2014-07-18
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Podróże (czytano: 1370 razy)
Udało mi się wydębić trzy dni urlopu. Niby niewiele, ale wystarczająco żeby wywieźć rodzinę nad Bałtyk i samemu trochę się oderwać od codziennych obowiązków.
Spróbowaliśmy nowego rozwiązania - wyjechaliśmy o 20.10 i pojechaliśmy autostradami. Trasa o jakieś 50 km dłuższa, ale we Władku byliśmy po 5 godzinach.
Podróż do Hamburga była trochę gorsza - wiwat PKP! Samolot miałem o 13.05, a jedyny pociąg do Gdańska o 8.19. Myślałem tak - do Gdańska jedzie godzinę, na lotnisku będę po 10-tej, prawie trzy godziny kiblowania. Ale co zrobić innego rozwiązania nie ma. Pierwsza niespodzianka nastąpiła po kupnie biletu - okazało się, że 62 km pociąg wg rozkładu pokonuje w 1h 40 minut. Ale to wg rozkładu - w rzeczywistości opóźnienia miał 50 minut, w Gdańsku byliśmy o 10.50. Dzięki czemu najbliższy autobus mógł dojechać na lotnisko ok. 12.00, a tu już zachodziło ryzyko spóźnienia na check-in. Tak więc zamiast autobusu za 3 zł musiałem wziąć taksówkę za 67,5 zł. Raz jeszcze dziękuję PKP.
Nie biegam już 2 miesiące, chciałem zacząć w ten weekend. Jest tylko jedno ale. Albo i dwa. Po pierwsze, muszę odnaleźć stój biegowy, przede wszystkim buty. A po drugie - od czasu przeprowadzki boli mnie kręgosłup. Raz więcej, raz mniej, ale boli cały czas.
Jutro do Hamburga przypływa Queen Mary 2 świętować swoje dziesiąte urodziny, jest konkurencja dla biegania.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |