2014-04-14
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Dlaczego biegałam? (czytano: 2085 razy)
Wiosna, czas przedświątecznych porządków. Rozpoczął się kolejny sezon biegowy, a ja zamiast na starcie zawodów, zamiast ruszać z podekscytowanym tłumem stoję jako kibic - pomyślałam sobie:
„Może to dobra chwila dla podsumowania czterech lat treningów biegowych i startów?”.
Dlaczego biegałam? Co miałam z ruszania nogami w stronę mety w rytm słabnącego oddechu?
Nie miałam jednego powodu; było ich wiele, zmieniały się tak jak i moje życie nie stało w miejscu.
Przyczyny dla których miałam motywacje - skończyły się, znalazłam odpowiedzi co mi dawało bieganie i oto stoję z boku, klaszczę, wy biegniecie z czerwonymi twarzami i czołem skropionym kroplami potu, prężnym krokiem - jedni, albo powłócząc nogami - inni, pędzicie w stronę kolejnego pokonanego kilometra, uśmiechacie się gdy wam klaszczę i wołam:
— Dasz radę! Do mety już tylko 200 metrów z górki!
Jednym powodem była chęć robienia czegoś razem z innymi. To przecież szaleństwo porzucić spokojne siedzenie za biurkiem, ubrać buty, zdobyć pierwszy kilometr, potem drugi... dziesiąty... Nagle okazało się, że byłam wielka: osiągnęłam dystans maratonu! Tłum szalał, wiwatował. Dudniły oklaski, dźwięczały wiwaty.
Potem powody były kolejne; ponownie przebiec dystans maratonu.
Następna motywacja? Z lepszym czasem.
Później stanęłam przed wyzwaniem zbierania nagród; na maratonie Podoliniec - Rytro w kategorii wiekowej zdobyłam podium, ba raz nawet było pierwsze miejsce wśród pań w średnim wieku.
Zdarzył się również czas, by biegać po życie. Kiedy przytrafił się ciężki okres potrzebowałam, żeby ożywić duszę - elektrowstrząsów z emocji. Stawałam na starcie, czułam wasz entuzjazm, jedność grupy podrywającej się do czynu. Euforia przeszywała mi szpik kości, wnętrze ożywało. Czy wam już dziękowałam? Jeśli nie, to niniejszym chcę się przyznać: byliście bardzo pomocni!
Oczywiście w tym całym pakiecie biegów i zawodów był też czas zabawy. Wielka, wspaniała frajda szalonych wyjazdów, tarzanie się w jesiennych liściach, trudne wyzwania do pokonywania stromych szczytów nawet jeśli sił starczało jedynie by się do mety wczołgać na kolanach. Były też wskakiwania dla ochłody przed skwarem do prowizorycznych basenów...
Ale kiedyś nadeszła chwila by dobiec do mety; czas zrozumienia: wszystko co robię jedynie dla siebie jest bez sensu. Znaczenie ma to co zostaje dla innych, a moje bieganie niewiele dawało... Może za wyjątkiem pisania o przygodzie, w której szukałam celu?
Trudno mi było się dalej motywować, gdy tyle już dowiedziałam się o sobie - tak minął poprzedni sezon.
2014 rok, to mój piąty sezon. Skończyły mi się motywacje oparte na gorących emocjach - euforie, wyzwania, pokonywanie słabości, walka ze zmęczeniem i przełamywanie barier wytrzymałości - spaliły się szybko jak suche siano. Dążąc za wyzwaniami po drodze spalałam część siebie.
Teraz szukam spokojnych emocji, ubieram czasem buty i ruszam truchtem do lasu, by w samotności nacieszyć się ptasim śpiewem, zatrzymać przy pachnącym kwiatku. Dziękować, że znalazłam metę...
—Że co? Że niby to robię dla siebie? — odzywa się we mnie głosik, który wyłapuje nieścisłość rozumowania.
Chyba jednak jest pewna różnica. Nabieram dobrej, spokojnej energii, by pomagała mi robić inne rzeczy, takie, które, mam nadzieję, komuś się przydadzą.
Po drugiej stronie poszukiwań odpowiedzi na pytanie "dlaczego biegałam?" jest zrozumienie odpowiedzi, której szukałam:
"Już nie potrzebuję ani sobie, ani nikomu nic udowadniać".
Udowadnianie to część maski, którą nieświadomie ubrałam. To też był ważny powód. Dowiedziałam się, że ludzie noszą takie maski, by ukryć prawdziwe motywy: wstyd, kompleksy.
Najczęstszym słowem-maską dla wstydu jest "szacunek". Wstyd do powód największych zbrodni. Przestępcy mówią: "zabiłem, bo mnie nie szanował", "bo chciałem go nauczyć szacunku", "bo mu się nie podobał mój samochód".
Wstyd to podobno brak uczuć. Człowiek, który go odczuwa potrzebuje innych emocji by ukryć pustkę, to że "coś w środku" umarło, a on źle się czuje. Jedni niszczą siebie (alkohol, zmęczenie ponad możliwość ciała), inni otoczenie. Prawda i zrozumienie czasem boli, ale pomaga zrobić krok do przodu. Bieganie w jakimś sensie dowartościowało mnie we własnych oczach.
Znieczulenie pomaga przetrwać trudne chwile, ale przychodzi czas by się zacząć obywać bez leków jeśli chce się żyć i ruszyć z miejsca, a potem znaleźć następną metę...
Biegam, bo powód, by dbać o kondycję też ciągle jest ważny, ale do tego nie potrzebuję rywalizacji zawodów. Teraz jeśli biegnę, to tylko, by sobie przypomnieć, że mam za co dziękować - wdzięczność to potężna siła, gdy się jej nie oczekuje lecz daje.
Chciałam Wam życzyć z okazji nadchodzących Świąt Wielkanocnych, żebyście również przebiegli wszystkie własne cele i szczęśliwie dotarli do mety, ale pomyślałam sobie, że nie każdy powód poznałam i - jest jeszcze tysiąc innych przyczyn, a wśród nich z pewnością takie, które nie kończą się za linią mety.
Będę z wami, postoję z boku i będę wam klaskać.
— Brawo! Wspaniale. Macie motywacje, żeby biegać dalej!
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Inek (2014-04-17,20:19): Twoja obecność, czy to na trasie biegu czy też obok, jest niezwykle cenna, wręcz uskrzydlająca!
Życzę pogodnych, radosnych Świąt Wielkanocnych...
Te_Renia (2014-04-17,23:03): :)
|