2013-09-15
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 51. Bieg Westerplatte wzorem dla organizatorów innych biegów! (czytano: 1833 razy)
Już jakiś czas tutaj nie zaglądałem. Z różnych powodów. Bo się szkoła zaczęła, bo treningi po szkole i jakoś tak wychodzi, że nie mam zbyt wiele czasu by dzielić się z Wami moimi przygodami. Ale dzisiaj jest niedziela, trening to wybieganie, które można zrobić o dowolnej porze dnia, więc zasiadam tutaj i chcę opisać Wam bieg, który wg mnie, już od 3 lat zasługuje na miano Najlepszego Biegu w Polsce. Oczywiście zaraz uzasadnię swój wybór, bo bezpodstawny wybór jest wyborem żadnym. Pewnie domyślicie się o jakim biegu będę pisał. Oczywiście jest to Bieg Westerplatte. Bieg, do którego mam sentyment, gdyż jest to mój pierwszy bieg uliczny na 10km, w którym startowałem. A było to 3 lata temu, w 2010 roku. 49. Bieg Westerplatte. Wtedy nie mając pojęcia jak biec ten dystans pobiegłem go w 38:58, co dla mnie było wielkim powodem do szczęścia. Miejsca nie pamiętam, ale możecie je sprawdzić w zakładce "Starty". Pierwszy debiut na 10km wspominam trochę boleśnie (odcisk na stopie z powodu słabiutkich butów) ale bardzo optymistycznie. Posmakowałem smaku dużej imprezy biegowej.
Rok później miałem ciekawą przygodę na jubileuszowym, bo 50. Biegu Westerplatte. Zawsze jak to komuś mówię to sam śmieję się ze swojej głupoty i od tamtego czasu na zawody pakuję się dzień przed biegiem bo miałem zwyczaj robić to w dzień zawodów rano. Otóż zapomniałem, że moje buty do biegania zostawiłem w szatni w szkole. Ale mój kolega z klubu pożyczył mi jego buty treningowe, które były... o 3 i 2/3 rozmiaru za duże. Także pomimo lepszych predyspozycji nie poprawiłem swojego rezultatu sprzed roku o wiele, gdyż nabiegałem równe 38 minut co dało mi aż 7 miejsce w kategorii wiekowej.
Ale od tamtego czasu wiele się zmieniło. Dobrze przetrenowana zima, z pierwszym startem w sezonie na 10km na Biegu Urodzinowym w Gdyni z rezultatem 35:31 sprawiła, że podszedłem do tego dystansu z innym nastawieniem niż zwyczajny byłem przed rokiem.
Przejdźmy do wydarzeń z wczorajszego biegu, czyli 51. Biegu Westerplatte. Na starcie ponad 2800 osób. Wstępnym celem było dobiegnięcie w pierwszej setce. Ale jak wiadomo, wszystko zawsze wychodzi w praniu. Po rozgrzewce z Robertem Burczykiem (PB - 36:52), Dawidem Bukowskim (PB - 35:14) oraz Wojtkiem Braunem (PB - 34:17) trochę poszukaliśmy kogo mamy w kategorii wiekowej M16-19. Zbyt wiele osób nie było, ale jedno było wiadome. Nie mogliśmy przebiec tego dystansu na luzie, bo wtedy po prostu nic się nie uda. Celem czasowym był bieg poniżej 36 minut, gdyż forma szczytowa nie jest by myśleć o lepszych wynikach.
Przed startem spotkałem rozgrzewających się biegowych znajomych, m.in. Radka Dudycza, Pawła Borawskiego, Tomasza Grycko, ekipę Pobłockich, Martę Krawczyńską, Dominikę Nowakowską, Weronikę Wójcik oraz wielu innych, których teraz sobie nie mogę przypomnieć.
Start
Start wózkarzy. Wystrzał z armaty który pobudził mnie bardziej, niż wypicie 5 kaw na raz. Mega głośny, szczególnie jak się stało w pierwszej strefie czasowej. Słyszałem na mecie ludzi co biegali po 50 minut, którzy nie mogli wyrobić na uszy z tego powodu. To wyobraźcie sobie co mieliśmy my w pierwszych liniach :)
Po wystrzale dla nas - biegaczy - bieg rozpocząłem spokojnie. Pierwszy kilometr w 3:36 . Było ok, postanowiłem lekko podkręcić tempo. Na drugim kilometrze na zegarku miałem 7:06, więc wszystko szło planowo. Złapałem się Adama Korola, bo troszkę wiało na długiej prostej miedzy drugim a 4 kilometrem, za którym skutecznie unikałem bezpośredniego biegu pod wiatr. Po 4 kilometrze doszła do nas 4 osobowa grupka kobiet, w której skład wchodziły dwie Kenijki, Białorusinka oraz finalistka MŚ w Moskwie, wcześniej wspomniana Dominika Nowakowska. Na 5km średnie tempo wynosiło 3:32/km . Było ok. Ale Adam Korol trochę za szybko szarpnął tempem i uciekł od przodu uciekając na chwilę oraz wracając do odległości kilkunastu metrów. Na szczęście doszedł do mnie biegacz, który postanowił pobiec za mną. Zmienialiśmy się z prowadzeniem na dystansie ok 3km. W międzyczasie śmignęły koło nas dwie zawodniczki - Białorusinka oraz Marta Krawczyńska. Nawet nie próbowaliśmy się ich łapać. Na 8km Białorusinka zaczęła słabnąć, więc postanowiłem ją podciągnąć do mety. Wydaje mi się, że nie wiedziała o zmianie końcówki trasy, bo po wbiegnięciu na ulicę Długą zaczęła gwałtownie przyspieszać. Nie czułem się najgorzej, więc dotrzymywałem jej kroku. Ostatni kilometr trochę pokręcony bocznymi uliczkami Długiej. 400 metrów przed metą rozpocząłem finisz. Biegło mi się bardzo luźno.
Metę przekroczyłem z czasem 35:48 . Czyli cel spełniony.
Ale nie martwiłem się tak czasem, jak chęcią wiadomości o pozycji. Ale jak wiadomo, trzeba dać dobiec wszystkim i cierpliwie czekać na wyniki. Poszedłem do busa się przebrać w ciuchy treningowe i zrobić rozbieganie. 10 minut truchtu wystarczyło, by dzisiaj nie czuć bólu w nogach.
Po rozbieganiu miałem wraz z Robertem do zrealizowania jedno zadanie powierzone nam przez trenera. Rozdawaliśmy ulotki informujące o biegu, który odbędzie się 22.09.2013 - Bieg Grodzisko Cross w pięknym miejscu, czyli Grodzisku. Bieg odbędzie się w Owidzu, k. Starogardu Gdańskiego. Wszystkich chętnych na pobieganie po malowniczej trasie serdecznie zapraszam. Informacje na temat biegu z łatwością znajdziecie w mojej zakładce "Stary".
Po rozdaniu ulotek zobaczyłem tłum przy tablicy wyników.
Jakoś udało mi się dojść i zobaczyć rezultat 36 minutowego wysiłku.
Zająłem 38 miejsce w kat OPEN i 2. w kategorii M16-19, tuż za Wojtkiem Braunem :) 200zł do przodu, to niezła nagroda, do których przyzwyczaił nas MOSIR Gdańsk.
Kilka słów o organizacji. Nawet na siłę, jeśli miałbym szukać rzeczy, do których mógłbym się przyczepić, nie byłoby ich wiele, chociaż w sumie mogę powiedzieć, że nie byłoby ich w ogóle. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Po biegu płyny można było uzupełnić dowolną ilością energetyków lub wody. Duży telebim wyświetlający akcję na scenie okazał się super rozwiazaniem dla osób stojących w dalszych stronach Targu Węglowego.
Do organizatorów biegów w całej Polsce : BIERZCIE PRZYKŁAD Z GDAŃSKA!
Po dekoracji biegu postanowiliśmy wjechać tam, gdzie biegaczy widzieć się nie powinno. MC Donalds. Byłem trochę głodny więc wziąłem szybko coś by się najeść. Zjadłem coś złego i całą drogę miałem nudności i straszny ból brzucha. Zjadłem w domu tabletkę na trawienie ale za wiele to nie pomogło.
A jeszcze miałem wczoraj jechać do kolegi na 18 urodziny.
Wybawiłem się tam super pomimo zmęczenia i bólu brzucha.
Teraz kończę jeść makaron, bo muszę mieć jakąś energię na 15-kilometrowe wybieganie w tempie 4:40-4:50/km.
Wstawiam fotkę z dekoracji. Od lewej: Ja, Wojtek Braun oraz Wojciech Łagownik.
Czołem! :)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu pau (2013-09-15,21:51): Niestety tak jest z żarciem z makdonalda, że najpierw się to zżera, a potem jest Ci niedobrze.
I gratulacje jeszcze raz. :) przemgoz (2013-09-15,22:48): Gratuluję świetnego wyniku no i oczywiście pudała. Ja byłem trochę niżej ale życiówka osiągnięta. Co do organizacji to czytając komentarze przed biegiem nie sądziłem, że MOSIR tak dobrze sobie poradzi. Jeszcze raz wielkie GRATULACJE. snipster (2013-09-16,11:30): Gratulacje świetnego wyniku :)
|