2013-11-26
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Czas słodkiego lenistwa (czytano: 11532 razy)
W zeszłym roku jesienią na zamówienie gazety Bieganie napisałem artykuł dotyczący przerwy międzysezonowej. Artykuł – w toku przygotowania do druku w sporym stopniu przekształcony (nie przez autora) – ukazał się miesiąc czy dwa później niż planowano. Jest o tyle istotne, że (moim zdaniem) jesień, a zwłaszcza listopad, jest najlepszym terminem na tego typu artykuł. Poniżej umieszczam moją wersję dotyczącą tego tematu.
Wprowadzenie
W filmie Casino Royale Daniel Craig, grający tam główną rolę, zwraca się do swojej rozmówczyni podczas doskonałej, iskrzącej się dowcipem wymiany zdań, mniej więcej tak: “Dlaczego osoby które uwielbiają dawać dobre rady same nie potrafią ich przyjmować?”
Jest to prawdą nie tylko w filmie, również – może przede wszystkim – w życiu. Ludzie bardzo często wiedzą jak postępować. Równie często kompletnie ignorują tę swoją wiedzę po czym postępują – jak to lubią określać – po swojemu. Trening biegowy nie jest tu wyjątkiem, co jest zrozumiałe, jest w końcu jedną z ludzkich czynności. A nasze człowieczeństwo wyraża się w naszym działaniu.
Teoretycznie
W teorii sprawa jest oczywista. W przyrodzie obserwujemy sezonowość, zmiany. Mamy wiosnę – rozkwit przyrody, mamy również zimę – uspokojenie, wyciszenie i stagnację. Tak to wygląda, przynajmniej w naszym, umiarkowanym klimacie.
Początkowo taki schemat był charakterystyczny również dla treningu sportowców.
W latach dwudziestych ubiegłego wieku zaczął rozpowszechniać się inny pogląd – trenowanie przez cały rok, na okrągło. To podejście przyjęło się, przerwa między sezonami uległa redukcji do około miesiąca, zwykle od trzech do pięciu tygodni. Warto jednak wspomnieć o tym, że byli tacy biegacze, którzy w swoim treningu nie uznawali żadnych przerw. Byli jednak wyjątkami, nie regułą.
Brad Hudson, jeden z ciekawszych trenerów stwierdza, w jednej ze swoich książek, że trochę posezonowego lenistwa jest akceptowalne, czy wręcz zdrowe. Każdy potrzebuje od czasu do czasu przerwy. Z kolei Tim Noakes w Lore of Running stwierdza wręcz, że atleci którzy chcą mieć udaną karierę trwającą dłużej niż kilka krótkich, letnich sezonów powinni, jego zdaniem, odpoczywać całkowicie od treningu co roku przez czas nie krótszy niż dwa miesiące.
A zatem teoretycznie wiemy co i jak. Organizm potrzebuje czasu na odpoczynek. Warto zatem ten czas wygospodarować. Zwykle sugeruje się, oraz stosuje w praktyce chartów, żeby to było naprawdę oderwanie się od rutyny treningu biegowego, żeby ta różnica była wyraźnie zarysowana. Stąd mało biegania – czasem nawet żadnego.
Przyjemne z pożytecznym
Przerwa międzysezonowa posiada – potencjalnie – wiele zalet. Zarówno tych bardziej jak i tych mniej uchwytnych. Może ona być, czy raczej powinna stanowić wyraźną granicą między jednym a drugim sezonem. Takie wyraźne zaakcentowanie końca i początku jest wytchnieniem dla umysłu. To czas na refleksję, spojrzenie w dzienniczek treningowy i zastanowienie się nad osiągniętymi wynikami, sprawdzenie czy i w jakim stopniu zostały zrealizowane cele stawiane na początku sezonu. To czas na poszukanie korelacji między treningiem a wynikami, zastanowienie się nad jakością naszego codziennego wysiłku i jego przełożeniem się na sukcesy – bądź porażki. To czas na uczciwe podsumowanie, podkreślam tutaj słowo uczciwe. Wtedy, po przemyśleniu sezonu który był, nadchodzi moment na zastanowienie się nad tym który jest przed nami. Czas na określenie celów oraz zaprojektowanie środków wiodących do nich – czyli szeroko pojętego naszego treningu.
Innymi słowy, przerwa międzysezonowa to właśnie ten moment na decyzje strategiczne.
Poza tym – nie oszukujmy się, nasz trening wymaga od nas pewnych poświęceń w codziennym życiu. Przerwa międzysezonowa może być świetnym momentem, kiedy poświęcimy się naszej rodzinie, naszym bliskim czy znajomym. Możemy zaplanować wcześniej ten moment i wyjechać na przykład na dwutygodniowy urlop, podczas którego będziemy mieć unikalną możliwość skorzystania z pełnej oferty all-inclusive bez wyrzutów sumienia. Możemy sobie trochę pofolgować i mieć trochę przyjemności bez wyrzutów sumienia.
W ten sposób osiągamy kilka rzeczy naraz. Trening opiera się na ciągłym niszczeniu naszego ciała i ciągłym jego odbudowywaniu – z pewnym naddatkiem. Problem w tym, że czasami te mikrourazy są nieco mniej mikro, że czasami przesadzamy z obciążeniami, że zdarza się nam dotrwać do bardzo ważnego startu nie będąc w pełni sprawnym. Nie jest to jeszcze kontuzja, ale wyraźnie odczuwamy zmęczenie materiału, zmęczenie sezonem. Zmęczenie zarówno psychiczne jak i fizyczne. Podczas przerwy nasze ciało i nasz mózg mają wspaniałą okazję dojść do siebie. Mamy okazję zająć się czymś innym, oderwać się od biegania. Opalanie się czy nurkowanie na przykład w Egipcie? Spacer po górach? Zwiedzanie jakiegoś miejsca? Odwiedziny? A czemuż by nie? Jak nie podczas tej przerwy to kiedy?
Last but not least – waga. W bieganiu mniej kilogramów znaczy lepiej, strach przed przybraniem na wadze często paraliżuje. Warto jednak pamiętać, że ten strach ma wielkie oczy. Proponuję spojrzeć do ksiażki którą napisał Matt Fitzgerald “Waga startowa”, wydanej niedawno również w Polsce. Wahania wagi do kilku procent u zawodników są normą. Nie należy bać się tych paru kilo, kiedy powrócimy do reżimu treningowego one znikną. Wycieniowani zawodnicy których obserwujemy z takim podziwem czy wręcz zazdrością na ekranie telewizora podczas Igrzysk, poza sezonem również się nieco zaokrąglają. Serio serio.
Praktycznie
Jak wygląda przerwa międzysezonowa w praktyce truchtacza bądź biegacza amatora? To zależy, wszak są naprawdę różni. Mamy ambitnych amatorów, których w zasadzie można śmiało nazwać słowem stachanowcy. Dzień bez biegania jest dla nich dniem straconym. Często zdarza się, że nawet jak odpoczywają, to w biegu.
Mamy również trochę ambitnych amatorów idących w ślady zawodowców – starających się kopiować ich podejście do biegania. Mamy takie osoby (to nieduża grupa ale stale rosnąca wraz z rozwojem oferty treningowej) które mają swojego trenera, ufają, że ona bądź on wiedzą co robią. Wówczas na barkach trenera spoczywa obowiązek właściwego planowania. Ci pierwsi starają się mieć przerwę, ci drudzy, szczęśliwcy, mogą w pełni oddać się działaniu, czy w tym przypadku raczej niedziałaniu.
Jednak większość osób które biegają to tacy, którzy wychodzą mniej lub bardziej regularnie kilka razy w ciągu tygodnia. Przeważnie trzy, czasem cztery. Przebiegi tygodniowe czy miesięczne nie są jakieś wielkie, mówimy tu o wielkościach rzędu 150 kilometrów w miesiącu. Ich bieganie lub trening (oba pojęcia rozróżnia planowość działania) ma na celu raczej na przykład schudnięcie oraz utrzymanie potem wagi, bycie w szerokopojętej formie, dostarczenie organizmowi trochę ruchu, czasem są też powody towarzyskie. Przerwa biegowa w tej grupie często ma miejsce samorzutnie, jest ciemno i zimno, więc aż nie chce się wychodzić z domu. Bieganie staje się zazwyczaj nieregularne, ale przerwy, rozumianej jako ściśle wyznaczona granica między sezonami, często gęsto właściwie brak. Rozmywa się ona gdzieś między byłą jesienią a przyszłą wiosną.
I na koniec jeszcze jedna grupa, czyli ci którzy trenują zazwyczaj niezbyt dużo, tak dla podtrzymania aktualnego poziomu, natomiast namiętnie jeżdżą na wszystkie możliwe zawody. Dla nich czas na przerwę międzysezonową, w chwili obecnej, zaczyna po prostu zanikać. Póżną jesienia i zimą, kiedy w naszym klimacie moment przerwy dla amatora narzuca się sam, pojawiają się od jakiegoś czasu nowe zawody. W niektórych regionach kraju od listopada do lutego da się – wyłączając weekend Bożego Narodzenia – startować właściwie co tydzień. Przy czym samo startowanie nie jest złe, przebieganie zimy z okazyjnymi ostrymi startami na krótszych dystansach może być całkiem ciekawą metodą treningową. Chodzi o sytuację w której nie możemy zrobić przerwy bo po prostu w kalendarzu imprez biegowych “nie ma wolnego terminu”.
Długookresowa korzyść
Bieganie jest tą czynnością, w której ważny jest długi horyzont, tutaj liczą się nie miesiące, tylko lata. Ważne są cierpliwość i konsekwencja. Przerwa między sezonami jest zgrabnym elementem porządkującym chaos. Ma wiele zalet: pozwala organizmowi odpocząć, dojść do siebie i naładować baterie, pozwala nam zakosztować zwykle zakazanych owoców. Pełni dokładnie tę samą funkcję co każdy odpoczynek podczas treningu – wzmacnia nas. Kiedy pierwszy raz słyszymy że nasza forma rośnie nie podczas treningu, ale podczas odpoczynku brzmi to w naszych uszach jak paradoks. Tym niemniej tak właśnie jest. Z przerwą międzysezonową jest bardzo podobnie.
Czyż to nie jest tak bardzo ludzkie, że co jakiś czas trzeba stanąć, żeby potem móc ruszyć z większym impetem do przodu?
Dodatek – odpoczynek zawodowców
Wioletta Frankiewicz:
Przerwa zwykle 3 pierwsze tygodnie października. Nie są to jednak 3 tygodnie leżenia do góry brzuchem. Dla mnie przerwa w treningu charakteryzuje się spokojnym wybieganiem (od 6 do 8 km), na które wychodzę co 2 dni. Dodatkowo pilnuję sprawności. Od czasu od czasu chodzę także na basen. Generalnie jednak skupiam się na odpoczywaniu oraz odwiedzaniu rodziny i znajomych.
Tomasz Lewandowski o Marcinie Lewandowskim:
Przerwa między zakończeniem sezonu a rozpoczęciem przygotowań do nowego trwa 5 tygodni (w tym roku wyjątkowo 7). Pierwsze 3 tygodnie to okres całkowicie wolny od biegania, po prostu pozwalamy się organizmowi, a w szczególności aparatowi ruchu zregenerować i odbudować po startach i treningu. Pierwsze 10 dni to zabiegi cieplne (masaże, kąpiele solankowe, borowiny, perełki, sauny itp) a drugie 10 dni to zabiegi zimne (krioterapia). Po tym okresie następują 2 tygodnie wakacji (wyjazd, odpoczynek itp). Ostatnie dwa tygodnie jest bardziej aktywne: 1-2 razy rozruch, tenis, pływanie, rowerek, gry zespołowe. Razem 7 tygodni.
Jeśli jednak będzie potrzeba wydłużenia tego okresu to jest jeszcze czas, by o 1-2 tygodnie wydłużyć czas wolny od wyczynowego treningu. W końcu należy się odpoczynek po ostatnich, ciężko przepracowanych latach.
Marcin Chabowski
Robiłem różne roztrenowania. Często były to 3 tygodnie, gdzie 2 razy w tygodniu w jakimś tam stopniu starałem się zrobić wolne rozbieganie do 10km. Jednak po maratonie i okresie ciężkiej 4 miesięcznej pracy do niego robię 3 tygodnie zupełnie bez biegania i w 4 tygodniu biegam sobie codziennie 10km w spacerowym tempie.
Autor chciałby podziękować naszym wyczynowcom za udzielone wypowiedzi i życzyć im sukcesów w nowym sezonie.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu aspirka (2013-11-26,21:00): Dzięki Ci za ten wpis! Zidentyfikowałam się w jednej z opisywanych grup i czuję się rozgrzeszona:-) (2013-11-26,21:35): bardzo ciekawy tekst. Tym razem ukazał się we właściwym czasie :) marian38 (2013-11-28,09:07): Świetny artykuł, popełniłem błąd latem nie robiąc przerwy, co odbiło się na jesiennych startach. Marfackib (2013-11-30,10:38): Jestem ciekaw czy rower + basen + siłownia to odpoczynek od biegania ??? Pozdrowienia :-)) amd (2013-12-03,11:35): Dzięki za opinie, miło mi że się podoba, jak się przyda to już w ogóle będzie super :-) Marek - moim zdaniem przerwa, zwłaszcza u amatora, jest w dużej mierze kwestią umysłu. Ja zakładam że trening to realizacja planu. Przerwa zaś - to brak wyjść ponieważ nie ma ich w planie. Jeżeli wracam do domu i nosi mnie, chce mi się roweru/pływania/wrotek/boksu - to czemu nie? W końcu po to się żyje żeby przeżywać. Ale jeżeli przerwa treningowa jest przerwą BIEGOWĄ, natomiast w tym czasie realizujemy plan pływacko - rowerowy, czy nawet decydujemy się na nadrobienie zaległości w tym czasie, to to już nie jest przerwa treningowa, prawda? api (2014-01-16,13:43): świetna lektura, styl dorównuje treści :) amd (2014-01-17,15:09): Dzięki :-) Piotr Fitek (2021-02-04,12:08): Miło wrócić Arturze do wartościowego wpisu. Wrzuciłem link do niego u siebie.
|