Redakcja: od czerwcowego Biegu Rzeźnika minęło już sporo czasu, ale warto przypomnieć emocje, które mu towarzyszyły. Tym bardziej emocje uchwycone i utrwalone obiektywem aparatu i ręką Magdaleny Sobczak z Foto Adventure. Zapraszamy Was więc dziś na małą... wycieczkę :-)
By przypomnieć sobie co się czuje podczas biegu, postanowiłam dziś rano zmierzyć się z niewielką trasą. Skupiłam całą uwagę na odczuciach w ciele, na granicach, do których przybliżałam się przyspieszając i przeskakując przez błoto.
W takich momentach można sporo dowiedzieć się o sobie. Znaleźć odpowiedzi na wiele pytań. To ostatnie zdanie zapisałam w notesie 10 czerwca 2017 roku na balkonie w miejscowości Dołżyca, w Bieszczadach. Padło ono z ust Pawła, chłopaka który nazajutrz miał przebiec 80 kilometrów podczas Biegu Rzeźnika.
Siedzieliśmy wtedy w trójkę, przy kawie. Ja, Piotr i Paweł – apostolska zgraja. Do pełnego składu wyjazdowego brakowało tylko Tomka, sportowego partnera i towarzysza Pawła podczas startu.
Z nudy, a może z potrzeby zrozumienia tego co robią chłopaki i dlaczego, rozsiadłam się wygodnie na krześle i zaczęłam zadawać pytania. Na początku rozmawialiśmy o formule biegu, punktach, procedurach losowania. Słuchałam, lecz nie notowałam. Wiedziałam, że to o co pytam jest bardzo powierzchowne, znałam te kwestie z wielu dziennikarskich tekstów których nigdy nie dokończyłam, bo prowadzący nie czuł i nie rozumiał tematu. Chodziło mi o coś innego, nieoczywistego, a zarazem wspólnego dla wszystkich którzy startują w ultra maratonach...
Pełny tekst znajdziecie TUTAJ
|