| Przeczytano: 751/263708 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Biegałem w Indiach | Autor: Czesław Nowak | Data : 2012-01-30 | Mumbai Marathon and Jaipur Halfmarathon of INDIA
Jeszcze żywe są Moje wspomnienia z odbytych maratonów w 2011 roku na czterech kontynentach Świata, a już dzisiaj jestem na pokładzie samolotu z Amsterdamu, lecącego do jednego z największych aglomeracji świata - Mumbaiu. Kiedy oczy Moje skierowane są na współpasażerów samolotu, to prawie w 100% to hindusi - skromni, uśmiechnięci, z charakterystycznymi rysami twarzy. A tak potrzebna będzie Mi ich życzliwość, sympatia, kiedy będę zwiedzał Mumbai, New Delhi i Jaipur, a 15 stycznia ich doping w czasie Maratonu w Mumbaiu oraz półmaratonu 22.01 w Jaipurze.
Z niepokojem oczekuję na mistyczne doświadczenia oraz na kontakt z arcybogatą naturą, gdyż gościnność jest tu jednym z dóbr narodowych, a serdeczność łączy się z wrodzoną ciekawością. Hotel do którego dojechałem małą żółto-czarną taksówką zlokalizowany jest przy Marine Drive, biegnącej wzdłuż nabrzeża Morza Arabskiego. Ta inność już uwypukliła się następnego dnia, podczas pieszej drogi do biura zawodów zlokalizowanego w World Trade Center Complex w odległości ca 7 km od hotelu. Płuca wchłaniają gorące powietrze, skwar staje się nie do zniesienia, ale moje oczy skierowane są na inny Świat. Rikszarze i kobiety niosące towar na głowach i ten życzliwy uśmiech, serdeczność jak i zainteresowanie oraz pytania... From? Dzięki tej hinduskiej uprzejmości docieram strudzony do biura zawodów, po odbiorze pakietu startowego robię wspólne zdjęcia z pracownikami biura i kieruję się w kierunku Geteway of India (Wrota Indii)
Z dala na horyzoncie widoczna charakterystyczna budowla stanowiąca łuk tryumfalny z żółtego bazaltu który upamiętnia wizytę w Indiach króla Jerzego. Nieopodal muzeum księcia Waliii z bogatą sztuką sakralną oraz broń wojowniczego plemienia Marathów jak i wspaniałe rzeżby hinduistycznych bóstw. Nie można pominąć wspaniałej lokalnej kuchni na ulicach: pakora, samosa, sok z trzciny cukrowej oraz z kokosa czy też smażone banany w cieście. Ale Moje myśli związane są z maratonem: bojaźń o własnego siebie, niepewność i wiara wychodząca naprzeciw własnemu losowi.
Jeszcze ciemność nocy owija miasto, kiedy o 5:40 zaczynam biec ku następnemu przeznaczeniu. Oddech i zwilżone zmęczeniem oczy oraz dochodzące do moich uszu radosny doping jak i już ten rozpoczynający się niesamowity skwar podkreśla że biegnę drogą mego sportowego przeznaczenia. Z małym proporczykiem z wizerunkiem symbolu Indii, który podaje mi żołnierz, przekraczam linie mety...
Następnego dnia po maratonie samolotem linii JET AIRWAYS lecę do stolicy największego demokratycznego państwa na świecie. New Delhi licząca ponad 14 milinów mieszkańców pełna jest samochodów, a pośród nich autoriksze i riksze rowerowe.
Zwiedzanie tego fascynującego ale potężnego i wyjątkowo zanieczyszczonego miasta będzie męczące, co potwierdziły dwa najbliższe dni. Autorikszą następnego dnia jadę do Old Delhi, warownego miasta. Red Fort wzniesiony z czerwonego piaskowca jako dzieło Sahdżina było stolicą Mogołów. Sala audiencyjna jak i widoczny w oddali pałac ukochanej żony cesarza-zwanej "Ozdobą Pałacu", daje wyobrażenie jak wspaniałe i bogato wyglądało to miejsce w epoce swojej świetności.
Przytulony do zatłoczonej ulicy Candni Cauk największy indyjski meczet w którym każdy zatopiony we własnych błaganiach i myślach oraz nastrój... melancholii jak i niebiańskiej ciszy. Centrum pielgrzymkowe Aksardham zbudowane nad rzeką Jamuną, gdzie główna Świątynia stanowi imponującą budowlę z białego marmuru i różowego piaskowca u której podstaw stoi 149 kamiennych słoni naturalnych rozmiarów. Tysiące misternych rzeżb i pozłacany posąg Swaminarajana a dookoła ciągną się zadbane trawniki. Autorikszą dojeżdżamy do grobowca Hunajuna wzniesionego na polecenie perskiej księżniczki, żony cesarza zbudowanego z czerwonego piaskowca.
India Gate wzniesiona w hołdzie żołnierzom poległym w I wojnie światowej i wojen afgańskich, stanowi dumę mieszkańców stolicy. Tutaj w New Delhi występuje kwintesencja współczesnych Indii, gdzie współistnieją ze sobą historia i nowoczesność, bogactwo i bieda.
Jaipur stolica Radzistanu, najbardziej egzotyczny stan Indii i tam gdzie 22 stycznia będę walczył ze spiekotą, skwarem oraz z własna słabością w czasie półmaratonu.
Jest to kraina zamieszkała przez bardzo dumnych mężczyzn w turbanach i delikatne kobiety niosące sari w przepięknie olśniewających barwach. Jaipur, "Różowe Miasto", jako symbol gościnności a samo miasto pomalowane i wybrukowane różowymi kamyczkami. Fort Amber, imponująca budowla budowana przez dwa stulecia był naturalnie broniony przez wzgórza, co czyniło z niego fortece nie do zdobycia. Miasto szczególne, gdzie święte krowy, zaklinacze wężów oraz nieprzebrane tłumy kolorowe i te życzliwe uśmiechy ludzkie zasłonięte nieraz chustami. Staram się odwzajemniać ich serdeczność poprzez robienie zdjęć i podnoszenie ręki w geście przyjaźni.
Jako jedyny zawodnik o białej karnacji z terenu otaczającego Pałac Albert Hall o godzinie 8:00 pośród mocnego dopingu ruszamy w otokach promieni słonecznych. Niesamowita życzliwość miejscowej społeczności, żołnierzy jak i turystów pomaga znosić trudy skwaru. Linia mety, linia Mojej przygody z innym światem - jakże jestem szczęśliwy, że dano Mi to, czego nie mogłem sobie wymarzyć w życiu. Trud, zmęczona twarz, pot i ta radość zwycięstwa nad własnym sobą.
Nie był to sen. Nie było to marzenie, gdyż jak patrzę na zdjęcia i na puchar z Mumbaiu, to wiem, że jeszcze w życiu tam powrócę i ponownie przeżyję to, co było tak piękne i niewyobrażalne. |
| | Autor: henry, 2012-01-31, 10:58 napisał/-a: Być może wyszło małe nieporozumienie ale w słowie pakiet ja zawsze rozumiem wszystko włącznie z medalem. | | | Autor: Arti, 2012-01-31, 12:15 napisał/-a: A mnie w Indiach do maratonu mimo zgłoszenia nie dopuścili. Był to maraton w New Dehli i powiedzieli,że nikt z poza Indii nie może pobiec bo chronią lokalnych aby nikt inny nie wygrał kasy ;)
I musiałem odejść z kwitkiem. Bieganie w tamtych warunkach jest bardzo trudne szczególnie w naszą zimę. Treningi między rykszami prawie po garbach krów itp to normalka ;)
biała koszulka po 30 minutach biegu była cała od kurzu a w ustach czuło się sam piasek.
do tego takie przeludnienie,że bieganie wychodziło praktycznie ulicą między samochodami, rykszami i skuterami ;)
Istna miejsca dżungla ;) Za to w glębi kraju jak w bajce. Co miasto to inny świat ;-)
Długo by opowiadać... może kiedyś sklecę relację bo i z 1000 zdjęć się uzbierało...
Ps. Gościliśmy też u prawdziwej rodziny hinduskiej, inny świat. | | | Autor: henry, 2012-01-31, 12:20 napisał/-a: Widocznie wyglądałeś na zawodowca, że cie nie dopuścili. | | | Autor: Arti, 2012-01-31, 16:20 napisał/-a: Przyznam,że akurat był to luty gdzie mam niską wagę ;)
ale tak serio to ten maraton w stolicy niestety dziwne ale był zarezerwowany tylko dla hindusów.
Gdy pytałem dlaczego, nie potrafili odpowiedzieć, głównie kierowali się tym,że nagrody pieniężne są dla swoich. Gdy im próbowałem naświetlić ,że to większa promocja jak otworzą się na biegaczy z innych krajów powiedzieli,że może kiedyś ;)
co ciekawe po chyba 20 latach dopiero wprowadzili chipy bo w poprzednich latach ludzie gubili się nawet na trasie.
Biuro było w wieżowcu głownego sponsora który wyglądał jak opuszczony od wielu lat.
Dozorca spisywał mój adres zamieszkania i do którego pokoju idę. A budynek mimo znania adresu i nazwy firmy było ciężko znaleźć... to tak jakby pójść do slamsów i szukać pośród opuszczonych budynków ;)
To dopiero organizacja maratonu ;)
Ale na ulicach pozdrawiali....tylko na przejściach dla pieszych ani nie zwalniali ani się nie zatrzymywali ;))) | | | Autor: Czeki, 2012-01-31, 21:37 napisał/-a: Dziękuję wszystkim których mój artykuł zainspirował do dyskusji. Zawsze na pierwszym planie jest udział w maratonie którego łączę z poznaniem dalekiego kraju (jego kulturę sztukę oraz historię).
Bombai 15 styczeń 5.40 start do maratonu. Trasa dobrze zorganizowana w większości wzdłuż linii morza arabskiego. Godzina 8.15 piekło na ziemi - skwar.
Pakiet startowy 95$ procedura skomplikowana - wniosek połączony ze zdjęciem, koszty: 4 dni Bombai 3dni New Delhi oraz 3 dni Jaipur (półmaraton - 20$).Koszty całościowe (samolot, hotele, wyżywienie oraz pakiety) ca. 5000pln.
Pozdrawiam wszystkich
Czeki
| | | Autor: SlazElk, 2012-02-04, 19:21 napisał/-a: LINK: http://www.narel.pl
Innym ciekawym miejscem na bieg maratonu w styczniu jest Marrakesh w Maroku. W tym roku odbyl sie 29 stycznia i byla to juz jego 23 edycja. Swietna pogoda i dosc egzotyczne miejsce. Polecam. | | | Autor: Ryszard N, 2012-02-04, 23:34 napisał/-a: Sławku, wielkie dzięki za relację. Ciekawa impreza. Mam nadzieję, że nie doszło na trasie do jakiejś kolizji z osiołkiem. Warto abyś coś więcej napisał o stronie technicznej wyjazdu. Organizowałeś wyjazd samodzielnie czy korzystałeś z wyspecjalizowanego biura podróży ? Bardzo ciekawą statystykę podałeś odnośnie wyników. Przy okazji, przeglądając Twoje wyniki z 2011 roku zwróciłem uwagę na wynik z Wrocławia. Biorąc pod uwagę warunki panujące na trasie to duży wyczyn. Gratuluje. | | | Autor: Arti, 2012-02-05, 00:20 napisał/-a: Organizując samemu na luzie zaoszczędzasz 30% co przy dużych kosztach robi dużą różnicę. Czasami można zaoszczędzić jeszcze więcej jeżeli ma się elastyczny termin wylotu i powrotu. Na miejscu jest baaaaaaardzo tanio szczególnie jeżeli chodzi o komunikację i wyżywienie. | | | Autor: SlazElk, 2012-02-05, 12:28 napisał/-a: LINK: http://www.narel.pl
Ryszard, w tym wyjeździe poszedłem na łatwiznę ponieważ trudno było znaleźć połączenie lotnicze z Warszawy do Marrakechu. Wykupiłem tygodniowy, turystyczny wyjazd do Agadiru, położonego nad wybrzeżem atlantyckim (około 200 kilometrów od Marrakech). W ramach wyjazdu był bezpośredni przelot z Warszawy, noclegi i posiłki. W ofercie last minute w biurze Itaka takie wyjazdy były w cenie 1500-2000 od osoby w zależności od standardu hotelu. Przyjechaliśmy do Maroka w czwartek. W sobotę pojechaliśmy na zorganizowaną, jednodniową wycieczkę do Marrakech i tam zostaliśmy dzień dłużej. Zarezerwowałem hotel w pobliżu startu/mety, który kosztował 70 dolarów. Po biegu w niedzielę już na własną rękę wróciliśmy autobusem do Agadir za około 12 dolarów od osoby. Odpoczynek i kontynuacja treningów w kurorcie nadmorskim była wspaniałym uzupełnieniem samego biegu maratońskiego. Jako ciekawostka – spotkałem Polaka w Marrakechu, który przyleciał tam za około 300 złotych 5 różnymi tanimi liniami ale takie “szaleństwa” to nie dla biegaczy przed startem w maratonie. Pozdrawiam. | | | Autor: henry, 2012-02-05, 14:10 napisał/-a: Byliśmy na podobnych zasadach jak Ty. Tydzień w Agadirze i wyjazd na maraton do Marrakeszu. Ja z żoną podróżujemy z Marathon Trawel wyjazd kosztował około 3 tys ale to już były zawarte wszystkie opłaty w tym wyjazd na maraton osobnym autobusem, który był także szatnią dla nas przed maratonem. | |
| |
|
|