić
po 1-szym okrężeniu.
Małgosia ciągle mi przypominała o rozgrzewce, ale ja zrobiłem
parę skłonów przed ławeczką i wolałem usiąśc, porozmawiać,
a siły chciałem zostawić na bieg.
Mówiłem, że może picie nie będzie potrzebne, bo widzę jakieś
chmurki, bo błękit nieba zanika ...
Ustawiam się na starcie, skromnie w środku grupy, ale Małgosia
cały czas macha rękoma żebym się przesunął bliżej, chce mi
zrobić zdjęcie.
Znalazłem się w 2-gim szeregu, nagle strzał,wszyscy ruszyli,
a ja nie mam gdzie uciekać, z lewej woda, z prawej wysoki płot,
z tyłu tłum, tylko do przodu ...
Po 200-tu metrach byłem "ugotowany".
Zaczęło się uspokajać, przerzedzać, mogłem zwolnić,
obejrzałem się, za mną wielu. Przede mną jeszcze ponad 3km.
Biegnę siłą rozpędu, w gardle robi się sahara, suchość okrutna.
Byle dobiec do ławeczki, tam jest moja Małgosia,
ona ugasi me pragnienie.
Widzę z daleka, że Małgosia wstaje, trzyma coś w ręku, dobiegam,
i co ? i nic !!! , w ręku był telefon,
Małgosia chciała mi zrobić zdjęcie, miała dobre intencje,
próbowała uwiecznić mój wysiłek.
Potem mówiła, że zdjęcie się nie udało, bo za szybko biegłem.
Jakie szybko ! - no może miałem parę żywszych kroków, taki rzut
na taśmę tzn. na wyimaginowany kubek, ale potem to było już
tylko gorzej. Mijał mnie kto chciał.
Dopiero 20 m przed metą, gdy usłyszałem za sobą jakiś szmer,
to skoczylem do przodu i juz nie pozwoliłem się wyprzedzić.
Nawet za bardzo skoczyłem, bo za metą musiałem ostro wyhamować,
aby zawrócić w stronę ławeczki, bo tam była moja Małgosia,
ona ugasiła me pragnienie.
Mówiła potem że byłem blady jak ściana.
P.S. Właściwie, naiważniejsze co chciałem przekazać można ująć w paru słowach : Kochani, nie startujcie od razu po przeziębieniu, szkoda zdrowia ...
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu madawydar (2012-03-09,18:38): Ja też mam swoją Basię, co stoi na ulicy z butelką wody dla mnie w czasie maratonu w moim mieście, bo w maju Radom, a we wrześniu cały Wrocław biega.
Pozdrawiam serdecznie. Inek (2012-03-11,09:20): Wieniek -dziękuję, do zobaczenia na Hasko, ale jeszcze nie w tym roku - pozdrawiam serdecznie Truskawa (2012-03-12,12:40): Bliska osoba na trasie to najważniejszy składnik biegania. A nie wiem czy ten apel coś da. Biegacze są niereformowalni. No chyba, że jakiś kolejny biegacz przekoana sie, że nie warto biegać po chorobie. :)
|