2013-03-20
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Najważniejsze to widzieć to pełne pół szklanki (czytano: 986 razy)
Ha ha ha przyszla wiosna :) a ja jestem Królewna Śnieżka … a w sobotę półmaraton w Sobótce. I wcale nie niepokoi mnie pogoda, bo przecież umiem biegać w śniegu, w deszczu i w wietrze… [upału się nie spodziewam] wystarczy tylko odpowiednio się ubrać. Lubię ten stan. Stan oczekiwania, analizowania co jeszcze można zrobić, czym wypełnić luki w przygotowaniach i o czym nie zapomnieć. Nie pierwszy raz będę pakować plecak maratoński, wiem co powinno się tam znaleźć :)
W tym roku swoje starty planowałam inaczej niż wcześniej. Zaczęłam od wyznaczenia terminu docelowego startu – Dębno 7 kwietnia. A potem zaczęłam się cofać i na 3 tygodnie wcześniej ustaliłam długie wybieganie no i jeszcze jedno dwa tygodnie wcześniej. Jako pierwszy start kontrolny wyznaczyłam sobie zimową, leśną górską dychę w Lesznie 23-02-2013. Pobiegałam ją jak na panujące warunki :) dość mocno ale dziś stwierdzam, że mogłam lepiej. Satysfakcja była ale tak nie do końca.
9 marca była 15stka w Dąbrówce. Tam się spełniłam. Wróciłam do domu zadowolona i uśmiechnięta. Wynikiem zaskoczyłam wielu ale najbardziej siebie. Już myślałam, że ja zawsze będę tą, której ciągle coś nie wychodzi. Najpierw wielkie plany a potem … bzzzz zonk… i … ‘a miało być tak pięknie…’. Zawsze mówię, że spokój jest najlepszym doradcą. Nigdy nie boję się wrócić do punktu wyjścia i po raz enty zacząć wszystko od początku. Powoli i konsekwentnie realizuję swoje cele. Może na Olipiadę nie pojadę ale do Dębna tak :)
Tydzień temu była Maniacka Dziesiątka. Z bólem serca musiałam ją odpuścić. Bo jeśli pobiegłam mocno Dąbrówkę a po dwóch tygodniach planuję półmaraton Ślężański… za duże zagęszczenie startów… to nic dobrego… widziałam nie jednego Cwaniaka co się załatwił takim rumakowaniem na cacy, dobrowolnie wyautował, a byli i tacy, co już nigdy nie wrócili… nieeee – nie miałam zamiaru popłynąć. Za dużo mnie to wszystko pracy kosztowało. Już w listopadzie ją skreśliłam. Żebym nie złamała danego sobie słowa, że nie biegnę Maniackiej, postanowiłam sama siebie zablokować, uniemożliwić to bieganie. Najlepszym sposobem było zaangażowanie się w organizację.
Kiedyś wyszłam na piwko tu i tam ... i tak od słowa do słowa powiedziałam Maniakom: chcę pomóc, macie dla mnie jakąś robotę? Arti się uśmiechnął: pewnie, że mamy. Kiedy pojawiłam się na pierwszym zebraniu organizacyjnym… było dziwnie, znałam kilka osób, jednych tylko z widzenia innych z trasy … Nie należałam do ich Klubu i moją obecność należy usprawiedliwić… ‘Aga jest tu dziś wyjątkowo, bo chce pomagać…’ i widziałam jak planują, szczegół po szczególe, jak dzielą się rolami i jak bardzo im zależy na tym, żeby wyszło pięknie.
W tym roku trasa Maniackiej po raz pierwszy wiodła ulicami miasta, nie jak wcześniej to było: dwie pętle wokół Malty. Pewnie jak ekipa organizowała pierwszą Maniacką nawet nie marzyła, że kiedyś pobiegnie w niej ponad 2tys Luda… i stało się: wielkie wyzwanie przed Maniakami: rąk do pracy porównywalnie tyle samo co w ubiegłym roku a roboty po pachy. Strach, podekscytowanie i wielka chęć zrobienia dobrego biegu. Otrzymałam swoje zadanie: będziesz koordynatorem Wolontariuszy. Współpracowałam z Ludźmi zabezpieczającymi trasę.
Nie wiedziałam wtedy na co się porywam. Nigdy nie organizowałam żadnego biegu i nie wiedziałam czym to pachnie. Potem było kolejne zebranie [nikt wtedy nie myślał, ze w marcu będzie taka zima jak dziś za oknem] i kolejne … a między nimi wymiana maili, załatwianie wyznaczonych zadań… a przecież my na co dzień wszyscy pracujemy, wychowujemy dzieci itd. Większość z nas intensywnie trenuje… a czas do Maniackiej topniał. Zgłoszenia już dawno zostały zamknięte, a ludzie nadal walili drzwiami i oknami: czy jeszcze można by się zapisać… ? czy limit zostanie zwiększony…? ta ilość ludzi mnie przerażała… widziałam rzekę ludzi na Baraniaka na starcie maratonu i teraz zapowiadało się podobnie… 2,5 tys ludzi to wuchta biegaczy!
Trasa była zakręcona, jak się później okazało, lotna, szybka i życiówkodajna. Celem nadrzędnym było takie oznaczenie trasy , by czołówka nie pomyliła kierunku biegu, z czym już się spotkałam na niektórych biegach... nieświadome skrócenie trasy... to jest coś czego nie da się w żaden sposób naprawić... Wiedzieliśmy, że może być śnieg i że jedynym sposobem poprawienia komfortu biegu jest posypanie piaskiem … no cóż, większość spraw można przewidzieć ale tak jak za zeszłoroczny upał odpowiada Matka Natura tak i za tegoroczny śnieg również odpowiada ona. Trudno. Kiedy rano widziałam z okna biura zawodów białe ścieżki nad Maltą posypane piaskiem – wiedziałam, że nic więcej nie możemy zrobić… bo niby co… mamy zamknąć biuro zawodów i wszyscy łopaty w ręce i iść odśnieżać ścieżki skute lodem … to nie było możliwe… pracy było bardzo wiele ... więcej niż się spodziewałam ...
Ale gorąco to się zrobiło na 20 minut przed zamknięciem biura… dlaczego tyle osób czekało do ostatniej chwili z odebraniem pakietów startowych… zero wyobraźni… kolejki do drzwi a Maniacy uwijali się jak mróweczki wydając pakiety, odpowiadając cierpliwie na pytania i podjadając w biegu … bo przecież wielu z nich tez biegło i jeszcze musiało się przebrać i dobiec na start… ciekawe ile osób o tym myślało stojąc w kolejce po pakiet…
Biuro zawodów zamykamy , nastaje powoli cisza i spokój, ludzie opadają w zmęczeniu na krzesła [cała środa pakowanie pakietów, czwartek również, w piątek biuro już było czynne] by zaraz potem ściągać dżinsy i wciągać odzież biegową… i biegiem na start… stanęłam w kącie patrząc na tych ludzi, których wcześniej widywałam na treningach, na trasach biegowych pełna podziwu… jeśli kiedyś narzekałam na organizację jakiegokolwiek biegu… to nigdy więcej tego nie zrobię…
Z okna widziałam jak meta staje się gotowa na przyjęcie biegaczy i jak ludzie się uwijają. Mój Piotrek pracował na starcie: rozkładał, sprzątał dbając jednocześnie o bezpieczeństwo Startujących i Kibiców. Za mną ludzie, za oknem ludzie. Wszyscy zaangażowani na maxa. Nie żałuję, że pomagam, że jestem tu trzeci dzień, że w czwartek wzięłam na to dzień urlopu, by ze wszystkim zdążyć, że od tego gadania ochrypłam i padałam ze zmęczenia… a przecież ja nie pracowałam na tak wysokich obrotach jak oni wszyscy… nagle telefon... kontrola trasy … dziewiąty km nie obstawiony – Wolontariusze się ‘zgubili’ … - Co? – mówię – mieli tam być sprawdzam listę… byli na odprawie, zabrali kamizelki i gwizdki … - trasa nieotaśmowana… będą ścinać zakręty… no co? Komórka w kieszeń, czapka na głowę, kurtka z kapturem, taśma pod pachę i biegiem na 9ty km … a tam pusto, faktycznie nie ma ich. Stoi słupek z oznaczeniem kilometra i to wszystko. Po chwili Bartosz dostarczył mi słupki… powbijałam, zaczęłam taśmować… patrzę … idą Dwaj Zaginieni w Akcji :) Najważniejsze, że są, że przyszli.ufff... Dokończyli już sami. A ja fru do biura zawodów robić dalej swoje… bo to nie koniec…
...oczekiwanie na start, na czołówkę, na… brak informacji to czasem dobra informacja. Zła informacja nie przyszła, start ok., trasy nikt nie pomylił, nikt nie miał zawału, nikt się nie przewrócił, wszyscy ładnie biegną do mety. Narzekają, że ślisko ale w tym wszystkim to pikuś… na mecie też wszystko git, depozyty działają… ludzie wbiegają, cieszą się bieganiem a nas patrzących z boku na to wszystko bardzo cieszy… Malta powoli pustoszeje… widać jak Ludzie, Kibice oddalają się … tylko część została na dekoracji przy scenie.
Dobra… weszła ekipa, która skończyła właśnie sprzątać start. Weszli krokiem trymfu jak rycerze wracający z Grunwaldu :) Zmarznięci i głodni. Dostali ciepłą herbatę – zjedli drożdżóweczkę, usiedli i chwilę odsapnęli w ciszy z uśmiechem na ustach… taka nieopisana satysfakcja, w oczach zmęczenie, za oknem gwar ale to nie koniec… ściągnęli jeszcze z balkonu baner: "biuro zawodów". Wolontariusze wrócili z trasy, wszyscy zadowoleni, uśmiechnięci, oddali kamizelki, chorągiewki identyfikatory – ładnie im podziękowałam i każdego zapytałam: -
- jak było?
Odpowiadali: super!, fajnie!
– Zapraszam za rok!
- nieeee za rok :) to my biegniemy.
...nie spodziewałam się takiej odpowiedzi…
I tak oto moje planowanie startów skończyło się kolejną lekcją życia. Nawet gdybym mogła pobiec… to po takiej pracy zwyczajnie nie miałabym siły. A widziałam biegających Maniaków, którzy ostatnie dni przed biegiem spali po 3-4-5 godzin … i porobili życiówki…
Potem w domu prysznic i strach zaglądać na fora… bo już mi powiedzieli, że nas ‘smarują’ za śnieg na trasie i za to, że było zimno … żebyśmy my mieli tylko takie problemy… postaram się w przyszłym roku wyczarować takie +5 ̊C, bez śniegu i lodu na trasie, bez deszczu i w lekkim słońcu i wiatrem w plecy dla wszystkich. Może się uda w końcu to będzie jubileuszowa 10ta Maniacka Dziesiątka.
Dziś cieszę się, że śnieg który zwalił się na nas w poniedziałek nie spadł w piątkową noc :) ale by było :D :D :D
Życie mnie uczy. Uczy mnie pokory. Uczy mnie widzieć to pełne pół szklanki. Przede mną półmaraton w Sobótce, zapowiada się mróz i śnieg… ale myślę… [złej baletnicy przeszkadza rąbek przy spódnicy…]… że dam radę. Będzie good! I nie ma innej opcji :)
Na zdjęciu:
wspomnienie słońca na Cytadeli 2 marca… wszystko wskazywało, że wiosna przyszła…
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Marysieńka (2013-03-20,21:05): Jasne, że będzie dobrze......sama też próbuje sobie "wmówić", że inaczej nie może być...do miłego w Sobótce:)) etjur44244 (2013-03-20,21:37): Brawo AGA!SWIETNIE NAPISANE.Widziałas na własne oczy ile to jest pracy przy organizacji.Ale udało sie i to dzieki takim wolonariuszom DZIEKUJEMY .ZAPRASZAMY do pomocy na X Maniacka za rok.Powodzenia w Sobótce .Jurek senior adamus (2013-03-20,22:26): Witam w gronie orgów Aguś:) Każdy powinien zakosztować biegania również od tej strony a skończyłoby się narzekanie.... A w Sobótce będzie życiówka, musi być:))) 1katarzynka (2013-03-20,22:34): Jak to czytałam , to aż czułam te nerwy , ten pośpiech , te emocje...chyba po tym wpisie już nikt nie będzie nażekał na ten nieszczęsny śnieg .Pozdrawiam 7024 (2013-03-21,08:46): duży kciuk!!! pozdrawiam:) paulo (2013-03-21,09:04): Agnieszko, powodzenia w Sobóce. Też miałem jechać, zapłaciłem, ale pogoda mnie pokonała :( i zrezygnowałem. Dlatego najbardziej oczekuję nie startu, ale wiosny. amd (2013-03-21,09:13): Ogromne gratki za prospołeczne podejście ! Super ! andbo (2013-03-21,09:43): Taaa..., każdy kto biegał lub ma zamiar pobiec w jakimkolwiek zorganizowanym biegu powinien to przeczytać i chociaż raz wystąpić w roli "orga"! Wielkie dzięki dla Ciebie i wszystkich wolontariuszy. michu77 (2013-03-23,11:47): ...najważniejsze że się udało!!! ;-)
|