Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [19]  PRZYJAC. [111]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Beauty&Beast
Pamiętnik internetowy
Lecę, bo chcę :)

Pawłowska-Pojawa Anna
Urodzony: 1976-05-06
Miejsce zamieszkania: Warszawa
222 / 228


2010-04-17

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Bieg, którego nie było (czytano: 1902 razy)



Na chwilę zamilkłam na blogu. Chwila okazała się dłuższa niż moj zamiar. Tydzień temu na blgu miała się ukazać relacja z Dębna.

Ci, którzy tam byli - twierdzą, że takiej atmosfery, jak w Dębnie (i okolicznych miejsocwościach, przez które wiedzie trasa biegu), nie ma na żadnym maratonie w Polsce, i że organizacja oraz atmosfera jak najbardziej uzasadniają to, aby tam wlasnie Mistrzostwa Polski były.

W tym roku chciałam to sama sprawdzić, doświadczyć, zobaczyć, co w Dębnie przyciąga. A na dodatek - po solidnie przepracowanej zimie i dobrych wynikach ostatnich biegów, mialam nadzieję na dobry wynik w maratonie również. Więcej - na życiówkę. Na dobrą życiówkę.

Wyjechałam z domu w sobotę o 7.45. 22 minuty wczesniej wystartowal samolot do Smoleńska. Ale tego nie wiedzialam. Pojechalam pod Piaseczno, gdzie przesiadlam się do samochodu kolegi, potem zabraliśmy jeszcze koleżankę. Wyruszyliśmy tuż przed 9. Gadaliśmy, radio bylo wyłączone. Po kilku kilometrach w CB radiu usłyszeliśmy coś o samolocie i prezydencie, ale mialo to formę półżartu, nie wiedzielismy o co chodzi. I za chwilę telefon, pierwszy, z informacją, co się stało. Radio. Informacje. Najpierw jeszcze nieostateczne, a za chwilę potwierdzenia.

Nierzeczywistość.

Ta informacja i lista nazwisk podawana w radiu brzmiały jak okrutny żart, jakby nie były prawdziwe.

Radio, SMS-y, telefony. Żałoba.

Jechać dalej?

Dzwonimy, ale nikt nie odbiera telefonu. Strona internetowa. Długo żadnych informacji, w końcu o 11 pojawia się info, że bieg się odbędzie, będzie poświęcony pamięci ofiar.

Jedziemy.

Zaraz po wjeździe na autostradę zacczynają się kłopoty z autem. Na stacji czekamy na mechanika, coś poprawia, ruszamy dalej, za chwilę znowu kłopoty... Znowu naprawiamy, tym razem kolega i koleżanka (zna się na autach, ja tylko patrzę). Jedziemy, ale wolniej, ostrożnie.

Dojeżdżamy o 18. Pol godziny wczesniej zapadla decyzja, że maratonu nie będzie. Mieliśmy w planie nocleg. Odwołujemy. W samochodzie jest trzech kierowców, jakoś damy radę wrócić. Siedzmy chwilę na miejcu, jemy makaron, faktycznie wygląda, że wszystko super przygotowane. Ja muszę chwilę popracować, coś napisac. Po 20. wyjeżdżamy w drogę powrotną, we czwórkę.

Chyba ja tylko trochę przysypiam po drodze. Jedziemy ostrożnie, ciagle radio, informacje... W Piasecznie jestesmy o 5 rano, ja dojezdzam do siebie niespełna godzinę pozniej.

Powinnam isc spac. Ale jeszcze wyslac informacje, jeszcze to, jeszcze tamto... Oglądam TVN24, serwisy informacyjne. Powoli dociera do mnie, co się stało... Złość na organizatora, który pozwolił nam dojechac na miejsce zanim odwołał bieg, powoli mija. Nie mogę zasnąć. Mam iść biegać, ale nie mogę. Jestem skrajnie zmęczona, ale nie śpię....

W końcu odpuszczam, bieganie w takim stanie nie wyjdzie mi na dobre...

Zapisuję się na Cracovia Maraton za dwa tygodnie.



Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora







 Ostatnio zalogowani
gpnowak
20:26
Wojciech
20:26
Admin
20:21
eldorox
20:18
UKS ATOS Woźnice
20:02
belk
19:43
krych26
19:31
michu72
19:25
anielskooki
19:17
CZARNA STRZAŁA
19:07
JW3463
19:02
kaes
19:02
entony52
19:01
DaroG
18:58
Stonechip
18:45
@malakasia_
18:26
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |