2015-11-10
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Bond pogrążony w kryzysie wieku średniego (czytano: 2025 razy)
Przeczucie mnie, niestety, nie zawiodło. Casino Royale był rewelacyjny, odświeżający, dla mnie, być może nawet najlepszy Bond, w każdym razie Connery znalazł się w opałach. Następca był rozczarowujący i słaby. Skyfall wywalił znowu huśtawkę w górę; nie tak dobry jak Casino Royale, ale prawie., prawie. Idąc na czwartego Bonda z Craigiem miałem przeczucie, że będę ponownie rozczarowany – nie rozczarowałem się.
Jest kiepsko. CR miał niezłą fabułę, był doskonale zarysowany, zagrany, sfilmowany. Skyfall bronił się odnośnikami do cyklu. Bond często ociera się o pastisz samego siebie, liczba filmów które powstały, liczba opowiedzianych historii i gagów jest wielka, jest z czego czerpać. Bond często mruga do nas okiem, jednak w Skyfall twórcy poszli krok dalej, wmontowując odwołania do samych siebie w treść i tworząc z nich integralną część filmu. No i Skyfall miał jedną z najlepszych piosenek – drapieżny Goldfinger Shirley Bassey czasem przebija Adele. Czasem.
Casino Royale to młody, świeży Bond. Skyfall to starzejący się Bond pogrążony w kryzysie, walczący z samym sobą. Schematy, ale schematy doskonale rozegrane.
A Spectre? Bond pogrążony w kryzysie wieku średniego?
Od wejścia do końca – jest kiepsko. Spectre walczy o miano najgorszego filmu z cyklu z tym drugim Bondem Timothy Daltona, tym z Ameryką Środkową czy Południową i kartelem narkotykowym. Tym, którego tytułu nie pamiętam i którego nie oglądam. Tytuł czwartego Craiga zapamiętam – niestety - bo jest zbyt krótki żeby zginął w niepamięci.
Kojarzy mi się z Mission Impossible 2. Tamten film też miał wspaniały trailer, po którym przyszła arcykicha. Ten film też ma doskonały trailer – i nic poza tym. Quantum of Solace pokazał, jak mi się wydawało, że nawet kiepski Bond nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Druga wpadka w przeszło 50-o letnim cyklu to chyba już nie jest przypadek.
Nawet Bonda można spieprzyć.
A na pytanie o konkrety, co jest do kitu odpowiedź jest prosta. Wszystko. Muzyka, fabuła, zdjęcia, agent, jego kobiety, jego szef, nawet Q i Miss Moneypenny równają w dół do reszty.
Cóż – trzeba go odłożyć na półkę, na którą zasługuje, czyli obok The Phantom Menace i liczyć na to, że Bond po raz kolejny powstanie jak feniks z popiołów.
A o Spectre raczej się nie będzie pamiętać. Craig ma szczęście, że wystartował z Casino Royale. Dzięki temu debiutowi na pewno zostanie dobrze zapamiętany.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |