2014-04-03
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Tysiączki (czytano: 1119 razy)
Umówiliśmy się we wtorek po pracy: Gazela, Silent Killer i ja. Taki trening szybkościowy dla „wybrańców losu”. Bagatelka, mieliśmy biegać dziesięć tysiączek w tempie 4 min/km z trzyminutową regeneracją. To brzmiało dość ambitnie jak dla mnie. Z całego towarzystwa jestem najstarszy, najcięższy i najwolniejszy, porównywalny wynik na dychę o 3 minuty wolniej a od Gazeli ważę ponad 30 kg więcej, ale co tam, jadę. Ma być dobra zabawa i to jest najważniejsze.
Wcześniej zadzwoniłem sobie do Wojtka z Wrocławia, z pytaniem, co z tymi tysiączkami? Kazał mi się dobrze rozgrzać, porozciągać i nie przejmować się zbytnio. Niech lecą sobie w takim tempie, jakim chcą. Sam wyczuję, jakie jest dla mnie osiągalne.
Killera nie znałem wcześniej bezpośrednio. Sprawiał wrażenie człowieka czynu, który mniej mówi a więcej dokonuje. Wiedziałem, że biega dużo i ma niezłe wyniki. Ktoś wspominał, że chciałby zejść poniżej 3 godzin w maratonie. To już ładnie. Wiedziałem też, że raczej nie biega dla zabawy a raczej jest zdrowym, silnym i wytrzymałem zawodnikiem. Zatem jako partner treningowy stanowił towarzystwo z górnej półki. Nic tylko puścić głowę. Nie ma co wdawać się w zbyteczne kalkulacje.
Podobnie było z Gazelą. Popiernicza aż miło, zdobywając czołowe miejsca we wszystkich ostatnich zawodach. Prawie zawsze staje na podium, magiczna zawodniczka. Ma wielkie serce do biegania. Są tygodnie, gdy przekracza przebiegi stukilometrowe a stosunek mocy do masy ma imponujący. Do tego ćwiczy bardzo dużo z wielkim zaangażowaniem.
Miały być tysiączki w żwawym tempie, po 4 min/km i kurde były. Spotkaliśmy się na skraju lasu, w stałym miejscu treningów, przy szlabanie. Najpierw rozgrzewka ok. 3 km truchciku. Wyznaczyliśmy kilometrowy odcinek na lokalnej drodze asfaltowej i już byliśmy gotowi do właściwej części treningu.
Moi partnerzy ruszyli mocno a ja za nimi. Po trzystu metrach wiedziałem, że zbyt szybko. Kilometrowy odcinek nie był płaski, zresztą w okolicy ze świecą szukać równego terenu. Po czterystu metrach wiedziałem, że jest szybko. Po sześciuset oddychałem ciężko a po ośmiuset modliłem się o koniec tego odcinka. Cholera, jak ciężko biegać szybko. Pierwsza tysiączka wyszła w 3 min. 30 sek. Trzy minuty na krótką regenerację i kolejna przebieżka. Tym razem jednak wolniej, wyszło około 4 minut; tempo optymalne.
Trening minął błyskawicznie, na koniec zrobiliśmy 3 km truchciku. Było już ciemno i zimno, gdy dotarliśmy do samochodów. Czułem się mocno wyczerpany, ale i bardzo zadowolony, mając świadomość, że to był jeden z najlepszych treningów. W ciągu następnych kilku dni ledwie wstawałem rano z łóżka a cztery dni później Gazela i Killer zaliczyli półmaraton w Krakowie z życiówkami na koncie.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |