Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [29]  PRZYJAC. [86]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
robaczek277
Pamiętnik internetowy
FunOfRun

Jacek Będkowski
Urodzony: --
Miejsce zamieszkania: Łowicz
149 / 197


2015-03-01

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
50km Lahntallauf w Marburg – bieganie 50 km głową (czytano: 530 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: funofrun.bloog.pl/id,346477920,title,Bieganie-50-km-glowa,index.html

 

50km Lahntallauf w Marburg – bieganie 50 km głową

W ostatnim dniu lutego wystartowałem w moim drugim starcie 2015 roku. Pojechałem do niemieckiego Marburga, w którym odbywało się kilka biegów. Główną imprezą były Mistrzostwa Niemiec na dystansie 50 km, w których właśnie startowałem. Ponieważ jestem Polakiem nie byłem klasyfikowany, ale to dobrze pobiegać w mocnym towarzystwie. Założeniem biegu było utrzymanie stałego tempa na poziomie 4:20 min/km. Przed miesiącem w Rodgau 50 km pobiegłem ze średnią 4:27 min/km, dlatego teraz plan był bardziej ambitny.
W Marburgu pojawiłem się w sobotę rano. Byłem jednym z pierwszych biegaczy i nie miałem żadnych problemów z odebraniem numeru startowego i 4 agrafek. Przez kolejne 1,5 godziny oglądałem piękne obiekty sportowe i poszedłem sprawdzić okolice startu/mety.

Trasa w Marburgu to 10 km pętla prowadząca ścieżkami rowerowymi, chodnikami, mostami, wiaduktami, praktycznie wszystkie nawierzchnie od kostki brukowej, szutrowej drogi, asfaltowej i innych. Nie byłem zadowolony bo trasa miała sporo zawijasów, ostrych zakrętów 180 stopni z wiaduktów, podbiegów nie brakło też błota. Już po pierwszym okrążeniu nie lubiłem trasy. Do tego od samego rana było bardzo zimno i wietrznie, dobrze jednak że nie padał śnieg i deszcz. Temperatura coś w okolicach 0 stopni C. Ubrałem się dość lekko, ale ciepło. Miałem jak zwykle strój startowy, rękawy compressport, ale nie zdejmowałem bluzy przeciwwiatrowej co mi troszkę pomogło w ten wietrzny dzień. Rękawiczki i czapka to podstawa.

Start zaplanowano na godzinę 10 rano dla wszystkich dystansów (50 km, maraton, półmaraton, 10km), dlatego było troszkę tłoczno. Przepchałem się jak najbliżej początku bo liczył się czas brutto w biegu. Plan miałem prosty, 4:20 min/km i tego miałem się trzymać. Pierwsze 5 km to próba ustabilizowania tempa, co nie było łatwe przez liczne podbiegi, zmiany nawierzchni, zakręty, duża ilość biegaczy i wiatr. Ponieważ kółko miało 10 km to biegacze troszkę się rozciągnęli i ostatecznie nie było tak tłoczno. Po 10 km zegarek pokazał czas 43:31 czyli tylko 11 sekund wolniej od zakładanego planu. Byłem bardzo zadowolony, ale zdawałem sobie sprawę, że nie będzie mi łatwo utrzymać takie tempo przez cały dystans. Jak mam być szczery to myślałem, że Mistrzostwa Niemiec będą na fajnej trasie, a tu nic ciekawego. Musiałem mocno się mobilizować, żeby nie tracić cennych sekund na kolejnych dyszkach. Tak też po 20 km miałem czas 1:26:53, czyli drugie 10 km zrobiłem 43:22 (tylko 2 sekundy wolniej od planu). Całkowita strata wynosiła już 13 sekund czyli tragedii nie było.
Na każdym okrążeniu ustawiony były 3 punkty nawadniania, ale ja mało z nich korzystałem. Dodatkowo nie widziałem czy jest na nich jakieś jedzenie. Na szczęście mieli ciepłą herbatę z pigwą na jednym punkcie i to starałem się pić. Przez te 50 km nic nie zjadłem, jedynie kilka razy napiłem się herbaty, wody i izotonika raz (wszystkiego było gdzieś 200 ml). Były jakieś izotoniki (żółte i różowe), ale po wypiciu jednego złapały mnie jakieś boleści w brzuchu i więcej ich nie tknąłem.

Wracając do biegu to na 3 okrążeniu pobiegłem dokładnie tak samo jak na pierwszym czyli 43:31. Czas na tym punkcie pomiarowym to 2:10:24 co oznaczało, że traciłem już 24 sekundy do zakładanego czasu. Byłem szczęśliwy bo bardzo dużo sił kosztowało mnie utrzymanie równego tempa. Jak łatwo policzyć rozbieżność na każdym 10 km okrążeniu to tylko 9 sekund.

Dokładnie tak samo jak miesiąc temu kryzys pojawił się po 30 km. Już nie chciało mi się biegać i tylko wmawiałem sobie, że dobiegnę do 40 km i kończę, lub pobiegnę maraton. Z drugiej strony myślałem, że mam piękny czas i jak dam rade doczłapać się do czterdziestki to i dam rade ostatnie 10 km. Najważniejsze na tym etapie było przetrwanie do końca tego okrążenia. Ta walka troszkę mnie wyłączyła z kontrolowania biegu i tu najwięcej straciłem. Na 40 km pojawiłem się w 2:54:28 czyli potrzebowałem 44:04 na te 10 km. To było moje najwolniejsze 10 km, choć i tak tylko 42 sekundy wolniej od najszybszej dyszki.

Ostatnie 10 km to już walka, kalkulowanie co dam rade zrobić i obliczanie ile mam zapasu, żeby dobiec do mety poniżej 3:40h. Każdy kilometr dokładnie monitorowałem i kalkulowałem na bieżąco końcowy czas. Jak pojawiłem się na 46 km wiedziałem, że będzie dobrze. Miałem 50 sekund zapasu na 3:40h i skupiłem się żeby biec jak najszybciej. Zacząłem biec w tempie poniżej 4:20 min/km i na mecie pojawiłem się w 3:38:22. Ostatnie 10 km wyszło w 43:54, co było jednym z wolniejszych okrążeń.

Te 50 km pobiegłem 4min 18sekund szybciej niż miesiąc temu w Rodganu, co mnie bardzo cieszy, bo trasa nie była dobra według mnie. Na podstawie uzyskanego czasu średnie tempo wyszło 4:22 min/km czyli 5 sekund szybciej w porównaniu do poprzedniego miesiąca. Czas na mecie dał mi 28 miejsce (zwycięzca miał czas 2:55:12) na 222 zawodników. W kategorii M-35 byłem 5-ty.

Na zdjęciu troszkę statystyk.

Jak łatwo zauważyć biegłem bardzo równo, można powiedzieć jak maszyna. Między najszybszą a najwolniejszą dyszką miałem tylko 42 sekundy różnicy, a między pierwszymi trzema tylko 9 sekund. To wszystko było możliwe tylko dlatego, że cały bieg moja głową pracowała na najwyższych obrotach. Mogę spokojnie powiedzieć, że te 50 km pokonałem właśnie głową. Tyle kalkulowania i obliczania to ja jeszcze nie miałem na żadnym biegu. Jestem zadowolony, że pomimo tego że trasa była trudna zmusiłem się to równego biegu, choć walka o utrzymanie tempa za wszelką cenę mogła mnie zgubić. Tak się jednak nie stało i na mecie byłem bardzo zadowolony. Te pierwsze 30 km to pięknie zrealizowana taktyka, co mnie bardzo cieszy. Liczyłem na końcowy wynik 3:36:30-3:37:00 ale strata półtorej minuty na dystansie 50 km to nie tak źle.

Teraz czas na regenerację po biegu i ostatni szlif przed startem we Włoszech.



Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


1katarzynka (2015-03-01,20:42): Super Jacku,ciężka praca przynosi efekty- gratuluje :)
robaczek277 (2015-03-01,21:03): Dzięki Kasia
krzgor (2015-03-01,23:28): gratulacje
robaczek277 (2015-03-01,23:42): Krzysztof dzięki, jeszcze długa droga mnie czeka w tym sezonie
Piotr Fitek (2015-03-02,07:39): gratulacje Jacku za bieg :)
darekk (2015-03-02,13:02): Gratulacje Jacek :)
michu77 (2015-03-03,08:03): Graty Jacek!!! :)







 Ostatnio zalogowani
biegacz54
16:29
platat
16:28
andreas07
16:22
pvlpl
16:19
kostekmar
16:12
żabka
16:12
Wojciech
15:53
Duchu
15:08
bzemlak
15:08
Ghost Manitou
15:07
cinekmal
14:59
42.195
14:53
Raffaello conti
14:39
Łukasz S
14:21
fit_ania
14:19
lemo-51
13:56
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |