|
| Admin Michał Walczewski Toruń WKB META LUBLINIEC MaratonyPolskie.PL TEAM
Ostatnio zalogowany 2024-11-29,10:08
|
|
| Przeczytano: 787/458978 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Wywiad z Maciejem Mielęckim | Autor: Michał Walczewski | Data : 2012-08-30 | Rozmawiamy z Maciejem Mielęckim, Dyrektorem 13 Poznań Maratonu który odbędzie się 14 października 2012 roku. Tegoroczny maraton to niemal rewolucyjne zmiany, a wśród nich najważniejsza – zmiana miejsca organizacji imprezy. Znad Malty maraton przenosi się na tereny Międzynarodowych Targów Poznańskich.
M.M. - Maciej Mielęcki
M.W. - Michał Walczewski
M.W. - Panie Dyrektorze, od zeszłego roku kieruje Pan Maratonem Poznańskim. Wcześniej także zajmował się Pan organizacją tej imprezy jako wicedyrektor odpowiedzialny za sprawy techniczne. Który to już Pana maraton?
M.M. – Z Poznań Maraton jestem związany od jego pierwszej edycji. Pamiętam czasy, nie tak zresztą odległe, gdy na starcie mieliśmy kilkuset biegaczy.
M.W. – Spróbujmy ocenić maraton z perspektywy czasu. Jaka jest różnica pomiędzy maratonem na kilkaset, a na kilka tysięcy uczestników?
M.M. – Kiedyś pewne mankamenty techniczne maratonu można było jeszcze „prostować” bezpośrednio podczas imprezy. Gdzieś kończyła się woda? Dało się ją dowieźć. Robił się korek na mecie? Rozładowywało się go puszczając finiszerów w drugi tunel. Były kolejki w biurze zawodów – można było o 10 minut przesunąć start. Teraz, gdy wystartuje kilka tysięcy osób można już tylko w głowie „przelecieć” wszystko, odhaczyć check listę i czekać, aż bezpiecznie ostatni zawodnik dotrze do mety. Nie ma miejsca na improwizację, wszystko musi być przewidziane i rozwiązane zanim padnie strzał startera.
Maraton to gigantyczna odpowiedzialność, z której nie zdawałem sobie sprawy do momentu w którym zostałem dyrektorem maratonu. Świadomość, że z każdej bramy, z każdej poprzecznej ulicy, z każdego garażu może wyjechać samochód, który może spowodować np. wypadek lub zatamowanie trasy. Dlatego tak ważne jest grono sprawdzonych ludzi, którzy taką imprezę organizują – nie tylko pracowników POSiR-u, ale i służb miejskich, które już wiedzą „o co w tym wszystkim chodzi”. I tutaj z dumą mogę stwierdzić, że Poznań jako miasto ma takie zespoły ludzi potrafiących ze sobą współpracować.
Wspomniany strzał startera - dla maratończyków początek, dla organizatora jest końcem przygotowań. Już niewiele można zrobić przy takiej masie ludzi. Pozostaje czekać na mecie i trzymać kciuki by nie okazało się, że o czymś zapomnieliśmy. Czy dobrze wszystko zabezpieczono, czy pilot nie pomyli trasy, czy w razie niebezpieczeństwa wszędzie da radę przejechać karetka. Tak wielki maraton to jak maszyna włączona w ruch – nie można jej naprawiać w trakcie, a musi ona działać sprawnie przez 6 godzin.
M.W. – 13 Poznań Maraton ma w tym roku nową trasę. Do pokonania jest po raz pierwszy w Poznaniu jedna pętla. To jest nowa koncepcja, czy też realizacja dawnych planów?
M.M. – Plany takiej trasy były zawsze. Chcieliśmy mieć w Poznaniu 1-pętlową trasę, natomiast problem był taki, że jest to wielkie, żyjące miasto i zawsze były jakieś przeszkody techniczne, które nie pozwalały nam tego osiągnąć. A to przebudowa mostu, a to zmiana nawierzchni na kluczowych ulicach, a to niewystarczająca liczebność służb zabezpieczających trasę. Jedna pętla wymaga więcej policjantów, strażników miejskich itd. W służbach zabezpieczających pracują ludzie którzy też muszą odpocząć, wyspać się po służbie. A gdy dzień wcześniej „obstawiają” mecz Lecha Poznań, to nie mogą być w pracy przez 24 godziny non-stop.
Jednak nagle po tegorocznym Euro zapaliło się takie światełko, że miasto jest przygotowane, że potrafi takie rzeczy robić. Jako społeczeństwo uwierzyliśmy, że możemy wspiąć się o poziom wyżej.
Jedna pętla otwiera nam nowe możliwości – praktycznie zmienia się cały maraton. Miejsce, trasa, i co najtrudniejsze - odcinamy się od własnej infrastruktury. Na Malcie wiedzieliśmy czym dysponujemy, teraz zdajemy się częściowo na umiejętności nowego partnera, ale myślę, że sama marka Międzynarodowych Targów Poznańskich jest taką rękojmią jakości, że nie musimy się martwić. Dołącza do nas nowy team z którym musimy się nauczyć współpracy. Dla biegaczy może to oznaczać tylko jedno – będzie jeszcze lepiej, i jeszcze więcej. To jest w tej 13 edycji najważniejsze. Jeżeli nam to wszystko wyjdzie, to ten rok będzie przełomowy - otworzy nam on możliwości organizacji imprezy na 10, 15 a nawet 20 tysięcy osób.
M.W. – Zahaczyliśmy o temat Euro. Czy po tym wielkim piłkarskim święcie, które miało miejsce między innymi w Poznaniu, zauważyliście zwiększone zainteresowanie miastem i maratonem wśród zagranicznych biegaczy i turystów? Media mówiły, że Euro będzie wspaniałą promocją naszego kraju, czy to się w jakiś sposób sprawdza?
M.M. – Jeszcze nie wiemy. To pytanie jest postawione za wcześnie, a odpowiedzieć na nie będziemy mogli dopiero po maratonie. Zapisy trwają i idą rewelacyjnie – mamy 800 osób więcej niż rok temu w tym samym okresie.
W tym roku wzmocniliśmy naszą kampanię zagraniczną prowadzoną głównie na rynku niemieckim i skandynawskim. Czemu tam? Z bardzo prostych przyczyn – jest tam bardzo dużo osób biegających, i są oni naszymi sąsiadami. Mamy w końcu autostradę do Berlina, 280 km to raptem kilka godzin wygodnej podróży. Nie liczymy jednak na jakieś spektakularne przyrosty zagranicznych gości, gdyż mają oni swoja specyfikę turystyczną.
Kraków może rywalizować z Pragą, bo to są kultowe miejsca od wielu lat istniejące w świadomości mieszkańców Europy Zachodniej. Poznań wychodzi tutaj z innej pozycji, i wiemy, że mamy trudniej – biegacz zagraniczny musi dowiedzieć się nie tylko o tym, że jest w Poznaniu maraton, ale także gdzie leży Poznań, jak do niego dojechać, a nawet w co się ubrać bo na Syberii potrafią w październiku być już mrozy...
A tak na poważnie – problemem Polskich biegów, które chciałyby przyciągnąć biegaczy z Niemiec jest to, że tam jest taka ilość wielkich biegów, że statystyczny biegający Niemiec nie ma ani czasu, ani potrzeby jechać do Polski. W każdy weekend w Niemczech są maratony liczące sobie po kilka tysięcy osób i tamtejsi biegacze nie czują ani potrzeby, ani sensu wyjazdu kilkaset km na imprezę do innego kraju. W dalszym ciągu największy maraton w Polsce liczący 4-5 tysięcy uczestników, nie robi w Niemczech żadnego wrażenia. Pocieszające jest jednak to, że jeżeli chodzi o jakość organizacji biegów w Polsce, to nie musimy się niczego za granicą wstydzić.
Wracając do samego Euro – kibic piłkarski niekoniecznie jest biegaczem, to zupełnie inny typ turysty. Ale sam Poznań jako miasto przez okres wakacyjny cieszył się zauważalnym wzrostem turystów zagranicznych, zwłaszcza Irlandczyków, którym niezmiernie się u nas spodobało, i przyjeżdżają teraz bardzo często, a więc Euro zmieniło wizerunek naszego kraju na bardziej pozytywny.
M.W. – W tym roku wprowadziliście jedną opłatę startową, równą przez cały okres trwania zapisów. W pewien sposób jest to dla Was, organizatorów, niekorzystne. Raz - spowalnia zapisy – po co zapisywać się i płacić wcześniej, jak można zrobić to w ostatniej chwili na dwa tygodnie przed maratonem. Dwa – liczbę uczestników poznacie dopiero w ostatniej chwil. Nie obawiacie się napływu zgłoszeń na kilka dni przed zamknięciem listy startowej?
M.M. – Tradycyjnie w naszym maratonie większość zgłoszeń wpływa w drugiej połowie września, po maratonach we Wrocławiu i w Warszawie, a więc rzeczywiście dość późno. Ustalając jednak limit zgłoszeń na 7000 osób i tak musimy być przygotowani właśnie na taką liczbę biegaczy.
Na naszym tegorocznym półmaratonie okazało się, że limit uczestników wyczerpał się przed końcem terminu przyjmowania zgłoszeń. To samo ma miejsce teraz we Wrocławiu. Dlatego też jestem przekonany, że do ostatniej chwili nikt z decyzją o starcie nie będzie zwlekał, bo najzwyczajniej na świecie może się okazać, że lista startowa pomimo tak wysokiego limitu zgłoszeń i tak zostanie zamknięta wcześniej.
Jako organizatorzy chcąc przygotować dobry bieg musimy wiedzieć ile osób pomieści trasa, ile mamy mieć przygotowanych medali, ile zaopatrzenia trzeba przygotować na punktach żywieniowych. Jakość musi być zachowana, dlatego też przyjmować ponad limit uczestników nie możemy i nie będziemy. Stąd prosty wniosek – lepiej nie czekać na ostatnią chwilę.
Pamiętam sytuacje z pierwszej edycji maratonu z 2000 roku. Maraton wystartował – 800 osób – tyle wtedy liczył największy maraton w Polsce – jest już na trasie, podbiega do mnie człowiek i mówi, że chciałby się zapisać. Odpowiadam, że bieg już przecież ruszył, już wszyscy są na trasie. „Ja ich jeszcze dogonię, jeszcze niejednego pokonam. Mogę?”
"Niech Pan biegnie" – odpowiedziałem.
Takie były początki, ale w obecnych realiach jest to już niemożliwe i nie do pomyślenia. Takich numerów nie można robić, bo można mieć duże kłopoty organizacyjne. Taka jest specyfika wielkich, masowych imprez – nie można pozwolić sobie na podchodzenie indywidualne do zawodników. Zarzuca nam się czasem, czemu nie można wysłać pakietu startowego komuś pocztą, albo w drodze wyjątku nie wydać go mu w dniu zawodów. Nie spełniamy wspomnianych potrzeb indywidualnych nie dlatego, że to nasza zła wola, ale dlatego, że w tej skali imprezy po prostu nie ma na to miejsca, nie ma na to czasu, i nie ma do tego ludzi.
W biegach dla wielu tysięcy ludzi standardy i rozwiązania muszą wyglądać inaczej, organizatorzy zdają sobie z tego sprawę. Wśród biegaczy bywa różnie, czasem brakuje zrozumienia, ale powoli także u zawodników świadomość potrzeby zmian jest częstsza.
M.W. – Czyli Poznań Maraton wciąż się zmienia?
M.M. – To nie Poznań Maraton się zmienia, ale zmienia się świat, zmienia się bieganie i zmieniają się standardy. Zobaczmy choćby co się stało ze słynnymi kiedyś własnymi odżywkami zawodników na punktach odżywczych. Kiedyś była to oczywistość, teraz – na żadnych dużym maratonie w Polsce własnych odżywek już nie ma. I prawie nikt o nich nie pamięta. Przyczyna jest prosta - nie da się rozstawić dwóch tysięcy prywatnych buteleczek na punktach. Tak samo wszystkie inne zmiany – one z czegoś wynikają.
M.W. – Jaki będzie tegoroczny maraton poznański. Czy obronicie po raz kolejny tytuł największego maratonu w Polsce?
M.M. – Odpowiadając na pierwsze pytanie – na pewno będzie wyjątkowy. Zarówno dla nas, organizatorów, ale myślę, że także i dla biegaczy. Czy obronimy tytuł? Przez ostatnie dwanaście lat nam się to udawało, biliśmy własne rekordy i oczywiście wierzymy, że tak też będzie w tym roku.
Choć nie możemy mieć oczywiście takiej pewności. Zarażamy się tą rywalizacją z Maratonem Warszawskim od biegaczy – to nie my nakręcaliśmy tę zdrową jakby nie patrzeć rywalizację. Nigdy nie patrzyliśmy na to w ten sposób, że musimy być najwięksi. To biegacze przyjeżdżając do nas co rok bronią tego honorowego tytułu dla Poznania i z tego bardzo się cieszymy. Z Markiem Troniną, Dyrektorem Warszawskiego Maratonu jesteśmy dobrymi znajomymi i kolegami, i tutaj nie ma żadnych złych emocji. Ta rywalizacja jest jeszcze jednym elementem w którym można powalczyć, pobawić się w kategoriach zabawy.
Ale nie ukrywamy, że chcielibyśmy by tytuł największego maratonu w Polsce pozostał w Poznaniu. Choć Warszawie ten tytuł także się należy, więc nie mamy nic przeciwko temu, by stolica cieszyła się nim przez dwa tygodnie :-)
M.W. – Zmiana miejsca startu i mety. Międzynarodowe Targi Poznańskie to miejsce na pewno bardzo prestiżowe, ale wielu maratończyków będzie tęskniło za Maltą, za jej niepowtarzalnym klimatem, położeniem itd. Czy zmiana lokalizacji zawodów to dla biegaczy lepiej czy gorzej? Dla mieszkańców Poznania? Dla kibiców?
M.M. – Nie jesteśmy w stanie wygrać z tym, co było przez lata nad Maltą. To co było, na zawsze musi pozostać w naszej pamięci i sercach. Natomiast to co zaproponujemy i pokażemy w tym roku jestem przekonany, że przypadnie wszystkim do gustu. Tworzymy zupełnie inną jakość Poznań Maratonu i będzie się ona także podobała. To kolejny, niezbędny punkt rozwoju, który przybliża nas do świata i do Europy.
Przyglądając się największym i najlepszym – Berlinowi, Pradze, Londynowi, Paryżowi – widzimy, że tam wszystkie wspaniałe wydarzenia sportowe odbywają się właśnie przy okazji targów. Te ogromne biegi odbywają się w oparciu o strukturę umożliwiającą obsługę tysięcy ludzi. Trzeba zapewnić wszystkim prysznice, dać możliwość zjedzenia posiłku, odpoczynku, trzeba zabezpieczyć ich przez kaprysami pogody. W październiku może wiać wiatr, padać deszcz lub śnieg. Wyczerpanych kilkuset osób nie da się schować do biura zawodów by się ogrzali, a bezpieczeństwo musi być absolutnym priorytetem. Dla biegaczy na pewno będzie więc i lepiej, i bezpieczniej.
Czy lepiej będzie także dla widzów? Do centrum miasta jest dużo łatwiejszy dojazd, jest też gdzie zostawić samochód – w okolicy mamy parkingi dla łącznie 2000 aut. Łatwiej rozjechać się po trasie, a na koniec maratonu – łatwiej z Poznania wyjechać. Połączenie imprezy sportowej z targami sportowymi to kolejny element podnoszący atrakcyjność wydarzenia dla osób niekoniecznie biegających. To możliwość zachęcenia do obecności osób interesujących się innymi sportami, ale pośrednio to też ich udział w charakterze kibiców. A każdy chce, by kibiców były wzdłuż trasy tysiące.
Sama przestrzeń targów otwiera przed nami nowe możliwości. Każdy, nie tylko zawodnik, będzie mógł gdzieś usiąść, napić się kawy, pooglądać i pozwiedzać stoiska i w ten sposób spędzić czas w oczekiwaniu na biegnących zawodników. Malta nam takim możliwości niestety nie dawała.
M.W. – Szacujecie z jaką liczbą uczestników możecie się mierzyć w 2020 roku? Jak długo trend wzrostowy w bieganiu w Polsce może trwać?
M.M. – Organizując maraton na Międzynarodowych Targach Poznańskich otrzymujemy niezwykłą skalowalność. Teraz zajmiemy 2 hale, co pozwoli nam postawić 100 prysznicy i 100 stanowisk do masaży, ale jeżeli trzeba będzie, to hal jest kilkanaście i będziemy mieli możliwość postawienia 2, 3, 5-razy tyle. Więc logistycznie da się zaprojektować i wykonać drugi Berlin.
Gdy zaczynaliśmy w 2000 roku mówiono nam: w Polsce nie ma więcej niż 1-2 tysiące osób, które są w stanie przebiec maraton. Wtedy wydawało nam się, że mierzymy się z siłami, których nie da się ogarnąć i miała to być wedle wielu dyscyplina, która nie ma szans się rozwinąć. Tymczasem maratony i bieganie rozwinęło się tak dynamicznie, że mamy aktualnie co najmniej 12-15 tysięcy ludzi którzy są w stanie przebiec maraton w ciągu miesiąca. W naszej bazie danych jest około 25.000 biegaczy, którzy ukończyli nasz maraton.
Dlatego twierdzę, że w perspektywie kilku lat, do powiedzmy 2020 roku, ustawienie na starcie któregoś z maratonów w Polsce 15-20 tysięcy osób nie jest niemożliwe. Kiedyś wzrost frekwencji o 20-30 procent skutkował przyrostem biegaczy o dwieście, trzysta osób. Teraz ten wzrost jest taki sam, ale 30 procent od 5000 to jest o 1500 uczestników więcej niż rok wcześniej. Jesteśmy w stanie pokonać granicę 10 tysięcy osób już wkrótce – jest to niezwykle realne i nie boimy się tego. W chwili obecnej dla organizatorów nie jest problemem brak biegaczy, ale brak możliwości obsłużenia wielu tysięcy zawodników jednocześnie. My, współpracując z Targami Poznańskimi, jesteśmy w stanie taką liczbę przyjąć.
M.W. – Jak duży, w jakichś obrazowych liczbach, jest Maraton Poznański?
M.M. – Żeby uciec się do jakichś przykładów. Uczestnicy maratonu zajmują kilkanaście hoteli – w całości. W dniu zawodów organizacja pochłania praktycznie cały stan osobowy służb w mieście. Stawiamy na nogi kilka szpitali, które są w gotowości. Całe miasto tym żyje. Są dwie bardzo duże firmy, zajmujące się tylko i wyłącznie posprzątaniem po maratonie. To napędza odczuwalnie koniunkturę w mieście – gdyby teraz nagle powiedzieć „wyczerpała się linia marketingowa miasta i nie będziemy organizować maratonu, bo to się nie opłaca”, to część mieszkańców i firm byłaby zdegustowana, bo maraton pozostawia w mieście nie tylko prestiż, ale i wymierne pieniądze.
M.W. - Rozmawiałem jakiś czas temu z jednym z kluczowych sponsorów Poznań Maraton – firmą Volvo. Firma fundując w tym roku (tak jak i w zeszłym) samochód do rozlosowania wśród biegaczy zdecydowała się na promocję w środowisku biegaczy. Dlaczego? W zamówionych badaniach rynkowych okazało się, że bardzo duża część właścicieli samochodów tej marki uprawia bieganie. A przecież Volvo to marka wyższej klasy. Kiedyś bieganie było sportem dla mas, jacy są biegacze obecnie?
M.M. – Rzeczywiście. Przez wiele lat bieganie było postrzegane jako sport dla wszystkich, i - nie chciałbym tutaj nikogo obrazić – głównie dla osób uboższych, które nie pływają jachtami, nie grają w golfa czy tenisa.
Po naszym maratonie widzimy, jak błyskawicznie uległo to zmianie. Nagle, w przeciągu dziesięciu dosłownie lat bieganie stało się domeną klasy średniej i wyższej. Biegają prezesi, dyrektorzy, średnia i wyższa kadra zarządzająca. Bankowcy, lekarze, adwokaci, managerowie. Bieganie stało się bardziej trendy niż inne sporty amatorskie.
Ale pociąga to za sobą też konieczne zmiany. Organizacja musi być lepsza, szybsza, większa. Kiedyś drzwi do marek kojarzących się z segmentem ekskluzywnym były przed organizatorami biegów zamknięte. Teraz wręcz odwrotnie – marki związane z drogimi produktami bardzo chętnie rozmawiają z nami – i bardzo często okazuje się, że ich właściciele, prezesi, dyrektorzy – biegają, i doskonale Maraton Poznański znają.
M.W - Zauważyłem, że w korytarzu POSiR-u wiszą wielkie, historyczne plakaty reklamowe ze wszystkich poprzednich edycji zarówno Maratonu, jak i Półmaraton Poznańskiego. Powoli kończy się miejsce na ścianie, zmieszczą się jeszcze dwa afisze... Moje pytanie – ile jeszcze odbędzie się Maratonów Poznańskich ? :-)
M.M. - Cóż, znaleźliśmy nowe miejsce dla maratonu, więc znajdziemy też miejsce na kolejne plakaty. Nie ma wątpliwości, że Maraton Poznański tak mocno wsiąkł już w świadomość mieszkańców nie tylko naszego miasta ale i kraju, że pytanie czy odbędzie się edycja 15-ta, 16-ta lub 20-sta jest pytaniem z jedną tylko możliwą odpowiedzią. Oczywiście, że się odbędą!
Na pewno byt maratonu jest niezagrożony jak nigdy dotąd. Tylko na początku były głosy „a komu to potrzebne”, „blokują całe miasto”, „czemu nie biegają w lesie”. Obecnie widać, że mieszkańcy Poznania już czują zbliżający się termin kolejnych edycji, i nie są nimi zaskoczeni. Zbliża się październik – zbliża się maraton. O taką świadomość walczyliśmy przez pierwsze pięć lat. Potem pojawił się Półmaraton, i on też musiał trafić do świadomości – „znowu blokują miasto? Po co? To niech zrobią maraton i półmaraton razem”. Udało nam się jednak postawić na swoim, bo udowodniliśmy, że miasto zasługuje na dwa biegi – jeden na wiosnę, drugi na jesień.
Dla nas najważniejsze jest, by oba biegi były tak samo dobrze zorganizowane i tak samo ważne – skoro już „nękamy” mieszkańców, zamykamy drogi itd., to niech Poznań widzi w tym wymiar sportowy, promocyjny i by nie były one kwestionowane jako wielkie wydarzenia sportowe.
W ostatnich latach bardzo dużo zmieniło się także w podejściu firm i mediów. Na przykład Gazeta Wyborcza początkowo pisała o maratonie wyłącznie w kontekście korków. Od kiedy jednak GW zaczęła biegać i prowadzić akcję Polska Biega, zupełnie zmieniła się ich perspektywa.
Na parterze rzeczywiście są plakaty, ale to nie koniec. Na piętrze całą ścianę zajmują certyfikaty Złoty Bieg, których też już się nam bardzo dużo nazbierało. Dla nich także znajdziemy nowe miejsce. Pamiętamy o tym, by w dalszym ciągu pracować i rozwijać nasze biegi tak, by wciąż zasługiwać na wyróżnienia biegaczy.
M.W. – Dziękuję za rozmowę.
M.M. – Także dziękuję, i zapraszam do Poznania. Na tegorocznym maratonie nie może zabraknąć żadnego maratończyka. Naprawdę warto. |
| | Autor: marti77, 2012-09-03, 14:51 napisał/-a: Witam
Znowu to samo. Co jakiś czas wraca ta dyskusja o wysokosci wpisowego. Już nawet nie chce się tego czytać.
Ja zawsze polecam jedno rozwiązanie, nie chcesz to nie płać i nie startuj.
Na dodatek spytam tak - jeżeli Maraton w Poznaniu jest od wielu lat bardzo dobrze organizowany to dlaczego miałby nawet nie zarobić na wpisowym (choć tak nie jest niestety). Dlaczego dość często spotyka się takie opinie na forum, które z pewnego rodzaju oburzeniem przyjmują to, że dany bieg może zarobić ?
Jeżeli ktoś wkłada wysiłek organizacyjny i finansowy i wychodzi z tego fajny bieg to czemy ma nie zarobić. Nie rozumiem tego myślenia. Dla wielu z biegaczy organizator biegu to powinien być gość lub organizacja, która zrobi im bieg, zapewni bufet na trasie i wiele innych rzeczy i na końcu ogłosi, że jeszcze dołożyli do organizacji. To wtedy będzie zadowolenie. Tylko nikt o tym nie mysli, że po kilku latach ten przysłowiowy gość lub organizacja stwierdzi mam to w pompie, może i fajny bieg nam wychodzi ale tyle dokładam ...
W bardzo fajnym wywiadze Dyrektot Maratonu w Poznaniu wszystko dokładnie omawia i wyjasnia a reakcja części jest jest taka, no tak znowu zarabiają na nas ...
Pozdrawiam
Marcin
| | | Autor: mzuk, 2012-09-03, 18:46 napisał/-a: Trzeba być mocno niezorientowanym w realiach żeby tak pomyśleć i jednocześnie bardzo odważnym żeby to napisać. Idź lepiej pobiegaj :))) Do zobaczenia na trasie. Pozdrawiam | | | Autor: mzuk, 2012-09-03, 18:49 napisał/-a: Bez kalkulatora widać że to grubo więcej jak bańka, czyli grubo więcej jak 10.000 uczestników. A zatem gołym okiem widać, że wpisowe nie pokrywa kosztów.
Mam nadzieję, że lepiej biegasz niż liczysz :)))
Pozdrawiam | | | Autor: mzuk, 2012-09-03, 18:55 napisał/-a:
"komu to służy, kto za tym stoi, na czyj młyn jest to woda?" :))))) Układy, biznesy - węszenie spisków. Ale to polskie. Jak dobrze, że nie nazbyt powszechne.
Jak to miło przeczytać głos rozsądku. Brawo Marti! Podpisuję się rękami i nogami pod tym co napisałeś.
W marcu biegłem w Tel Avivie - w pakiecie nie było prawie nic, koszt to 200 zł i nie doszukuję się że nacja znana z głowy do biznesu zrobiła na mnie interes - nie podoba się to nie płacę i nie biegnę, podoba się (czytaj akcpetuje) to biegnę i nie brzdąkam w necie. Swoja drogą ile powinien kosztować bieg żeby takie mądrości się nie pojawiały.
Ehh ide pobiegać, bo zaraz literacko popłynę :))))
Pozdrawiam | | | Autor: Arti, 2012-09-04, 01:15 napisał/-a: Te wymierne pieniądze to np pieniądze jakie uczestnicy i osoby towarzyszące - zwiedzające zostawiają w hotelach, barach, komunikacji itp. | | | Autor: axell, 2012-09-04, 09:47 napisał/-a: Adi - dobrze prawisz bez sponsorów dopiero przy 18 000 uczestników by się bilansował z wpływów wpisowego, albo nawet albo i nie bo koszty zmienne (koszulki, medale , prysznice, wolontariat itp) są zależne od liczby startujących.
marti77 - nie chcesz czytać - to nie czytaj - tak jak inni mają wybór nie startować jak za drogo - tak Ty masz wybór i możesz nie czytać jeśli uważasz że dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają, bo ja jednak starałem się wpisać strony kosztów MW - które są bardzo wysokie jak widać, a nie biadolić tylko populistycznie że powinno być taniej. Zwróć uwagę, ze coraz więcej średnio i dobrze sytuowanych ludzi biega i to dla nich dobrze - jednak dla mnie wizja że za np za 10 lat wpisowe będzie powyżej 100euro, jak obecnie w wielu fajnych zagranicznych maratonach - w których bym wziął udział ale mnie nie stać - niestety nie jest dla mnie radosna.
A co do liczb - to jeśli 1/2 maraton w kwietniu dało się za 50 zł zorganizować - to maraton za 80 jak w zeszły rok też by się dało ... tylko w sumie organizator po co ma to robić skoro cenę 1/2 maratonu w przyszłym roku będzie można spokojnie podnieść - skoro chętnych znalazło się do limitu. | | | Autor: bulabula, 2012-09-05, 14:48 napisał/-a: czytam i oczom nie wierze - po co ta dyskusja????
jak idziesz do kina to płacisz za bilet i nie dyskutujesz.
tu płacisz i biegasz albo nie płacisz i nie startujesz - w czym problem?????
a ja organizowałem jeden maraton - i wiem ze koszty sa wieksze niz nam sie wydaje - zawsze cos dojdzie, czegos moze zabraknać wiec kupuje sie wiecej itp.
maratony sa coraz droższe - szkoda - ale tez w wiekszosci coraz lepiej zorganizowane - i dobrze..... | | | Autor: Arti, 2012-09-05, 17:31 napisał/-a: Ciekawe czy jak ktoś idzie do kina to zastanawia się czy gdyby wyłączyli kilka głośników i dźwięk był mono to czy byłoby taniej? W końcu nie każdy musi być zmuszony do dźwięku stereo lub przestrzennego ;)
A gdyby w kinie zmniejszyć ekran? w końcu i tak dobrze widać ;)))
Więc dochodzi do tego,że można obejrzeć w domu ale to zupełnie nie to samo ;) | | | Autor: Krzysiek_biega, 2012-09-05, 17:36 napisał/-a: jak zmniejszyli by ekran czy oszczędzali by na nagłośnieniu-to nie mieli by chętnych do oglądania filmów
Jeżeli wraz z ceną idzie jakość imprezy, to czemu miałbym płacić mniej? | | | Autor: HenrykM, 2012-09-05, 18:50 napisał/-a: Jestem rozczarowany dyskusją sprowadzoną tylko do "paru złotych"!A gdzie podziw dla ludzi,którzy podjęli się organizowania Maratonów,m.in.w Poznaniu.Gdzie jest radość z biegania,spotykania się z Joggerami pozytywnie "zakręconych"...opanujcie się malkontenci i nie zatruwajcie nam życia.Za drogo - to nie przyjeżdżajcie...... będzie czystsza atmosfera wśród biegaczy - pasjonatów biegania.Życzę wszystkim POGODY DUCHA !!! Do zobaczenia na 13 maratonie w Poznaniu. | |
|
| |
|