2015-04-13
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Mistrzostwa Świata i Europy w biegu 24 godzinnym w Turynie z perspektywy trasy. (czytano: 546 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: funofrun.bloog.pl/id,347621241,title,Mistrzostwa-Swiata-z-perspektywy-trasy,index.html
Mistrzostwa Świata i Europy w biegu 24 godzinnym w Turynie z perspektywy trasy.
Na samym początku chciałbym powiedzieć, ogromne GRATULACJE dla całej reprezentacji !!! Tak jak pisałem na początku roku według mnie to była najmocniejsza reprezentacja jaka pojechała na mistrzostwa i się nie pomyliłem. Ja miałem tą przyjemność być tam na miejscu i być świadkiem tworzenia nowej historii ultra na własne oczy. PIĘĆ medali to najlepszy dorobek naszej „ultra” reprezentacji. Wielkie uznania dla naszych multimedalistów, Pawa, Patrycji, Aleksandry, Agaty i Doroty. Praktycznie każdy z nich pobiegł lepiej lub w granicach swoich rekordów życiowych. Padły rekodry Polski zarówno u Pań jak i Panów. Paweł Szynal podciągnął rekord kraju do granicy 261,181 km, a Patrycja Bereznowska do 233,395 km. Dodam jeszcze, że trzy dziewczyny pobiegły więcej niż wynosił poprzedni rekord kraju. Ale się działo tam na miejscu.
Można wymieniać sukcesy, wyniki, łamane rekordy (będą to opisywać wszyscy), ale ja skupie się w tym wpisie na ogromie emocji jakie przewinęły się przez te 24 godzinny i jeszcze dłużej. To są wspaniałe wspomnienia nie tylko dla tych, którzy tam walczyli ale również dla mnie.
Do Turynu mam tylko 400 km, więc wybrałem się tam w sobotę wczesnym rankiem. Zanim wszystko się rozpoczęło i spotkałem się z całą ekipą pobiegałem troszke po trasie mistrzostw, na której za kilka godzin miała rozpocząć się walka do ostatnich sił a może i więcej. Pierwsze reprezentacje zaczęły pojawiać się już pare minut po godzinie szóstej rano. Do startu było jeszcze dużo czasu, ale wszyscy chcieli przygotować się to tego wyzwania jak najlepiej, sprawdzić czy wszystko jest na swoim miejscu, ograniczyć utrudnienia i błedy do minimum. Nie inaczej było i u nas. Na niespeła 2 godziny przed startem zaczęliśmy ogarniać namiot serwisowy. Tutaj wielkie uznanie dla naszych, bo tak ogarnęli temat, że w namiocie byliśmy sami. Zdarzało się, że nawet trzy reprezentacje musiały się gnieść w jednym namiocie a my mieliśmy cały tylko dla siebie. Poszukałem dodatkowych krzesełek i stolików tak aby jak najlepiej zorganizować serwis. W tej imprezie naszych serwisantów było bardzo dużo, dlatego ja postanowiłem skoncentrować swoje siły na trasie biegu. Przez te 24 godziny robiłem zdjęcia, monitorowałem międzyczasy i w ostatnich godzinach informowałem „naszych” jak wygląda sytuacja na trasie u konkurencji. Skupiłem się przed wszystkim na Pawle i Patrycji, którzy walczyli nie tylko dla całej drużyny, ale również indywidualnie o podium.
Na początku wszystko przebiegało zgodnie z planem, ale kiedy po niespełna 2 godzinach pojawiłem się na stadionie zauważyłem, że nasze dziewczyny biegną bardzo szybko. Na tym etapie traciły tylko 2 km do liderującego w naszej ekipie Andrzeja. Troszke się tym zmartwiłem, ale dziewczyny wyglądały bardzo dobrze. Na trasie szaleli w tym momencie nasi wschodni sąsiedzi, Łotysze i Litwini, którzy narzucili mordercze tempo (lider biegł ze średnią 4:15 min/km). W miarę upływu czasu i coraz cieplejszych warunków zaczynało lekko spadać tempo biegu, a czołówka zaczęła się wyraźnie klarować. Nie było widać zmęczenia na twarzach biegaczy, ale to był dopiero początek. Wyraźnie widać było ile siły, koncentracji wkładają w to co robią zawodnicy. Troszkę cienia na rywalizację najlepszych na świecie rzucali biegacze, którzy startowali w biegu otwartym. Wiekszość z nich biegła bardzo wolno lub szła utrudniając i blokując tym samym bieg, ale dla nich to też był ważny dzień i trzeba było oddać wole walki. Jeden z nich postanowił powalczyć z czołówką i biegł bardzo mocno zaraz za liderem. Niestety jego walka zakończyła się po 4 godzinach. Jak sam przyznał, zbyt mocne tempo w najcieplejszym momencie biegu zaważyło na tym, że nie dał rady dalej biec. Dla mnie to był pierwszy taki bieg, dlatego zwaracałem uwagę na wszystkie szczegóły. Muszę się przyznać, że tak dużo emocji i zarazem tak różnych nie widziąłem w jednym biegu. Biegające bez emocji maszyny, zawsze uśmiechnięty Ivan, śpiewająca o 6 rano Francuzka. Całe mnóstwo zmęczonych „psychicznie” twarzy. Tego nie da się opisać, ale uwierzcie mi na słowo, że to jest ogromne poświęcenie i walka. Każdy chce tu walczyć i zostać najlepszym na świecie, ale prawda jest brutalna, gdyż może być tylko jeden mistrz i jedna mistrzymi. To jednak nie przeszkadza w tym aby walczyć do końca. Już po kilkunastu godzinach nawet mnie zaczęły boleć nogi od tego chodzenia, a co dopiero mieli powiedzieć ci którzy biegli na tej dość krętej i zatłoczonej trasie.
Musze tutaj napisać o rewelacyjnym japończyku Yoshikazu Hara i nadziei włochów Ivan Cudin. Obaj są bardzo dobrze znani i mają ogromne sukcesy w biegach ultra jednak na trasie prezentowali sie kompletnie inaczej. Cudin praktycznie przez cały bieg uśmiechał się i dopiero jak go zobaczyłem idącego nad ranem zauważyłem brak uśmiechu. Nie ma się co dziwić, bo pewnie liczył na bardzo dobre miejsce albo na wygraną, a niestety przegrał z samym sobą. Japończyk to kamienna i waleczna twarz. Przez cały czas konsekwentnie utrzymywał mocne tempo i odrabiał spokojnie straty do naszych podpalonych sąsiadów z Łotwy. Od momentu przejęcia prowadzenia utrzymywał bardzo mocne tempo pogrążając konkurencję. Pewnie nie tylko ja myślałem, że wszystko jest pozamiatane i reszta będzie musiała się zadowolić miejscami od drugiego w dół. To jest jednak walka przez 24 godziny, którą tym razem japończyk „przegrał” plasując się ostaecznie na 56 miejscu (prawie 216 km w 19:35 h).
W pierwszych godzinach biegu nasze dziewczyny biegły bardzo dobrze, ale nie forsowały szaleńczego tempa. Cały czas plasowały się w drugiej dziesiątce biegnąc razem. Panowie natomiast okupowali miejsca w czwartej dziesiątce. Można powiedzieć, że troszke daleko, ale bardzo wielu biegaczy od samego początku biegło bardzo szybko. Jak się później potwierdziło siłą naszych okazała się konsekwencja i ciągły bieg. Mieliśmy chwile grozy szczególnie u dziewczyn, ale o tym będą pisały oni sami.
Kiedy tak byłem na tej trasie już po kilku godzinach miałem wrażenie jak bym znał tych wszystkich biegaczy. Pewne twarze wpadły mi bardziej w głowę, ale czułem się jakbym był na jakimś lokalnym dla mnie biegu gdzie znam się ze wszystkimi. Pozdrawialiśmy się, ja im krzyczałem a oni odpowiadali w najlepiej dla nich wygodny sposób. To było bardzo fajne doświadczenie, którego nie mamy okazji tak często doświadczyć. Widziałem, że ci zawodnicy szukają mnie wzrokien w okolicach trasy. Tak mi się wydaje, że pozwalało im to choć w małym stopniu zapomnieć lub oderwać się od bólu, który towarzyszył im na trasie. Zdarzało mi się kilka razy, że przegapiłem Pawła, ale on zawsze krzyknął „tu jestem”, „jestem” chyba jemu też to pomagało. Reszta naszej serwisowej ekipy skupiona była przede wszystkim na ogarnięciu całego punktu serwisowego i monitorowaniu wyników.
Wschód słońca pobudził sporo biegaczy, którzy zdali sobie sprawę, że zostało już tak nie dużo czasu. Ja w tym czasie biegałem po trasie i monitorowałem bieg Patrycji i Pawła. Na tym etapie Paweł był już drugi, ale zawodnicy z Dani i Słowacji mocno go naciskali. W ostateczności nie dali rady go dogonić. Jak później sprawdziłem w oficjalnych wynikach na trzecim miejscu był brytyjczyk, który przegral z Pawełem tylko o 41 m. Ja nie miałem zielonego pojęcia, że on jest tak blisko. Wyobrażacie sobie, że z jednej strony brakuje wan tylko 41m w biegu który trwa 24 godziny, ale z drugiej jest to granica nie do pokonania. Jak było u goniącego Robbiego tego sie nie dowiem. Patrycja za wszelką cenę chciała poprawić swoją pozycję. Na początek upatrzyliśmy za cel Irlandkę, która starała się odeprzeć atak, ale jak się okazało kosztowało ją to zbyt wiele i ukończyła bieg prawie 45 min wcześniej. Do pokonania zostały jeszcze szwedki, ale ich serwis monitorował poczynania Patrycji i ostatecznie nie udało się wyprzedzić ich wszystkich. Sukces Patrycji skrywał się w jej determinacji. Dopytywała się ile jej brakuje, gdzie są inne dziewczyny i sama jeszcze bardziej podkręcała tempo biegu. Na tym etapie chyba tylko nieliczni faceci biegli szybciej od niej. Ja nie mogłem się napatrzeć jak szybko biegnie ta dziewczyna po tym jak miała już w nogach 22 godziny ciągłego biegu. Było to widać, że zarówno Patrycja jak i Paweł są w bardzo dobrej formie.
Ostatnie minuty spędziłem już biegnąc z aparatem, kamerą przy trasie aby nie uciekł mi moment wystrzału. Udało mi się złapać Pawła na kamerze, szybko mu pogratulowałem i cieszyłem się z jego w pełni zasłużonego sukcesu. Już po wszystkim na spokojnie pogadaliśmy w namiocie, takie gorące wrażenia. Widziałem niezadowolenie w oczach Andrzeja, który pobiegł daleko od swoich oczekiwań. Pewnie będzie o tym wszystkim jeszcze pisał na swojej stronie. Jak już opanował problemy żołądkowe to biegł tak szybko jakby dopiero co zaczynał. Widziałem w jego oczach, że jest zły na to co się stało ale walczył mimo wszystko. Jestem pełen podziwu, że pomimo dużej straty pozbierał się i zmotywował do jeszcze większej walki do końca. Nie można zapominać o pozostałych reprezentantach. Pomimo braku indywidualnych medali dawali z siebie ile tylko można. Jak patrzyłem na Tomka i Irka to widziałem doświadczonych biegaczy, którzy nie zależnie od tego jak bardzo jest to ciężkie biegli dalej. To właśnie im należy się ogromna pochwała za to, że jako drużyna jesteśmy na szóstym miejscu na świecie a dziewczyny maja medal. Tutaj nie ma przegranych, może pozostać tylko lekki niedosty że zabrakło czegoś .... może koncentracji, może jeden kubek wody za mało, może jedeń żel za dużo. Ja jestem bardzo szczęśliwy, że miałem okazje być tam z nimi. Każdy z nich z osobna poświęcił bardzo duzo żeby tam być i pieknie promować nasz kraj.
Jeszcze raz chcę pogratulować wszystkim zawodnikom. Piękne mistrzostwa i super
wyniki wszystkich zawodników. Niedosyt u niektórych jest, ale to co zrobili to super sprawa. Pomimo trudności walczyli nie tylko z innymi, ale przede wszystkim ze sobą i własnymi słabościami.
Na koniec przygotowałem zestawienie wyników naszych reprezentantów:
Imię i Nazwisko Klub Wynik Komentarz
Patrycja Berezowska
AZS AWF Katowice 233,395 Rekord Polski
Aleksandra Niwińska
AZS AWF Katowice 225,989 P.B.
Agata Matejczuk
„Alaska” Łódż 219,084 P.B.
Dorota Szeszko
AZS AWF Katowice 142,133
Imię i Nazwisko Klub Wynik Komentarz
Paweł Szynal
LKS „Olymp” Błonie 261,181 Rekord Polski
Ireneusz Czapiga TS AKS Chorzów 233,907
Andrzej Radzikowski
LKS „Olymp” Błonie 232,133
Tomasz Kuliński
AZS AWF Katowice 231,018 P.B.
Tabela medalowa:
World Championship
Gold Silver Bronze Total
1 USA 2 1 0 3
2 GER 1 0 1 2
2 GBR 1 0 1 2
4 POL 0 1 1 2
4 SWE 0 1 1 2
6 AUS 0 1 0 1
European Championship
Gold Silver Bronze Total
1 SWE 2 0 1 3
2 GER 1 1 0 2
3 GBR 1 0 2 3
4 POL 0 3 0 3
5 FRA 0 0 1 1
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu darekk (2015-04-14,13:29): Jacku ,dzięki :) Świetna relacja ale jak dla mnie zbyt mało :) Cieszę się jak dziecko! darekk (2015-04-14,13:38): A jeszcze,osobista dygresja . Z tym malichem to nie polemizuj jakiś niedowartościowany recenzent z przerostem ego.Do zobaczenia :) robaczek277 (2015-04-14,15:17): Nie pisałem zbyt dużo bo dłużyzna taka by była i nikt nie chciał by czytać.
|