| Przeczytano: 868/964991 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Moje marzenia, moje góry, moje bieganie | Autor: Patrycja Mocek | Data : 2017-01-28 | „Kiedy Allah chce kogoś uszczęśliwić wysyła go w dalekie kraje”
„Promuj, promuj!” krzyczą znajomi oglądając moje zdjęcia, które intensywnie wrzucam na Facebooka. Czasem odnoszę wrażenie, że spamuje i cały świat już mnie nienawidzi za zakłócanie Facebook’owego ładu. Za każdym postem mówię sobie „basta Patrycja! ostatnie zdjęcie w tym tygodniu!” i nigdy nie dotrzymuję słowa. Dwa dni i ciach.. „Udostępnij na Facebooku”. Like za like’iem i wiadomości w Messenger: „gdzie jesteś?”, „gdzie tak pięknie”? „Kiedy mogę Cię odwiedzić?”.
Pomyślałam, że no dobra musiałabym coś jednak napisać, ale jak promować miejsce, z którym jest jak z zakochaniem od pierwszego wejrzenia. Widzisz piękno, idealizujesz pomimo, że jeszcze do końca nie znasz. Moje zakochanie trwa już bardzo długo, moje uczucie rośnie wprost proporcjonalnie do mijających dni i czasu jaki tu przebywam.
Przejdę do meritum. Piszę o miejscu magicznym i nieokiełznanym, które poprzez biedę (nie stać mnie jeszcze na samochód ani nawet na rower) i samotność, poznaję sama. Jak? Prosto.. biorę te swoje Najki na nogi i Tomtoma póki (nie mam jeszcze Suunto, które pomoże mnie prowadzić znanymi ścieżkami). Biorę też uśmiech jakby jednak ktoś się napatoczył na drodze i zainteresował wspólnym odkrywaniem i radością biegu.
Pireneje i Cerdanya (Hiszpania), to w tym regionie się zakochałam. Tutejsze ścieżki, którymi tuptam i odkrywam dają mi maksymalną radości i zasilają moje baterie szczęścia. W biegu bardzo pożywny jest dla mnie widok na całą dolinę- Valley of the upper Segre, na przyrodę która jest zupełnie odmienna od tej naszej Polskiej. Często w myślach pojawia mi się charakterystyczne wyrażenie „sucha ziemia”. Do połowy stycznia dreptałam po kolorach jesieni a na horyzoncie ukazywały mi się zaśnieżone szczyty Cadí-Moixeró. Teraz jednak spadł śnieg i cała biel zmieszała się z ciemną zielenią.. Jest pięknie i jest słonecznie. To tutaj jest najcenniejsze- słońce, które każdego dnia wschodzi i pobudza wszystkich do działania.
Samotna Patrycja w górach nie jest do końca aż taka samotna.
Mijam zwierzaki te hodowlane oraz te żyjące w symbiozie z naturą. Konie są tutaj całkowicie szalone, może przez fakt nieograniczonej wolności. Krowy są zupełnie inne, tłuste jakby tłuszcz miał je chronić przed mrozem, którego tu w sumie zbytnio się nie odczuwa. Nie wiem dlaczego są inne od tych polskich, ale nie o krowach gadanie. Choć przebiegając czasem zastanawiam się która i kiedy ruszy, w moim kierunku i zakłóci rytm w biegu. Na pytanie „czemu te krowy nie są przypięte i gdzie są ich odpowiedzialni właściciele” uzyskałam odpowiedź Katalończyka „Ellas son duenos de su tierra” [One są właścicielkami ziemi, po której biegasz].
W biegu towarzyszą mi także sępy wspaniale manewrujące na niebie oraz inne ptaki, których rodzajów jeszcze nie odkryłam. Psy podobnie do tych koni.. nieograniczone wolnością, ale i raczej nieagresywne, przyzwyczajone do tego, że w tym miejscu raczej nikt nie ma złych intencji i nikt nie stanowi niebezpieczeństwa.
Moja Cerdanya to miejsce ładu i spokoju. To region, gdzie góry tworzą otwartą przestrzeń (w porównaniu do zamkniętych Alp). Czuje się i obserwuje ich łagodność. Góry są górami, wiadomo. Do gór trzeba mieć respekt, gdziekolwiek.. Pireneje w Cerdanya są magiczne. Do tego przebiegając z jednego szczytu na drugi przebiega się przez miasteczka np. Bellver de Cerdanya, Pi, Prullans, Nas. Ich średniowieczny styl architektoniczny, kamienne kościółki, drewniane domy dają niesamowite wrażenia. Zaspokajam tym samym moje potrzeby kulturowo-turystyczne.
I tylko żyć dalej i tylko odkrywać więcej... Miłość moją wzmacniać chcę w tych Najkach czy Salomonach. Rozwijać, rozpowszechniać, udostępnić innym. Jak? Biorąc udział w przyszłych wydarzeniach biegowych i wkraczając w środowisko i społeczność biegową ludzi gór, ludzi Pirenejów. Niech góry będą z Wami moi drodzy!
|
| |
|
|