2013-03-13
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| WASYLOWO (czytano: 1005 razy)
Pasja biegania
Zaplanowałam ten bieg już w listopadzie 2012. Najważniejszym argumentem ‘za’ był fakt, że podczas biegu funkcjonowało tam ‘przedszkole biegowe’ dla pociech biegaczy. Kilka tygodni temu postanowiłam być ciotką, która pokaże koledze mojego Jasia, Bartkowi, że bieganie to nie tylko pykanie okrążeń wokół boiska, że to nie tylko lekcja wfu, że to nic takiego dziwnego… że fajnie jest mieć pasję. Zazwyczaj kiedy ja biegam starty Jasio ląduje w domu moich Przyjaciół i ten czas spędza ze swym rówieśnikiem Bartkiem. Tym razem to ja zabrałam Bartka na wycieczkę. Już tydzień wcześniej odwiedziliśmy Decathlon i zakupiliśmy dla Bartka odzież termiczną, dres i koszulkę. Sam wybrał sobie kolory, chciałam żeby czuł tą atmosferę.
Zapakowaliśmy się w auto w piątkę :) Piter jak zwykle za kierownicą. Bartek, Jachu, ja i skoro było jeszcze jedno miejsce wolne… to czemu Emi ma nie jechać z nami… Taki Kibic :) na wagę złota. Cały czas tłumaczyłam Chłopakom, że raczej nikt z nas nie wygra ale na pewno każdy dostanie medal. wszystkie te moje mądrości do nich nie trafiały. Szczególnie do Bartka, który nigdy jeszcze nie startował w takich zawodach i nie uczestniczył w imprezie takiego charakteru… - a czy ja wygram ? – a czy jak wystartuję to od razu petarda ? czy najpierw wolno? – od razu petarda – Emi nie wytrzymała. Ja odsapnęłam głośno bo ile razy można odpowiadać na te same pytania…
Od razu powiem, że Bartek nas zaskoczył bo zawody [w swojej grupie biegowej] wygrał , wrócił do domu z nagrodami, pucharem i medalem na szyi. Medal robił wrażenie bo był tak samo ładny jak dla dorosłych. W domu opowiadał, że stał na podium i jak fajnie było. Ja dumna Ciotka chyba się spisałam bo chłopaki w najbliższą sobotę biegną znów :)
Dąbrowa? Mogilno? Gdzie to jest? Daleko czy blisko? Jechałam 90 km na jakąś wiochę, by się przebiec dość rzadki dystans na zawodach jakim jest 15 km. :) dlaczego akurat Wasyl 15stkę tam zrobił? – bo wszędzie są dychy albo połówki... a 15stki są niebanalne :) Emi wykręciła kilka tygodni wcześniej w Trzemesznie na tym dystansie 1:11 … czemu ja mam tego nie zrobić? Pojawiła się myśl: skoro ona może to i ja :)
Niemożliwe staje się możliwe
Obudziłam się o 5tej rano i nie mogłam już dospać. Ja niezwykle uzdolniona matematycznie biegaczka liczyłam: 70 podzielić na 15 [km] to = 4,6 czyli … i tu musiałam zrobić przelicznik na sekundy… to coś koło 4’40… o kurde zamknęłam oczy… przecież ja tak nie biegam… to nie jest możliwe… no i co… zrezygnowałam? pewnie, że nie. Knułyśmy strategię biegu cały piątkowy wieczór. Odżywianie, odzież, rozgrzewka i cały bieg. Wiedziałam, że Emi dobrze mi życzy ale widziałam, że nie wierzy w to, że mogę tak pobiec. Ja też nie wierzyłam.
Postanowiłam biec szybko ale lekko. Tak by nie umrzeć w połowie i by być w stanie się uśmiechać od czasu do czasu :) na MP3 wgrałam sobie ‘nośną’ muzę ułożoną w play listę: agawiksa. Słuchawki w uszy i na rozgrzewkę – wahałam się zdjąć tą wiatrówkę, czy w niej biec… kilka szybkich przebieżek i już byłam pewna, że biegnę bez. Dzieciaki w przedszkolu … mamusia na start :) Przed startem próbowałam się nawet pod kogoś podczepić… ale skoro Emi wypuściła mnie na trasę z pulsometrem swoim… to postanowiłam biec sama ze sobą. To ja tu dziś rozdaję karteczki. Pierwszy kilometr: rześko, drugi kilometr: żwawo: trzeci kilometr: całkiem normalnie, czwarty kilometr: szybko ale bez sapania :) po piątym kilometrze wykonanym wg ‘planu’ zaczęłam wierzyć, że może się udać :)
Szósty kilometr: daję radę, siódmy kilometr… widać nawijkę…
Pojechałam na bieg, który organizuje Człowiek z Pasją, który poraża swą energią a naturalną reakcją każdego na jego spojrzenie jest szeroki uśmiech. Wasyl pojawiał się na trasie… jak zwykle strzelał foty. Ludzie zachowywali się tak, jakby go znali od zawsze, jakby dziś w jego domu zjadali poranne śniadanie. Pomyślałam co on takiego w sobie ma, że ludzie do niego lgną.
Biegło mi się naprawdę dobrze. Jak bym miała swój własny tor, który mnie wciąga i nie da się z niego wypaść. Po 7,5 km nawrót i powrót do Dąbrowy :) i wtedy przekonałam się dlaczego tak lekko mi się leciało… wiatr był w plecy… teraz był w twarz. Zimny, przenikliwy, przewiewający do ostatniej ciepłej komórki. Do tego ten opór… ale nie zrezygnowałam. Przecież ja nawet lubię jak nie jest łatwo… postanowiłam dociągnąć do końca ósmego. Potem pomyślałam, jeszcze jeden … i udało się zrobić 9ty wg planu. Miałam wrażenie, że wiej coraz bardziej ale nie odpuszczałam. Skoro Emi w Trzemesznie wytrzymała – wytrzymam i ja. Przecież stoi tam i czeka i nadal nie wierzy, że mi się uda. Warto się trochę postarać by zobaczyć jej minę na mecie :) Dziesiąty kilometr… jakoś poszło. Zerknęłam na zegarek. 46min i kila sekund … kurcze moja życiówka na dychę do 48 minut , ja pierdziu, przecież ja tak nie biegam!
Dycha minęła zostało 5 km, albo 2 i 3, albo 2 i 2 i 1 – jak kto woli. Postanowiłam trzymać tempo tak długo jak się da. Jeszcze jeden i jeszcze jeden.
Zwątpienie przyszło na 13stym. Odsłonięta przestrzeń, podbieg i dymający mnie wiatr. Krystian który biegł przede mną radził sobie z tym zdecydowanie lepiej niż ja. Jakoś przetrwałam ten 13sty. Wyszedł cholernie wolno. To był najgorszy kilometr.
Chwilę potem włączyłam swoją maszynę liczącą w głowie :) i wyszło, że jak mam 1:01:03 … to mam na 2 km 9 min. Czyli na 14sty km 4:30 i na ostatni km 4:30 … nawet jak nie dam rady i nie złamię 1:10 to jak będzie 1:10 z przodu – nic :) się nie stanie:) też ładnie :)
13 km wytrzymałam to i te ostatnie dwa pociągnę jeszcze :) Wiatr niestety nie zmienił swej siły a zmęczenie było już spore.
Zerkałam na garminka , czas topniał i kilometry na szczęście też.
Uśmiechnęłam się do siebie :) hahaha tak się lata u Wasyla… nawet pod wiatr się robi życiówki :) został kilometr, na poboczu oznaczenie: Dąbrowa. Oho! Wbiegamy do Wasylowa :) na ten uśmiech dostałam ostrym podmuchem w twarz… 800m, 700m, 600m … popraw bluzkę, portki, pełna mobilizacja i fru na metę…
Weszłam w jeden zakręt, bzzziu zostało 300 m, [biegnij ładnie bo Emi patrzy i pewnie nie może się nadziwić, ze mi się udało] … bzzziu drugi zakręt… 200 m i finisz… czapka zsunęła mi się na oczy… zegar zmieniał cyferki, finisz marzenie… tylko nie przewidziałam, że można się opluć na finiszu… spięłam się i krok za krokiem… zawijałam biodrami jak potrafiłam najmocniej a ślina bryzgała mi z ust na prawo i lewo… ale siara… może nikt tego nie widzi… akurat… jak biegnę jak łania to mnie nikt nie widzi ale jak pruję jak świnia to patrzą wszyscy.
Jest! udało się! 1:10:30 ! Gerappa !
Niemożliwe staje się możliwe. Nie wiem skąd ja miałam tyle pary. Taki bieg nie zdarza się co dzień. Ja tak normalnie nie biegam. Ale fajnie, że czasem mi się to zdarza.
Na pudło nie mam co liczyć… ale w losowaniu… no :) różnie to bywa. Nie mam szczęścia w kartach i innych takich grach. Zawsze przegrywam… jak w szkole losują nagrody – to ja nigdy nie wygrałam ale jak losowali, kto do sprzątania, albo na jakiś dyżur… to ja zawsze byłam w gronie ‘szczęśliwców’ :).
Ale album Pasja Biegania wylosowałam. Czekałam na to, wiedziałam że album zapowiada się ciekawie … i bardzo chciałam otworzyć, obejrzeć, dotykać stron i poczytać. Ten album to wspomnienia. Niby ‘ale to już było…’ ale kiedy patrzę na foto ze Swarzędza albo z maratonu w Poznaniu… wspomnienia ożywają.
Tylko dlaczego ciągle wracam do rozdziału z Rzeźnikiem ? przecież mnie tam nie było…
Nie czekam na zaproszenie na bieg za rok, nie czekam aż zostanie dodany do kalendarza ja już III Zimowy Bieg u Wasyla mam w swoim kalendarzu na 2014.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Marysieńka (2013-03-14,07:29): Są takie biegi na które czeka się z niecierpliwością, żal tylko że takich biegów coraz mniej...wielkie gratki:)) Emi (2013-03-14,08:34): Za rok biegnę z Tobą obowiązkowo! Musimy sobie tylko załatwić jakiś wiernych kibiców, którzy będą na nas niecierpliwie czekać:)) paulo (2013-03-14,09:31): Agnieszko, fascynujący opis. Czułem jak bym tam też biegł (bo też miałem takie zamiary:)) Gratuluję pięknego wyniku. Jest imponujący. Maria (2013-03-14,09:36): oj ja tez wpisałam ten bieg na przyszły rok,czas rewelacyjny-gratulacje,mnie akurat ten wiatr dał popalić(hihihi jest jakies wytłumaczenie;)) a książka miodzio:) henioz (2013-03-14,21:03): Gratuluję wyniku i relacji. Jak bym sam biegł. bartus75 (2013-03-15,13:34): gratulacje :) piękny bieg i nie może się zdarzać zbyt często szyha (2013-03-17,18:56): Nie pochwaliłaś się, że masz swój autorski artykuł w albumie Wasyla:) Gratuluję. Artystyczny - jak blog.
|