2012-10-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| BNP pokonane! (czytano: 675 razy)
Jest dobrze! Naprawdę jest dobrze! Tydzień temu trening mnie złamał, wiec z blogiem odczekałem, żeby się na tym samym treningu zemścić. I mogę mu powiedzieć tylko tyle, że tym razem on był pragnienie, a ja Sprite :D
Ostatnie dwa tygodnie były takie same. W czwartek 12km II zakresu, które wypadają mi akurat tempem startowym, czyli 5 minut na kilometr, w niedzielę bieg z narastającą prędkością. Ja wybrałem sobie 3 fazy po 23 minuty. Bez przerw, każda faza szybsza od poprzedniej, środkowa w okolicy tempa startowego. Oczywiście wszystkie te treningi opakowane w truchcik i uzupełnione innymi treningami (jednym rozbieganiem i treningami wprowadzającymi, dzień przed akcentem).
O ile te dwunastki biegane po 4:57/km biegały mi się wyśmienicie, o tyle ten niedzielny BNP skopał mi tyłek w zeszłym tygodniu. Pierwsza faza po 5:15 była jeszcze spoko, ale druga już bardzo ciężko po 5:03 a ostatnia to już na zgonie, 5:16. Czyli zupełnie nie tak, jak miało być. Aczkolwiek Tomek wtedy komentował, żeby nie dramatyzować, bo choć tempowo nie wytrzymałem, to zrobiłem określony czas treningu na dużym obciążeniu (w rozumieniu tętna), więc trening zmarnowany nie był. Ale w tym tygodniu się na BNP zemściłem. Najpierw 6,5km truchciku, malutka gimnastyczka i potem do boju - 3x 23 minuty po 5:15/km (w pierwszym zakresie), 5:00/km (na samym dole drugiego) i 4:48 (w większości w drugim, z lekkim ocieraniem się o trzeci). I nie na zgonie! Mogłem nawet to najszybsze tempo jeszcze pociągnąć. Potem jeszcze 3,5km truchciku do domu. Całość treningu to prawie 24km, z czego prawie 14 to akcent. A co najważniejsze po prostu dobrze się czułem, żadnej kolki, drętwienia, nic takiego. A do tego gdzieś w połowie zrobiła mi się dziura w skarpecie, na pięcie, co zaowocowało dosłownym rozlewem krwi w bucie... Ale co mi tam rozlew krwi. Dałem czadu!!
I to właściwie koniec ciężkich prób. Jeszcze jeden ciekawy trening będzie, na którym się napracuję, ale teraz już z górki.
Niepotrzebnie chyba czytam, jak ludzie trenują na ten sam wynik co ja, bo chyba nie spotkałem nikogo, kto trenowałby tak lekko jak ja. Ludzie się katują i czytając to ja mam wrażenie, że zrobiłem za mało. Że też powinienem się trochę pokatować. Ludzie piszą, że robią jakieś masakry typu 35km z czego ostatnie 15km tempem startowym. W ogóle nie potrafię wyobrazić sobie siebie na takim treningu. Cóż, bardzo delikatne podejście Tomka do moich treningów póki co się sprawdza. W zeszłym roku na DUŻO słabszym treningu niż tegoroczny, przede wszystkim dużo później rozpoczętym, zrobiłem 3:39...
A w tym roku biegnę po 3:29. Poniżej 5 minut na kilometr. Szybko. Komfortowo na drugi zakresik w okolicy 12km, ale maraton... Cóż, już się "zapisałem" do grupy. Będę się trzymał pacemakera i niech będzie, co ma być. Ja pracę zrobiłem.
A, no i Volvo zamierzam wylosować.
A, no i maraton w Tokyo :)
Sayonara!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Truskawa (2012-10-01,18:02): Matko Jedyna, Michu Ty się chcesz zabić? Niezły trening.. Trzymam za Ciebie kciuki żeby Ci poszło wg. planu. :) A spróbuj coś popsuć! :)) Woland (2012-10-01,18:50): Mój trening niezły? A ci co robia te 35km i ostatnie 15 tempem maratonu? eol (2012-10-03,22:46): Powodzenia w Poznaniu. Ja jutro katuje 30 km - powoli - W Poznaniu ma starczyć na 4 h. Woland (2012-10-03,22:47): Powodzenia!
|