Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [29]  PRZYJAC. [86]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
robaczek277
Pamiętnik internetowy
FunOfRun

Jacek Będkowski
Urodzony: --
Miejsce zamieszkania: Łowicz
157 / 197


2015-03-23

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Seregno – porażka (czytano: 533 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: funofrun.bloog.pl/id,347292794,title,Seregno-22032015,index.html

 

Seregno – porażka

Do startu w Seregno na dystansie 100 km szykowałem się od początku roku. Przygotowania szły bardzo dobrze. Sprawdziany po drodze również. W styczniu pobiegłem w Rodgau 50 km w 3:42:40 (pace 4:27 min/km). W lutym w Marburgu również 50 km w 3:38:24 (pace 4:22 min/km). Na tydzien przed startem w Seregno byłem pacemaker w Barcelonie dla Marcina, gdzie pobiegłem maraton w 3:03:11 (pace 4:20 min/km). Wszystko szło zogodnie z planem i czułem, że w Seregno będzie dobrze. Aby nie forsować się przed samym startem od czwartku już nie biegałem, ale korzystałem z uroków jazdy na rowerze. Jak się poźniej okazało to był mój błąd. Nie dostosowałem stroju do panujących warunków pogodowych i od piątku zaczął łapać mnie kaszel, który nasilał się z godziny na godzinę. W sobote rano było już nie dobrze, dlatego żonka powiedziała, że to nie ma sensu jechać do Włoch jak mam taki kaszel i ból w piersiach. Troszkę szkoda było mi zaprzepaścić opłaconego wyjazdu, dlatego ostatecznie postanowiłem pojechać do Seregno. Zakupiłem cały zestaw tabletek i ruszyłem w drogę. Liczyłem na ciepłe warunki na miejscu co powinno pomóc w walce z kaszlem i bólem w piersiach. Pomyślałem, że w najgorszym przypadku nie pobiegne, ale zobacze jak to wszystko wygląda.

Na miejscu byłem w sobotę około godziny 17:30. Szybko odebrałem pakiet i udałem się na kolacje do pobliskiej restauracji. Mieli tam tak zwany „happy hour” czyli płacisz raz, a wcinasz ile chcesz. Coś fajnego, ale bardzo głośno tam było bo sami młodzi ludzie, studenci, którzy liczyli na sporo jedzonka w niskiej cenie. My z kolegą zapłaciliśmy 16 euro za całe jedzonko. Szybko zjadłem co miałem zjeści i udałem się na spanie. Nie było jeszcze 21, a ja już byłem gotowy do snu. Jak na moją złość zaczął padać mocny deszcz, bolało mnie gardło, męczył kaszel i miałem bolący brzuch od zbyt dużej ilości tabletek. Postanowiłem zmusić się do snu i jakoś przemęczyłem się przez noc. Deszcz padał cały czas, a ja przez kaszel i nerwy nie za bardzo mogłem normalnie spać.

Rano sytuacja wcale się nie poprawiła. Zabrałem cały blister tabletek do ssania i poszedłem sie ogarnąc. Nie miałem ochoty na żadne jedzenie, a zimne picie odstraszało mnie skutecznie. Jak na złość nie było nic ciepłego do picia. Szybko się przebrałem, założyłem kilka warstw ciuszków i spokojnie czekałem na start. Na 20 min przed startem oddałem plecak do depozytu i powoli poszedłem na linie startu w reku trzymając blister z 3 tabletkami do ssania. Start rozpoczął się planowo, a ja biegłem w krótkich spodenkach i bluzie. Było mi zimno i nie zamierzałem zdejmować nic z siebie. Musiałem biec troszke szybciej niż zakładałem, żeby bardzo się nie wychłodzić.

Trasa to 20 km okrążenie, dość przyjemne z lekkimi podbiegami, ale nic specjalnego ogólnie dało się normalnie biec. Po 10 km miałem na zegarku równo 46 min i wiedziałem że to nie jest dobry znak. Próbowalem zwolnić, ale ciągle padający deszcz wychłodził mnie mocno i nie chciałem bardzo zmarznąć. Na dodatek nie miałem już żadnych tabletek i zdany byłem tylko na to co znajde na stołach. Kilometry uciekały szybko i po pierwszym okrążeniu miałem czas 1:32:14. To był bardzo dobry czas na pierwsze 20 km. Z czasem kaszel dawał się coraz bardziej we znaki. Miałem wrażenie, że zaraz wypluje płuca, co sukcesynie utrudniało mi oddychanie. Jak by tego było mało cały czas padał deszcz. Kolejne 20 km rónież poszło nie tak źle, ale kosztowało mnie sporo zdrowia. Po dwuch okrążeniach miałem czas 3:05:35 czyli drugie kółko tylko 1 min wolniej. Cały czas czułem, że noga dobrze kręci, ale w piersiach bolało mni coraz bardziej. W pewnym momencie zacząłem się już bać, żebym tylko nie przedobrzył. Oddychało mi się coraz trudniej, a do tego miałem chwile gdzie musiałem się mocno skupić, żeby się nie udusić. Już na początku 3 okrążenia wiedziałem, że płuca nie pozwolą mi na zbyt wiele. Ból był bardzo duży i czułem się jakby rozrywało mi klatę piersiową.

Te pierwsze 40 km kosztowało mnie sporo i oddychało mi się coraz trudniej. Tempo biegu nie spadało drastycznie, ale na punktach odżywczych przechodziłem do marszu aby napić się normalnie herbaty. Jak na złość wszystko było zimne i tylko potęgowało ból w piersiach. Postanowiłem, że nie moge ryzykować i po 60 km kończe bieg. Te ostatnie 20 km przeplatane spacerami na punktach zakończyłem w czasie 1:36:57 (pace 4:50 min/km) co dało ostatecznie 4:42:32 na dystansie 60 km.

W Seregno można było wystartować na 100 km, 60km lub półmaratonie, dlatego liczyłem, że zrobienie 60 km pozwoli na zaliczenie mnie w klasyfikacji tego dystansu. Na mecie dowiedziałem się jednak, że przy moim nazwsku będzie DNF. Troszke szkoda, bo jak później sprawdzałem to wynik jaki uzyskałem dawał 14 miejsce w open. Z punktu widzenia zawodów to jednak porażka bo nie ukończyłem docelowego dystansu. Dodatkowo porażką chyba był sam start, bo kto normalny decyduje się na bieg jak jest chory, ale to już inna dyskusja. Mogę jednak powiedzieć, że samo przebiegnięcie tych 60 km to już duży sukcesz, szczególnie, że to nie był mój dzień. Najważniejsze, że nie dorobiłem się na całego, choć jak wracałem to miałem już chyba stan podgorączkowy. Teraz musze przede wszystkim się wyleczyć, a później zastanowie się co z reszta wiosny.

Na zdjęciu międzyczasy do 60 km.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


darekk (2015-03-24,09:38): Jacek .. zdrowie najważniejsze. Walczyłeś :) Cały sezon przed Tobą i trening odda ,spokojnie. Gratulacje
robaczek277 (2015-03-24,11:29): Dzieki Darek, wiem o tym dobrze, nie mam sie czym przejmowac, zawalczylem choc mam watpliwosci czy wogole powinienem biec. Teraz musze sie wyleczyc i czekam na kolejne starty.
malicha (2015-03-24,23:44): mówiłem ! poczytaj sobie moje wpisy 1-2 miesiace temu....
robaczek277 (2015-03-25,10:03): @malicha
nie rozumiem dlaczego tyle zawiści jest w Twoich postach, przecież ja ci nic nie zrobiłem.

malicha (2015-03-25,17:09): nie zawiść czy nienawiśc. Po prostu zamiast skupic się na maratonie i biegac go np w 2.40 Ty wybrałeś ultra a tutaj Tobie nie idzie... Cięzko się przyznać ? Czy czekasz na chwałę i splendor ?
krzgor (2015-03-25,19:56): ja też byłem sceptyczny co do Twojego planu treningowego, ale choroba to choroba, nic się nie da zrobić, też przed ostatnim maratonem w poznaniu się rozchorowałem i biegłem z gorączką, to se ne da, czasem tak bywa, trudno
robaczek277 (2015-03-25,20:23): @malicha
ale co mi 2:40h w maratonie da ? Dla mnie to nie jest takie najważniejsze. Mam tą przyjemność że w Barcelonie biegłem jako pacemaker i spokojnie pobiegłem 3:03h dostosowując się do możliwości Marcina i nie miałem żadnych problemów a do tego robiłem mu cały serwis, podając wszystko na trasie i kontrolując bieg.

robaczek277 (2015-03-25,20:24): Jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa
malicha (2015-03-25,21:50): Sztuką biegacza jest sie przyznac do porażki... p.s. Pamiętaj że kazda porazka motywuje i wyciagaj z niej wnioski :)
robaczek277 (2015-03-25,22:45): No to napisałem w tytule że to moja porażka bo nie ukończyłem setki ale przeszkodziła mi w tym choroba. Wyciągnę wniosek i nie będę biegał jak będę chory.
malicha (2015-03-26,20:47): Seregno – porażka czy jednak zwycięstwo - to chyba inny tytuł czytamy....
robaczek277 (2015-03-27,08:43): juz poprawiam
1katarzynka (2015-03-27,11:25): Nie do końca rozumiem mentalności niektórych Polaków ( odnośnie komentarza Malicha )Czy Jacek oczekuje pochwały i poklasku? Nie , uczciwie pisze kiedy start mu wychodzi, ale też nie ucieka kiedy coś ,,nie wypali "" To jest sport, oprócz talentu, wytrwałej pracy, wsparcia najbliższych potrzeba też odrobiny szczęścia i czasami coś nie wyjdzie.Jacek nie radzi sobie w ultra ? no cóż , proponuje dokładnie przejrzeć listę startów Jacka ( czas na 100km poniżej 9 godzin - to jest to nieradzenie?...Pozdrawiam malkontentów -uśmiechu i więcej luzu życzę
robaczek277 (2015-03-27,11:44): @Kasia
bardzo dziekuje za motywujacy komentarz, zawsze fajnie mi sie z Toba biegao i nie zapomne naszego debiuty w Kaliszu na świętojanskim, super bylo. A co do komentarzy to kazdy ma prawo komentowac a ja przyjmuje krytyke jako lekcje dla mnie, nie musze sie zanc na wszystkim.

michu77 (2015-03-28,09:44): ... kto jak kto... ale Jacek sobie nieźle radzi w świecie ultra. Maratończyków z 2:40 jest na pęczki... i z pewnością żadnych szans na reprezentację narodową by nie miał. Nie oceniajmy innych osób przez swój pryzmat :)
robaczek277 (2015-03-28,19:56): @Michal
bardzo dziękuję miło mi jest i super motywacja do ciężkiej pracy

malicha (2015-03-30,21:58): a widzisz - zmieniłeś tytuł wpisu... brawa za odwagę !







 Ostatnio zalogowani
makwi
18:41
Namor 13
18:23
Mirek73
18:03
StaryCop
17:36
Bartuś
17:30
adamo72
17:13
marekch11
17:10
Jarosław Szajewski
16:47
gruszken
16:17
andrzej1961
16:15
kos 88
15:59
KKFM
15:45
Citos
15:24
Januszz
14:51
Wojciech
14:51
uro69
14:37
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |