2009-05-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Cracovia Maraton 2009 r. (czytano: 1939 razy)
Było już trochę biegów od początku roku, Bieg Spełnionych Marzeń w Mysłowicach, Bieg ku Rogatemu Ranczu w Zabierzowie, Półmaraton Żywiecki Półmaraton Marzanny w Krakowie. Ale to „tylko” zwykłe biegi, nawet nie zmobilizowałem się do napisania relacji . Dla mnie solą mojego biegania są maratony. Ten sezon zapowiada się wyjątkowo ciężko. Na początku grudnia przeszedłem operację nogi, dwa miesiące praktycznie nie biegałem. Kiedy zacząłem już biegać, to było zmaganie się z bólem (dr Ficek powiedział, że będę dochodził do pewnej sprawności przez rok), ale nie poddaję się i biegam coraz dłuższe dystanse. Dzisiaj to dla mojej nogi próba czy wytrzyma cały dystans.
W Krakowie biegnę szósty raz, mam ogromny sentyment do tego maratonu, tutaj był mój maratoński debiut. Z Zadyszki startuje sporo osób: Zeli, Kolor, Bułeczka, Józek, Zbyszek, Andrzej, Bogdan i Beatka, jako jedyna kobieta. No i oczywiście jest i debiutant: Tomek Cyganik. Grupa naszych dziewczyn: Jadzia, Monika, Oliwka, Iza, Jola i Gosia, biegnie w minimaratonie.
Rankiem wyruszamy do Krakowa. Nie mam najlepszego nastroju, boję się , czuję niepokój, a to przecież mój jubileuszowy 30-ty maraton.
Na Błoniach przedmaratońska gorączka, mnóstwo znajomych, ostatnie przygotowania. Robimy sobie zbiorowe zdjęcie Zadyszkowe i na start. Zapowiada się upalny dzień, będzie ciężko.
Okrążenie Błoń to jak runda honorowa, Gosia robi zdjęcia, zaraz pójdzie na start minimaratonu. Biegnę z Lechem z Doliniarzy, biegnie lajtowo bo ma naderwany mięsień, gawędzimy sobie i czas szybko leci. Tempo między 5:30, a 5:40 na km. Najpiękniejszy odcinek trasy – Floriańska, Rynek, Grodzka, Wawel i wbiegamy na wiślane bulwary. Biegnie się dobrze, pilnuję się żeby nie przyspieszać. W drodze do Nowej Huty mamy mijankę z biegnącymi już do mety, prowadzi Kenijczyk z wielką przewagą. Widzę Zelego, biegnie skupiony, będzie dobry wynik. Robi się coraz cieplej, szczególnie między blokami w Hucie . Jest półmetek – 1:59, na razie planowo. Dochodzę Bułeczkę, biegnie chwilę ze mną , ale chyba ma już dość, zostaje. Mnie też siły opuszczają, ale nie zwalniam. Zaczyna boleć noga, biorę ketonal. Na punkcie na 30 km nie ma wody, stoły puste. Podnoszę z jezdni do połowy wypełnioną butelkę i piję, upał coraz większy. Wbiegam po raz drugi tego dnia na wiślane bulwary, ale tym razem do mety tylko 8 km. Ludzie wylegują się w słońcu na trawce, albo siedzą w knajpkach na statkach na Wiśle, a ja walczę. Walczę z sobą, walczę z upałem, walczę z dystansem, który z każdym krokiem się zmniejsza. Z daleka słyszę gwizdek, to pewno Gosia. Jest! Doping, słowa otuchy, buziak i lecę dalej. Po chwili wbiegam na Błonia i tu się zaczyna dramat. Przebiegam koło mety, widzę finiszujących ludzi, a ja mam biec jeszcze 3300 m. Całe moje ciało krzyczy – nie! Mimo to mobilizuję się, biegnę. Na Błoniach biegałem wiele razy w wielu biegach, ale nigdy okrążenie nie było takie bolesne jak dzisiaj. W końcu meta! Wynik 4:09:15. 6-ty maraton krakowski zaliczony. Noga wytrzymała, jest dobrze. Czekamy na resztę Zadyszki. Debiutant Tomek przybiega z Józkiem w czasie 4:50. Brawo witamy w gronie maratończyków! Bułeczkę zmorzył głód i upał , ale się nie poddał – 4:57.
Zeli, mimo, że nie znosi upału zaliczył piękny bieg i pobił życiówkę o 2 min – 2:56, Kolor „zającował” na 3:15 i doskonale wywiązał się z zadania, Jacek 3:16 – rewelacja! Beatka nasz rodzynek maratoński – 3:40, Bogdan – 3:44,Zbyszek – 4:07. Gratulacje dla wszystkich Zadyszkowych maratończyków.
Nasze dziewczyny: Oliwka, Monika, Gosia, Jadzia dzielnie walczyły w mnimaratonie, Jadzia była druga w swojej kategorii wiekowej. Do zobaczenia na następnym maratonie, za tydzień Silesia.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |