2010-05-05
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Biegiem przez Wrocław... (czytano: 412 razy)
Tegoroczny weekend majowy był inny niż w latach ubiegłych... Nie było planów i przygotowań, nie było wypadu w góry... tak po prostu, spontan... Tydzień wcześniej zasugerowałem tylko mojej Żonce, aby może odwiedzić znajomych we Wrocławiu. Tak bezinteresownie zasugerowałem, a gdy uznała to za dobry pomysł, rzekłem... no to fajnie... 1 maja pobiegnę więc na 10,5 km w Jelczu-Laskowicach, a potem dojadę do Wrocka... ;P
Przez cały tydzień dokuczało mi jednak przeziębienie, więc start w Jelczu stawał pod, coraz to wyraźniejszym, znakiem zapytania. W dodatku odczuwałem lekkie pobolewanie pięty, z czym poradziłem sobie zakupując silikonowe podpiętki w sklepie ortopedycznym i... faktycznie już tego samego dnia odczułem ulgę. Silikon fajna rzecz, ale pod warunkiem, że w butach... w innych miejscach mnie nie kręci... ;)))
Dopiero w piątek, na dzień przed sobotnim startem, wybyłem pohasać nieco po parku i... biegało mi się rewelacyjnie, dlatego znów zacząłem rozmyślać o "dyszce" w Jelczu, aż do wpisu Gosiulka na forum, w którym to oznajmiła, iż majówkę spędza we Wrocławiu, również na biegowo... co by Wiesiu Jej głowy nie urwał za próżniactwo... ;)))
Pomyślałem sobie, że to świetny sposób na spotkanie i poznanie się, bo do tej pory to jedynie przekomarzaliśmy się na forach i blogach z Tą sympatyczną "Pyrlandką" ;)))
Poprosiłem zatem Gosię o zdanie relacji, odnośnie jej wrocławskich planów biegowych, a potem zacząłem dostosowywać swoje, by wyszedł "wilk cały i owca syta..." ;))) Start w Jelczu kolidował nieco sprawę, więc postanowiłem go sobie odpuścić i w sobotę, na spokojnie, a nie na wariackich papierach, pojechaliśmy z Miśką do Wrocławia...
Na miejscu umówiłem się z Gosią na 16-kilometrowe niedzielne wybieganko w okolicy Parku Zachodniego... Znam Wrocław dość dobrze, choć w tych stronach nigdy wcześniej nie miałem przyjemności bywania, więc wciąż niewiadomą pozostawała trasa biegu.
W niedzielę rano stawiłem się w umówionym punkcie i... oczom nie wierzyłem... punkt ósma i Gosiulek jest...! :o
Zdziwiony, bo mam nieco odmienne doświadczenia z kobiecą punktualnością... ;))) A moja Miśka to już mistrzyni w tej "dyscyplinie"... Nie ma dla niej rekordu, którego nie dałoby się pobić... ;))) Ale wracając do tematu... Gosia dobiegła ze szwajcarską precyzją, a po chwili na poznanie "na misia", ruszyliśmy w trasę... Chcieliśmy gdzie indziej, ale trasa w "realu" zaczęła się modyfikować... :))) Wyszedł przez to bieg na orientację, choć bardziej pasującym określeniem jest "na dezorientację" :))) a biegliśmy po czym sie tylko dało... był asfalt, szutry, piach, łąki, a nawet nasyp kolejowy... ;))) Mimo wszystko nikt się nie zrażał, a Garminek co chwilę oznajmiał nam mijające kolejne kilometry.
Ostatnie wspólne "podrygi" wykonaliśmy na pętelkach w Parku Zachodnim, gdzie zaczynaliśmy, a następnie po pożegnaniu się ja ruszyłem w poszukiwaniu przystanku, z którego miałem dojechać do miejsca mojego stacjonowania. Biegiem wykonałem łącznie trasę 18,5 km, dlatego spokojnie mogłem sobie pozwolić na popołudniowe obżarstwo na grillu... ;)))
Następnego dnia trzeba było to wszystko wypalić, więc wybrałem się na zaplanowany spokojny bieg pomiędzy kilkoma mostami... Planowałem ok. 8 km, ale jak to często bywa, z planów wyszły nici... zrobiłem nieco dłuższą pętlę, bo 14 km. Biegło mi się lekko i przyjemnie, a widoczki jakie mogłem podziwiać dodatkowo niwelowały zmęczenie, stąd wyszło nieco lepiej... Podsumowując swój pobyt we Wrocławiu, jestem z niego bardzo zadowolony, gdyż czas spędziłem aktywnie, a przede wszystkim mogłem wreszcie poznać Gosię... a zatem połączyłem przyjemne z pożytecznym ;)))
Pozdrawiam wszystkich znajomych biegaczy i mówię do zobaczenia gdzieś na biegowych ścieżkach lub na zawodach...
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora jagódka (2010-05-05,08:10): co prawda to prawda, Gosiulka to przesympatyczna "Pyrlandka":)) dario_7 (2010-05-05,09:38): No ładnie!!! Nie żebym był dociekliwy i wtykał nos ;) ale "męczy" mnie przedostatnie zdanie, bo jakoś mi z niego wychodzi, że bieganie było przyjemne, a Gosia pożyteczna?... :))) Gosiulek (2010-05-05,09:58): jeszcze były pokrzywy i podkłady kolejowe;))) Dario nie przeginaj...choć rzeczywiście gdyby nie te przełaje ze mną to zostałby tylko grill więc do czegoś się nadałam;))) Gosiulek (2010-05-05,10:09): Dzięki Big Arti za przesympatyczne 16 km. Ostatnie dłuższe wybiegania robiłam zazwyczaj w samotności bo niestety faceci przede mna uciekali albo wstydzili sie biec w kobiecym tempie;))) . (2010-05-05,10:16): Artur. Wrocław to piękne miasto. Miałeś udany biegowy weekend tak jak ja.
Ps.
Bardzo ładne zdjęcie. Zikom (2010-05-05,11:32): Świat to tylko większa mieścinka:) Na przyszłość uważajcie przebiegając przez tory kolejowe by Was nie zgarneli za brak opłaty za korzystanie i z torowiska PKP:) szlaku13 (2010-05-05,17:35): Truskaweczko... z Gosią biegać nie mógłby byle cherlak... To Wiesiu biega z jakimiś "outsiderami" którzy po paru kilometrach odpadają jak liście na jesieni z drzew... ;)))) Zawodniczka z niej twarda ;) szlaku13 (2010-05-05,17:37): Jagódko... trzeba chwalić swoje dobra regionalne, co...? ;))) szlaku13 (2010-05-05,17:39): Tomku... chyba mnie nie doceniasz... nie odpuszczę sobie takich przyjemności... Życie bez soli, pieprzu i papryczki chili to życie mdłe i bez smaku... ;))) szlaku13 (2010-05-05,17:41): Wiesiu... jakby co, tzn. jakby "kurier" się nie spisał to ślij reklamację, a ja już z "kurierem" się policzę... ;)))
A tak na marginesie... przypilnowałem Twoją uczennicę, co by nie próżnowała... ;))) Solidna firma... ;))) szlaku13 (2010-05-05,17:47): Darku... nie doceniasz Gosiulka... potrafi być jednocześnie i przyjemna i pożyteczna... ;))) Przyjemna bo sympatyczna z niej osóbka, a pozyteczna, bo fajny z niej "zajączek", czyli pacemaker... ;))) szlaku13 (2010-05-05,17:49): Przełaje były fajne... a mieliśmy Gosiu do lasu pobiec... ;))) szlaku13 (2010-05-05,17:52): Łikend Aniu miałem "jak ta lala"... ;))) Dwa dni i ponad 32 km... dawno tak pięknie nie nabiegałem... ;) szlaku13 (2010-05-05,17:54): Zikomku... bez obaw... póki co w Polsce "TGV" nie jeździ, więc nas nie "dogoniat"... Niby czym... składami PKP-owskimi...? No chyba że przejdę do marszu... ;)))) Gosiulek (2010-05-06,08:28): "Kurier" jest solidny i przesyłke dostarczy...uwaga była jedna bez buziaków, a o priorytecie nie było mowy;))) szlaku13 (2010-05-06,17:53): Taaaak! Ja biedny Dolnoślązak i nie stać mnie na priorytety... ;))) Gosiulek (2010-05-07,07:41): Nie wiem na co Cie stać ale tym razem pożałowałeś, prawie jak poznaniak;))) szlaku13 (2010-05-07,15:51): Z kim się "zadawasz" takim się "stawasz"... ;))) Marysieńka (2010-05-10,21:10): "Jędza" ze mnie, bo bardzo, bardzo Tobie zazdroszczę(ale zazdrość ma szczera,) tego biegowego weekendu:))))
|