2012-02-07
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| V tydzień (czytano: 520 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.endomondo.com/workouts/user/1060973
Przygotowania idą PEŁNĄ PARĄ!!!
Poniedziałek: aura za oknem jest coraz bardziej niekorzystna dla mnie biorąc pod uwagę mój bieżący stan zdrowia tzn. delikatna infekcja górnych dróg oddechowych, która może się zaraz przerodzić w coś groźniejszego jeżeli nie będę uważał na wszystkie, nawet te najmniejsze, szczegóły. Dlatego dzisiejszy trening zrobiłem w klubie na bieżni. Co prawda coraz bardziej zaczynam tęsknić za bieganiem w naturalnych warunkach, ale bądź co bądź trzeba się cieszyć z tego co się ma, niektórzy nie mogą biegać i cierpią z tego powodu jeszcze bardziej. W sumie wyszło równe 12km przez 64’05” co dało średnie tempo 5’20”/km. W tym Pod koniec na pobudzenie i lepsze dokrwienie zrobiłem 5x100m przebieżek, każda z coraz wyższą prędkością. Ale cudne uczucie móc biec coraz szybciej i szybciej nie męcząc się przy tym.
Wieczorem dokładnie po trzech godzinach przerwy, w których starałem się maksymalnie zregenerować zrobiłem drugi trening. Nie był to co prawda trening biegowy, ale i tak bardzo wartościowy jak dla mnie, a mianowicie 45minutowy SPINNING. Podczas takiego treningu daję naprawdę z siebie wszystko a przy tym jestem BARDZO SZCZĘŚLIWY I SPEŁNIONY. Ci, którzy mnie znają mogą to z całą pewnością potwierdzić.
Wtorek: dzisiaj czas na odpoczynek i LENIUCHOWANIE - też mi się od czasu do czasu należy.
Środa: tydzień temu w środę podbiegi robiłem jeszcze na dworze przy delikatnym mrozie. Dziś niestety nie dało rady, -14ºC co jak na taki trening jest już lekkim przegięciem, dlatego skorzystałem z dobrodziejstw techniki i wskoczyłem na mechaniczną bieżnię w jednym z lubońskich klubów. Standardowy trening BPG według J.Danielsa czyli 26’ rozgrzewki w spokojnym tempie następnie BPG 5x na zmianę raz 200m raz 300m (przerwy na zmianę raz 300m raz 400m) + na koniec na wyciszenie 10’ Easy. Podbiegi tak jak zawsze wykonywane były pod 4% kątem nachylenia.
Tempo na podbiegach wynosiło 4’26” natomiast w przerwach i na odcinku Easy 5’05”.
Suma 13,11km w czasie 64’07”
Czwartek: miał być trening tempowy (według Danielsa 6x1600m p.1-2’), ale postanowiłem dziś postawić wszystko na jedną kartę tzn. albo się wyleczę i podniosę swoją odporność tym co zrobię, albo jeszcze bardziej się dobiję.
Pokusa biegu w takich warunkach atmosferycznych (-12ºC mroźne bez wietrzne i suche powietrze) była bardzo silna, gdyż wiem co mnie omija podczas biegania na bieżni.
Wszystko skrzypi pod każdym postawionym krokiem, cała przyroda „zamarła”. Słychać tylko cichy śpiew ptaków, które poszykują pożywienia i trzaski drzew które „wiją” się od silnego mrozu.
Wrażenia z biegu BEZCENNE !!! Jak wróciłem do domu byłem zmarznięty i zasmarkany ale bardzo szczęśliwy i zadowolony. To JEST TO czego mi bardzo brakowało, ale wiem też, że mocne akcenty nie są możliwe do zrealizowania w takich warunkach.
Cały trening trwał nie za długo aby nie narażać zbytnio gardła i innych części ciała na zbytnie wychłodzenie. W sumie w czasie 42’47” przebiegłem 7,85km co dało 5’27”/km.
Po trzygodzinnej przerwie dodatkowo poszedłem jeszcze na wieczorny Spinning.
Piątek: po wczorajszym treningu cały czas czułem się wspaniale i chciałem dokonać powtórki z rozrywki. Dlatego szybki powrót do domu po pracy wskok w zimowe ciuszki biegowe i ruszamy w TEREN !!! Dzisiaj było jeszcze lepiej niż wczoraj troszkę słabszy mróz bo aż o całe dwa stopnie cieplej ( -10ºC :))) ) słonecznie i bez wiatru co dawało idealne warunki, no może nie na ściganie się, ale na oderwanie od szarej codzienności i na naładowanie pozytywną energią akumulatorów.
10,2km w czasie około 50min około ponieważ GPR miał zawieszkę i za późno zastartował.
Na dokładkę wszystkiego postanowiłem pójść jeszcze na masaż, na którym nie byłem od około trzech tygodni. Po tak intensywnych tygodniach wiedziałem, że może być nie ciekawie, tym bardziej, że czułem już, że nogi są dość zmęczone i faktycznie tak było. Na początku po pierwszym muśnięciu po mięśniu czworogłowym wiedziałem, że dziś nie wyjdę szczęśliwy.
Sobota: rano gdy się obudziłem i zrobiłem pierwsze kroki do toalety myślałem, że dzisiejszy trening będzie treningiem nastawionym raczej na regenerację, niż na rozwój. Po kilku minutach, a może po godzinie zacząłem pomału zmieniać koncepcję dzisiejszego treningu z racji tego, że zmęczenie miało tendencję do zmniejszania się. A brzmiała ona tak: zobaczę jak będzie wyglądał pierwszy odcinek interwałowy, a potem zdecyduję czy iść dalej w tym kierunku czy zmienić - zwolnić.
Po 10min rozgrzewki którą byłem zmuszony zrobić na rowerku z braku wolnych bieżni i krótkim rozciąganiu przeszedłem do sedna sprawy. Pierwszy odcinek zrobiłem bez większych problemów nawet miałem wrażenie, że jest mi troszkę za wolno, ale nie przesadzajmy bo to dopiero początek. Ostatnią część z racji tego, że miałem jeszcze zapas mocy i dobre samopoczucie zrobiłem delikatnie szybciej.
Suma 11km w czasie 48’59” - interwały 7x800m każdy odcinek 3’50”
Niedziela: to pora na długie wybieganie; niestety tak jak w zeszłym tygodniu i tym razem też na bieżni. To był trening z typu gdzie wszystko jest ok. W okolicach około 15km czułem że mogę dziś zrobić DUŻO przy możliwie małym nakładzie sił !!! Nawet pojawiła się myśl, że dziś mógłbym biec maraton. No może nie w takich warunkach tzn. nie na bieżni lub na zewnątrz w mrozie.
Suma dzisiejszych zmagań z „mechaniczną taśmą” wyniosła: 1h56’26” co dało 23km ze średnim tempem 5’04”/km
Całkowity kilometraż miał się w tym tygodniu zmniejszyć, a wyszedł jeszcze większy, ale tak jak zawsze apetyt rośnie w miarę jedzenia - 77,16km :)))
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Pralinka (2012-02-07,13:52): Dobrze , że aptetyt dopisuje, bo i tegoroczne daniowe starty to niezłe kąski!P O W O D Z E N I A
|