2014-11-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Beijing Half Marathon - 19.10.2014 (czytano: 3400 razy)
Plan wyjazdu do Chin narodził się nagle w styczniu 2014 roku. Nie był to kraj na mojej liście "must see" w najbliższym czasie jednak skusiła mnie promocja Qatar Airways dedykowana pod kraje azjatyckie.
Nie minęło 5 minut, a ja już siedziałem przed komputerem i sprawdzałem w którym z miast podanych przez Qatar w terminie, który nie będzie kolidował mi z obowiązkami w pracy odbywa się jakiś interesujący bieg.
Początkowo miał być Wietnam, jednak nie chciałem porywać się na ultra, później znalazłem coś w Malezji ale bieg nie był pewny, a przecież chodziło o coś ważnego... zaliczenie 5 kontynentu by dołączyć do klubu 7 continents w półmaratonach.
W końcu trafiłem na Pekin i okazało się, że w październiku - prawdopodobnie - odbędzie się maraton i półmaraton ulicami stolicy Chin.
Zakupiłem dwa bilety, zaraz potem do wyjazdu dołączył się Michał z rodziną i Smolny z żoną. Krótko przed wylotem Michał musiał odpuścić wyjazd. Finalnie z 7 osób nasza grupa uszczupliła się do 4 osób i przyszło nam oczekiwać do 9 października na wylot przez Doha do Pekinu.
Cofnijmy się trochę w czasie. Oficjalna strona maratonu w języku angielskim jest prowadzona dosyć niestarannie. Dość powiedzieć, że pierwsze informacje o tegorocznej edycji pojawiły się (w jakimkolwiek języku) dopiero w lipcu i były szczątkowe. Zatem była szansa, że w ogólę nie wystartujemy.
W końcu w sierpniu ruszyły wstępne zapisy dla obcokrajowców i pełne zapisy dla Chińczyków. Impreza biegowa zawierająca maraton i półmaraton tania nie była. Organizatorzy ustalili cenę pakietu startowego dla obcokrajowców na kwotę 100$ US maraton i 90$ US półmaraton. W skład pakietu miało wchodzić koszulka techniczna, medal, chip, numer.
Najpierw każdy obcokrajowiec został poproszony o odpowiedzi na kilkanaście pytań przetłumaczonych przez google.translate :)Pytania - chociaż głupie - trzeba było potraktować bardzo poważnie, gdyż odpowiedzi na nie były decydujące o możliwości zapisania się na bieg, który miał być przecież głównym elementem wyjazdu.
Przykładowe pytania:
Co robisz gdy nagle rozwiąże Ci się but podczas biegu?
a) nagle się zatrzymujesz
b) zwalniasz i schodzisz na bok trasy by poprawić wiązanie
Zbliżasz się do mety. Co robisz?
a) przyśpieszasz biegnąc zygzakiem między zawodnikami
b) stałym tempem dobiegasz do mety
Po kilku dniach cała nasza czwórka mogła już przystąpić do opłacenia startowego.
Martyna, Kasia oraz Smolny zdecydowali się na maraton. Ja miałem zmierzyć się z dystansem o połowę krótszym.
I dobrze bo po przyjeździe na miejsce okazało się, że Chiny biegaczami nie stoją. Bardzo rzadko można było spotkać kogokolwiek kto by biegał. Jeśli już spotykaliśmy to osoba ta nie przypominała w ogóle biegacza więc równie dobrze mogła biec na autobus.
Do tego warunki zabudowy miasta nie pozwalają na swobodne treningi. Częste przejścia dla pieszych, brak parków i gęsta zabudowa powodują, że każdy trening to maksymalne skupienie by... przeżyć.
Ciężko w jakikolwiek sposób trzymać europejską dietę, a osoby o wrażliwych żołądkach będą się męczyć.
Moje założenia co do biegu były proste. Dobrze się bawić. Nie miałem dobrej formy, bo nie trenowałem zbyt dużo ostatnio. Z drugiej strony orbity były dziewczyny: Martyna celowała w życiówkę poniżej 3:20, a Kasia chciała zakręcić się w okolicach 4h, co również było by jej nowym PB.
Mieliśmy ponad tydzień czasu na aklimatyzację do czasu i warunków zastanych w Chinach. Ten czas przeznaczyliśmy na zwiedzanie środkowych Chin. W sumie przejechaliśmy pociągami ok 4000 km co i tak przy tak ogromnym kraju jakim są Chiny jest praktycznie niczym :)
W sobotę przed biegiem udaliśmy się do biura zawodów z obawami ... czy w ogolę wystartujemy. Regulamin biegu mówił wyraźnie aby na swoim koncie, które zakładaliśmy przy zapisach sprawdzić swój numer i wydrukować dokumenty umożliwiające odebranie go. Jednak kompletnie owa funkcja nie działała w naszych profilach. Wyskakiwały chińskie komunikaty niezrozumiałe dla nas.
Z duszą na ramieniu udaliśmy swe pierwsze kroki do informacji. Biuro zawodów identyczne jak te na dużych maratonach w Polsce. Dużych bo liczba uczestników obu eventów miała opiewać na 30000 biegaczy.
Na szczęście nie musieliśmy zbyt wiele tłumaczyć bo chyba zdawali sobie sprawę z problemów Europejczyków w tej kwestii. Szybko udaliśmy się po pakiety. Odebranie numerów zajęło nam kilka minut i udaliśmy się na EXPO.
Nie było ono zbyt wielkie i nie można było na nich kupić np. żeli na maraton. Dwie rzeczy jednak nas zaskoczyły. Pierwszą była ogromna kolejka chińczyków do stoiska... Chińskiej Agencji Antydopingowej. Nie udało nam się dowiedzieć w jakim celu biegacze amatorzy czekali w tej kolejce...
Drugim ciekawym stosikiem było jedyne stoisko dotyczące biegów. Była to ekipa Run Czech, czyli organizatorów takich biegów jak maraton i półmaraton w Pradze czy półmaratonu w Ołomuńcu i Usti. Może czeka nas również ekspansja organizatorów naszych biegów na Chińskie ziemie? :)
Pasta Party w Pizza Hut (bezpieczne ale drogo) i można było odpocząć przed startującymi o 8 rano w niedziele biegami.
Niestety otrzymałem numer startowy dopiero w ostatniej strefie startowej półmaratonu. Co oznaczało w skrócie, że postawiono przede mną 24 tysiące maratończyków i ok 5 tys uczestników półmaratonu. Jakiś pomysł jak w takich warunkach się ścigać? Ja też nie miałem na to pomysłu.
Rano postanowiłem, że w związku z tymi wszystkimi zawirowaniami pobiegnę sobie z kamerą bez stresu o wynik. Wszak przy samej trasie sporo można by było zobaczyć.
Poranek przywitał nas bardzo dużą "mgłą". Ta mgła to nic innego jak smog. Od początku pobytu takiego stanu nie widzieliśmy ale nie martwiliśmy się tym zbytnio. Przed wyjazdem do chin uprzedzano mnie o smogu. Z tego powodu zainstalowałem sobie na tablecie aplikacje Air in China, która pokazywała wskaźniki smogu (PM2,5). Oczywiście o aplikacji zapomniałem i chociaż widzieliśmy, że jest mocny to wskaźników nie znaliśmy.
Bieg poprzedził odśpiewany przez wszystkich hymn narodowy. Organizacyjnie można mieć zastrzeżenia co do umiejscawiania toalet. O ile ściany dla mężczyzn były to Panie miały powód do zmartwienia. Toalety można by było szukać ze świecą...
O 8:00 wystartowaliśmy z placu Tiananmen czyli serca Pekinu. Napisałem wystartowaliśmy? nie, nie, nie.
Szliśmy w kierunku startu wraz z maratończykami. Co bardziej cwany przeciskał się do przodu między maratończykami. Można napisać w skrócie, że bieg można było wygrać przez takie cwaniakowanie :)
Tym samym odpuściłem już na dobre mocne bieganie cały czas trzymając kamerę. Dopiero po 7:30 minutach przeszedłem metę i zacząłem truchtać.
Minąłem olbrzymi portret Mao, przy którym tłumy biegaczy robili sobie selfie i ruszyłem w tłumie dalej.
Biegliśmy drogą bardzo szeroką. Szybko obliczyłem, że liczyła 7 pasów. Co ok 100 m po obu stronach drogi stali żołnierze na baczność odwróceni w przeciwną stronę niż biegacze. To jedyna rzecz, która odróżniała ten bieg od dobrych europejskich biegów.
Maratończycy i półmaratończycy byli ze sobą wymieszani. Szybko dobiegliśmy do pierwszego punktu odżywczego, który był naprawdę dobrze wyposażony i dobrze zorganizowany.
Po ok 4 km dogoniłem Kasię i Smolnego. Mieli biec na cztery godziny. Porozmawialiśmy chwilę i pobiegłem dalej. O dziwo udawało mi się trzymać tempo poniżej 4 min/km. Zastanawiałem się kiedy dogonię Martynę. W tym czasie mój bieg polegał na wymijaniu kolejnych uczestników obu biegów.
Na 9 km dogoniłem Martynę. Miała cel 3:20. Przypomniałem jej, że musi dużo pić ze względu na wysoką wilgotność oraz smog i pobiegłem dalej.
Trasa całkowicie płaska zaczęła się rozluźniać. To, że trzeba było mieć numery i z przodu i z tyłu pozwoliło mi kontrolować ilu biegaczy półmaratonu mijam.
Były to osoby wręcz truchtające co oznaczało, że musiały stać kompletnie z przodu wszystkich grup więc nie wiem na jakiej podstawie otrzymywano przydział do stref (podawano życiówki w maratonie).
Od 10 km praktycznie zniknęły mi numery półmaratończyków a ja biegłem po 3:40-3:45 min/km. Widziałem po kolejnych międzyczasach, że pierwsza piątka (20:17) była katastrofalna.
Żałowałem, że nie jestem w formie. Nie miałem pojęcia, który mogę być. Na 13 km widziałem ostatnią osobę z półmaratonu. Mijałem kolejnych pacemakerów z maratonu i biegłem z osobami, który celowali w wynik 2:50.
Ok 20,5 km nastąpiło rozdzielenie dwóch tras i mogłem zacząć finiszować. Wpadłem na mecie a na mojej szyi zawisł identyfikator z numerem 8. Ktoś z obsługi łamanym angielskim wytłumaczył mi, że jestem ósmy. Nieźle! jak na to, że nie wiedziałem jak biegnę.
Wynik netto złapany na moim zegarki: 1:21:32
Mój bieg na profilu Endomondo:
https://www.endomondo.com/workouts/429136818/27364
Przechodzę przez strefę mety, dostając reklamówkę z piciem i jedzeniem i... medalem. Próbuje się dowiedzieć, czy ta plakietka coś oznacza. Zazwyczaj w ten sposób oznacza się osoby, które mają stawić się na podium. Widzę zawodników z numerami 1,2 i 3. Widzę, że są nieźle po sylwetkach.
W końcu, która z wolontariuszek przekazuje mi komunikat: go home. Z uśmiechem na twarzy idę szukać metra by udać się pod Prasie Gniazdo, gdzie znajduje się meta maratonu.
Staje przy barierkach trasy i wypatruje Kasi i Smolnego. Po międzyczasie widzę, że dobrze im idzie. Do tego Kasia bardzo dobrze wygląda. Czas w okolicach 4:00 jest realny.
Podróż w metrze była dziwna. Wzbudzałem spore zainteresowanie. Myślę, że większość mieszkańców Pekinu nie miała pojęcia, że odbywał się bieg, a tu wchodzi koleś w stroju sportowym, biały, z medalem na szyli, identyfikatorem po chińsku i numerem przypiętym na klatce piersiowej.
Minęło kilka stacji, a ja ciągle widzę na swoim ciele wzrok wszystkie wokoło. W końcu podchodzi do mnie młoda Chinka i pyta skąd mam te wszystkie rzeczy. Tłumacze jej, że startowałem w półmaratonie. Pyta mnie czy byłem ósmy co sugeruje identyfikator. Potwierdzam, a ona po chińsku mówi to pozostałym podróżny. Widzę podziw, ale dopiero za chwilę dowiaduje się dlaczego.
Chinka pyta się mnie czy wiem co w Chinach oznacza liczba 8 i przypomina mi się tłumaczenie poznanego w Szanghaju Chińczyka, że ósemka to jedna z najważniejszych liczb oznaczająca siłę i bogactwo. Dodatkowo miałem numer C0008 co Chińczycy potraktowali jako brak niespodzianki.
Stanąłem w parku olimpijskim wypatrując Martyny i Smolnych. Smog był tak duży, że mimo tego, że stałem w okolicach 41 km to nie widziałem stadionu w którego pobliżu znajdowała się meta...
W końcu zauważyłem Martynę. Po czasie widziałem, że idzie mocno na złamanie 3:20. Finalnie udało się nabiegać 3:19:06.
Jakiś czas później pojawili się Smolni meldując się na mecie z wynikiem 4:04:11, co dało Kasi nową życiówkę.
Dopiero na drugi dzień otrzymaliśmy informacje z Polski, że mówią o ekstremalnym poziomie smogu. Że biegacze biegali w maskach, że chciano odwołać bieg itd.
Większości rzeczy nie wiedzieliśmy. Ale fakty były takie...
Dopuszczalny wskaźnik PM 2,5: 25 jednostek
Wskaźnik w momencie maratonu: ponad 400 jednostek
Przy 300 jednostkach zaleca się zostanie w domu!!!
Dobrze, że dowiedzieliśmy się o tym po fakcie. Jednak zmusza to do zastanowienia. Czy gdybyśmy wiedzieli o tym to byśmy nie wystartowali pokonując 12000 km w jedną stronę właśnie w takim celu. Na pewno byśmy pobiegli.
Prawda jest taka, że widziałem ludzi biegnących w maskach. Stanowili ok 1% uczestników. Nie odczuliśmy w inny sposób skutków smogu.
Udało mi się dostać chińską gazetę wydawaną w języku angielskim. Kilka stron poświęconych było maratonowi i przede wszystkim smogowi. Władze Chin chciały by październik był miesiącem sportu dla Chińczyków. Organizują turniej tenisowy z udziałem światowych gwiazd. Do tego znany wyścig kolarski i właśnie maraton.
Ukazali jak wielkim problemem - jednym z największym stojącym przed władzami Chin - jest zaniedbanie środowiska.
Na końcu fakty liczbowe i wyniki, do których dosyć ciężko dotrzeć.
Maraton:
Liczba uczestników:
13251 mężczyzn i 1828 kobiet.
Najlepszy mężczyzna: 2:10:40
Najlepsza kobieta: 2:30:01
Polki:
Martyna - 3:19:06
Kasia - 4:04:11
Polacy:
Tadeusz Szewczak - 3:56:56
Smolny: 4:04:11
Półmaraton
Liczba uczestników:
3125 mężczyzn i 1227 kobiet
Najlepszy mężczyzna: 1:11:44
Najlepsza kobieta: 1:18:22
Polacy:
ja - 1:21:32 - 6 miejsce
Wystartowała również garstka obcokrajowców.
Historia całego wyjazdu to zupełnie oddzielna sprawa. Cieszę, się z zaliczenia kolejnego kontynentu w biegach. Po Europie, Ameryce Północnej, Ameryce Południowej, Australii i Oceanii przyszedł czas na Azje.
Została Afryka i Antarktyda.
To był jedne z fajniejszych wyjazdów.
PS finalnie w wynikach widnieje na 6 pozycji wśród mężczyzn i na 7 miejscu w generalce. Wyniki podano w czasach netto więc może dzięki temu przesunąłem się z tego ważnego - ósmego miejsca.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Krzysiek_biega (2014-11-01,19:50): Już chciałem Ci pogratulować ósmego miejsca i być może z czasem bogactwa - według ich tradycji, a tym samym siódme miejsce open, a to pech..:) Admin (2014-11-02,09:52): Oglądałem zdjęcia, czekamy na film! emka64 (2014-11-02,10:42): Jakkolwiek Chiny nie są również w moim "must see" relację przeczytałem ze smakiem na śnadanie, zwłaszcza, że nie śledziłem Was na facebooku :)
W myśl powiedzenia "nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi" ja bym te pytania zastosował w biegach europejskich.
|