2012-11-28
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| dawno się tak dobrze nie czułam (czytano: 910 razy)
Bardzo tego potrzebowałam. Dużo stresów we mnie siedzi ostatnio.
Wieczorem Piotrek patrzył na mnie z kuchni z politowaniem…: co? sponiewierałaś się? … a ja leżę na kanapie z zamkniętymi oczami w pozycji nieboszczyka…
- no
- czasem tak trzeba
- już nigdy więcej nie powiem jej gdzie i z kim biegam. Co mi strzeliło do głowy? Ona mnie dziś wykończyła. Lata jak porąbana, nie wiem co ona bierze…
Najpierw umówiłam się z Michałem na trening. Potem jakoś w rozmowie wyszło, że razem biegamy i Emi do nas dołączyła. Umówiłyśmy się przy Dworcu [PKP] Garbary, by pobiec Solną w kierunku Malty na jedno okrążenie a potem powrót. Wybiegłam z domu luźna, wolna, pełna swoich myśli. Słuchawki w uszach, tylko biec nic więcej, nic mnie nie goni, nic nie muszę… po ok. 2 km spotkałam Emi i się zaczęło…
ja teraz funkcjonuję w trybie SPA(lania) sadła [znów mi się przybrało tu i tam] i postanowiłam się tym zająć póki tego mało się nazbierało. Nie jem pieczywa, nie jem smażonego, pieczonego i tłuszczy. Co oznacza, że jem wióry [czysty błonnik], jogurty, musli, płatki owoce i warzywa no i odrobinę parowanego mięsa lub ryby. Bieganie z Emi … dla mnie to była gonitwa… ja bez paliwa , ona? Nie wiem co ona je i co ona bierze… ale cały bieg usiłowałam biec ramię w ramię… ale co prawie jej dosięgłam to ona pół kroku do przodu… po 3 km przestałam z tym walczyć… postanowiłam jak zawsze być ogonem na naszym treningu. Nadal pamiętam słowa z pewnego bloga, gdzie ktoś mądry napisał, że na treningach nie należy biegać za szybko, a że jest to pierwszy tydzień biegania po roztrenowaniu … nad Maltą spotkałyśmy Michała… ten jak zwykle wyluzowany… zagadał nas całą drogę :) lubię to jego gadanie…
Nigdy przed bieganiem już nie zjem kalafiora. Po przebiegnięciu 8 km modliłam się, by toalety w hangarach były otwarte. Uff. Były. Wróciłam na trasę, oni rozbawieni a ja znów ogon. Wielu biegaczy mijaliśmy na trasie, jedni biegali towarzysko, drudzy ‘robili’ trudny trening a jeszcze inni ledwo ciągnęli nogi za sobą. Moje nogi pracowały ‘tak se’… bo jak bez paliwa… - nie mogę się doczekać chwili w której się z nią rozstanę… - powiedziałam do Michała – Emi oczywiście z przodu, odwróciła się pytająco… - nic, nic tylko rozmawiamy jak Ty ładnie biegasz… Michał odprowadził nas kawałek w naszą stronę po czym pożegnał się i wrócił… a ja czekałam na miejsce, w którym się rozstaniemy… buzi, buzi i lusss pobiegła w lewo a ja prosto. Co się z tą dziewczyną dzieje? Co ona bierze… zmasakrowała mnie.
Ostatnie 3 km były już lżejsze a jednak czułam jak ciepło we mnie wzmaga… podbieg wzdłuż Warty… niby lekki a jednak to nie z górki :) i pomyśleć, że muszę dobiec wziąć szybki prysznic a potem jeszcze 12stki A6W… wczoraj był dzień 16sty. 15km biegania :) płyny uzupełniłam małym piwkiem – bardzo dobry pomysł :) Pod prysznicem zamykałam oczy ze zmęczenia. Dwa tygodnie bez biegania … trzeba wracać powoli – dla mnie jej tempo jest stanowczo za szybkie – nigdy więcej się tak nie dam porobić. Piotrek się uśmiechał i podpytywał kiedy zaczynamy ćwiczenia…
a ja leżałam na tej kanapie w pozycji nieboszczyka i gdyby ktoś powiedział mi, ze teraz już mogę zasnąć… to zasnęłabym bez problemu. Jednak wiem, że najtrudniejsza w treningu jest samodyscyplina… więc zaczęliśmy…
pierwsza seria jakoś poszła, druga to już były jęki a trzecia walka o to, by nie zasnąć podczas ćwiczeń. Nogi, plecy, ręce, wszystko miałam zmęczone. To wstawanie o 5tej rano … skończyliśmy ćwiczyć. Tydzień wcześniej powiedział mi: te ćwiczenia są dla ludzi… i mu to przypomniałam… - jutro to Ty biegasz, potem ćwiczymy i zobaczymy jak ci będzie lekko… Leżałam na łóżku i zastanawiałam się w jakiej kolejności zrobić to co muszę: podłączyć ładowarkę do telefonu, ubrać piżamę i zrobić siku, żeby jak najmniej energii stracić. Jakoś wstałam i zrobiłam co musiałam. A potem … nie mogłam zasnąć ze zmęczenia. Dawno się tak dobrze nie czułam. Bo to bardzo satysfakcjonujące pokonać niemoc, kiedy się myśli, że już się więcej, bardziej, mocniej nie może … a jednak się zrobi..
A dziś rano myjemy sobie ząbki z Piterem i przypomniałam mu … - dziś to ty biegasz z Emi :) - uśmiechnęłam się do niego. Piotrek odpowiedział mi porozumiewawczym spojrzeniem. A ja… może lepiej zajmę się domem. Odpocznę. Ciekawe czy będzie biegała w czwartek :)
Na zdjęciu: Winogradzki Team przed startem maratonu we Wrocławiu…
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu snipster (2012-11-28,10:36): znasz takie coś jak JOJO w diecie? wydaje mi się, że właśnie to robisz ;) czyli odchudzasz się nic nie jedząc, a potem wcinasz ile wlezie i co wlezie :P nie kombinuj z żarciem, odstaw dietę na bok i jedź zawsze to samo ;) aaa i pamiętam, jak to ktoś mi wmawiał, że po roztrenowaniu należy robić małe kilometry i bardzo wolno... ahhhhhaaaaa :) gerappa Poznań (2012-11-28,12:12): niestety wszystko pamiętam :) Truskawa (2012-11-28,16:22): Moje wymuszone roztrenowanie było w wakacje. :) Zdjęcie kapitalne. :) tygrisos (2012-11-28,21:20): Dokładnie jestem tego samego zdania, co Snipster - dieta powinna być jedna w zakresie jakosci, czyli tego, co jesz, ewentualnie modyfikowana o ilość zaleznie od obciążenia. Ja nie jem pieczywa w ogóle, natomiast tłuszce ile wlezie, tylko raz mniej raz więcej a wage mam stałą +/- 1 kg od paru lat. Tłuszcze są najwartościowszym paliwem, moim zdaniem oczywiście, jak ich brakuje w diecie organizm zaczyna je odkładać. Zrób experyment, jedz do bólu tłuszcze ( na ile pozwoli Ci wątroba ;) ) ograniczając węgle i zobacz, czy waga wzrośnie. Obstawiam, że nie :) gerappa Poznań (2012-11-29,08:34): żeby to wszystko było takie proste... jacdzi (2012-11-29,09:52): Ilez na tym zdjeciu biegowej radosci!!!!I to jakiej urody!!! adamus (2012-11-29,16:21): Jak to dobrze, że czujesz się dobrze :)) adamus (2012-11-29,16:23): Compressport w całej swojej okazałości :D A raczej w całym swym pięknie :DD
|