Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [21]  PRZYJAC. [13]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
bmorski
Pamiętnik internetowy
Biegnij ojciec, biegnij !

Marek Bramorski
Urodzony: 1962-10-14
Miejsce zamieszkania: Piła
21 / 34


2012-01-08

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Bieg Trasą Mostów Trzech Króli, czyli po cholerę biegać jeśli można leżeć (czytano: 412 razy)

 

To był mój pierwszy wyścig w tym roku. Piła ponownie stanęła na wysokości zadania i tym razem siłami miejscowego TKKF, zorganizowany został bardzo sympatyczny bieg. Trasa przypominającą nieco tę, która okala poznańską Maltę, wiodła nadrzecznymi bulwarami i mostami łączącymi brzegi Gwdy.
Mimo kiepskiej pogody do biegu stanęła spora grupka biegaczy. Było prawie wszystko to co decyduje o powodzeniu tego typu imprez z bardzo dobrą grochóweczką, medalami i brakiem wpisowego włącznie.
Naprawdę było całkiem OK (krótka relacja z biegu dostępna jest tutaj i tutaj

Dla mnie jednak był to bieg wyjątkowy nie tylko z tego powodu, że inaugurujący sezon startowy w 2012 r. ale także dlatego, że dopadł mnie szczególny nastrój, nazwijmy to filozoficzno-egzystencjonalny.
A wszystko przez wpis na blogu jacdzi. To on sprawił, że zamiast stanąć na linii startu i drałować ile sił w nogach i płucach, zebrało mi się nagle na rozmyślania nad swoim, przepraszam za wyrażenie, stosunkiem do samego biegania.
Pan Jacek (jacdzi) tłumacząc przyczyny zakończenia współpracy ze swoim trenerem napisał .... bieganie ma dla mnie tylko wtedy sens, gdy sprawia mi radość. Na inną motywacją jestem już za stary.....
Ta wydawałoby się niezbyt oryginalna myśl przyciągnęła jednak moją uwagę, gdzieś tam we mnie utkwiła i wyskoczyła niczym złośliwy Głodek z reklamy Danio w najmniej odpowiednim momencie.
Tak więc gdy tylko padł strzał startera i wraz z ponad setką biegaczy ruszyłem na trasę, zaczęła kołatać mi w głowie myśl niesforna - po ci to ? czy bieganie sprawia ci radość ?
Wiłem się jak piskorz, wykręcałem sianem i starałem, jak najstaranniej cały problem owinąć w bawełnę. Niestety nic nie pomagało. Im dłużej biegłem tym nachalniej te głupie pytania, wdzierały mi się do mózgownicy.
No i stało się.
Na jakieś 400 metrów przed metą, gdzieś z głębi resztek istoty szarej, skręconej w beztlenowym skurczu, wydobył się ogłuszający wrzask - Nie ! Nie lubię biegać ! ! ! To boli ! ! ! ! !
Meta była dla mnie prawdziwym wybawieniem. Po chwili przyszło uspokojenie ciała i myśli. I tylko do tej pory nie jestem pewien czy zdało mi się usłyszeć wewnętrzny głos prawdy, czy też tylko przytrafiła mi się chwila zwątpienia.

(Zdjęcie zaczerpnięte ze strony faktypilskie.pl)


Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora







 Ostatnio zalogowani
Arti
01:19
orfeusz1
01:04
stanlej
00:55
Lektor443
00:49
cierpliwy
00:41
fit_ania
00:03
gpnowak
00:00
szyper
23:51
GriszaW70
23:43
mariachi25
22:48
Zedwa
22:41
LukaszL79
22:24
Wojciech
22:18
edgar24
21:46
uro69
21:44
GRZEŚ9
21:44
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |