2013-05-26
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Wyjazd rowerowy na Litwę... Działo się:) (czytano: 252 razy)
PIERWSZY DZIEŃ WYPRAWY ROWEROWEJ DO TROK NA LITWIE
Tekst, który jest poniżej skopiowałem z mojego konta na fb. Pisałem to kilka dni temu. Opisuję tu pierwszy dzień wyjazdu na Litwę do miejscowości Troki. W zapiskach poniżej pojawiają się imiona i nazwiska kilku osób. Są to osoby, które mi towarzyszyły na trasie na rowerach, osoby, które nam pomagały przed wyjazdem i jeden wielki nieobecny naszej wyprawy... Życzę miłej lektury, za błędy stylistyczne przepraszam... :)
***
Zanim o pierwszym dniu, o naszym wyjeździe, pożegnaniach z bliskimi i pierwszych kilometrach na trasie, kilka słów o ostatnich przygotowaniach, dla niektórych były to pierwsze przygotowania;P
Decyzja o wyprawie do Trok podjęta została w połowie grudnia. Termin wyjazdu znany był już od kilku miesięcy. Cel podróży to pokonanie trasy z Sochaczewa do Trok na rowerach w 4 dni, na miejscu start w Otwartych Mistrzostwach Litwy w Półmaratonie oraz w zawodach tej samej rangi w NW na 5km, a następnie powrót do granicy z Polską i stamtąd pociągiem do domu (gdyby nie ograniczenie związane z małą liczbą dni urlopu to mieliśmy wracać całą drogę na rowerach). Wszyscy znaliśmy termin i cel. Artur przygotowywał się całą zimę na rowerze stacjonarnym w domu, Adrian, Damian i ja jeździliśmy w każdej wolnej chwili nie zważając na śnieg, mróz, deszcz i inne wybryki pogodowe... Kuba również znał datę wyjazdu, a mimo to jego staż treningowy to przejechane ok. 200km w ciągu dwóch miesięcy na swoim składaku, to tak jakby jeździć do sklepu spożywczego po zakupy każdego dnia. Zero przygotowań. Mało tego, Kuba dzień przed wyjazdem przyjechał do mnie bym mu pożyczył mój drugi rower. Pożyczyłem. Pojechaliśmy do sklepu rowerowego, kupiliśmy mu opony kolarskie, dętki, bagażnik. Pojechaliśmy do Włodka Felczaka. Włodek pożyczył mu sakwy, namiot oraz paski do przypinania większego bagażu. U mnie na podwórku zamontowałem Kubusiowi bagażnik, zmieniłem dętki i opony. Kuba w ekspresowym tempie był technicznie przygotowany. Ale jak z kondycją, kilometrami na trasie, godzinami na mało wygodnym siodełku? To była wielka zagadka, zarówno dla nas, jak i dla Kuby... Piszę dużo o nim, ponieważ dla mnie, z całym szacunkiem to wielki szaleniec, ale i bohater tej wyprawy. Dokonał wielkich rzeczy, dojechał i wrócił z chorym kolanem, po drodze krzycząc z bólu, ale zrobił to. Szacunek...
***
Pierwszy dzień startu do Trok. Zbiórka o godzinie 7:00 na Placu Kościuszki w Sochaczewie. Na miejscu żegnał nas prezes KM AKTYWNI Sochaczew - Rafał Milczarek, moja siostra Ania wraz z mężem Łukaszem i córką Wiktorią, Adrian Kowalski- wielki nieobecny rajdu oraz rodzina i znajomi Kuby Aksamita.
Start od początku mocno się opóźniał. problem ze sprzętem Kuby, musiałem mu trochę pomóc, później przyjazd Damiana chwile przed godziną 8, zdjęcia pamiątkowe i w końcu pojechaliśmy. Niedaleko. W Żelazowej Woli Adrian zrobił kolejną sesję. Później było przypinanie sakw Kubusiowi, ponieważ "zjechały" mu z roweru. Pierwsze 25km jechaliśmy prawie 2 godziny, jednak później wszystkie sprawy techniczne zostały uporządkowane i licznik został nakręcony na odpowiednie tempo. Nim się obejrzeliśmy było przejechane 75km i pierwszy przystanek na posiłek. Późniejsza część trasy uciekała równie szybko, drogi znane, nie trzeba było zaglądać do mapy i kilometry szybko uciekały. Pierwszy dzień i od razu najdłuższy docinek. 177km, które mocno dały nam się we znaki. Tyłki mocno bolały, kolana, łydki, uda "wspominały" coś o zakwasach na następny dzień. Pierwszy dzień to również jedyny planowany nocleg, wszystkie pozostałe to wielka improwizacja:) Pierwszy nocleg u babci Damiana Smusa w miejscowości Poniatowo. Babcia przyjęła nas bardzo gościnnie, uczęstowała, dała porządne spanie. Ale zanim to, zdążyliśmy jeszcze zwiedzić Treblinkę, obóz pracy i zagłady. Treblinka mieści się w odległości trzech kilometrów od miejsca, w którym nocowaliśmy. Zwiedzanie to nie jedyna odskocznia od rowerów. Był jeszcze trucht 3km i trening NW 5km. Później kolacja, małe piwko, prysznic i spanie. Spało się świetnie, zasnąłem równo z momentem gdy przyłożyłem głowę do poduszki. Już śniłem o powrocie, a w perspektywie przecież kolejne dni jazdy...
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Smusillo (2013-05-26,21:36): Początek epickiej wyprawy :)
|