Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [9]  PRZYJAC. [17]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
e.i.
Pamiętnik internetowy
Blogowanie jak bieganie - nie tylko dla orłów

Ewa Inn
Urodzony: 1968-02-07
Miejsce zamieszkania: Katowice
4 / 6


2012-02-26

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Sznurówka (czytano: 1535 razy)

 

Za kilka godzin pobiegnę na Dzikim. Pewnie dlatego przypomniało mi się „zasznurowane” zdarzenie. Zawsze w sumie, gdy wiążę buty przed biegiem, przypomina mi się ta nauka.

Gdy ostatnio biegłam w panewnickim lesie na comiesięcznym Biegu Dzika, warunki były niezbyt ciekawe – zimnica (jak to w zimie), śnieg (jak to w zimie), rozbiegane błoto na ścieżce (jak to w czasie biegu kilkudziesięciu osób). Ja zgrzana i zasapana (jak to zwykle ja), walcząca o każdy kilometr (jak to zwykle ja), jestem mijana przez kolejnego biegacza (też jak zwykle), który, niby od niechcenia, woła do mnie w przelocie:
- Sznurówka!
W ciemię bita nie jestem, więc domyślam się, że dynda mi ten paskudny sznurek przy bucie, zamiast grzecznie trwać w zawiązanej kokardzie. Cholerna, podła, pieprzona sznurówka! Zawsze mi się rozwiązuje, choćbym nie wiem jak mocno ją wiązała! Mogłabym ja olać, tak jak ona mnie olewa, ale przecież może zaatakować mnie z nienacka, podłożyć się złośliwie i wywalić mnie w to błoto. Staję więc wkurzona, bo wybija mnie to z rytmu, czas leci a ja walczę przecież nieudolnie o życiówkę z Dzikiego. Mijają mnie kolejni biegacze, a ja zdejmuję rękawiczki i zabieram się zawiązanie niepokornej sznurówki. Za człowiekiem, który ostrzegł mnie o niebezpieczeństwie krzyczę jednak przytomnie:
- Dzięki!
I tu następuje coś, co przywraca wiarę (jeśli ją się straciło, a pewnie każdy czasem ją traci) w bezinteresowną dobroć ludzi. Mianowicie człowiek–wybawiciel przystanął (a być może też walczył o życiówkę?) nade mną wiążącą but i spytał:
- Jak to wiążesz?
- No tak – odrzekłam i pokazałam klasyczna kokardkę, którą już w przedszkolu opanowałam przecież.
- To teraz zawiąż to jeszcze raz – poinstruował dalej, tłumacząc, że z kokardki mam zrobić jeszcze jeden supeł i wrócił do swojego szybkiego biegu, a oddalając się z lekkością dodał tylko:
- Już się nie rozwiążą!

No i masz! Od tego czasu nigdy nie rozwiązują mi się sznurowadła w czasie biegu. Nie wiem kim jest ten mężczyzna, pewnie bym go nie poznała następnym razem. Więc chociaż tutaj podziękuje mu za ten miły gest.

Dziękuję :)


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


DamianSz (2012-02-26,05:29): Nie ma za co ,-)
e.i. (2012-02-26,08:32): Oj tam, no nie mów, że to Ty. Ja wierzę w zbiegi okoliczności ale nie aż takie ;)
e.i. (2012-02-29,13:50): Ja już też teraz wiem :D
e.i. (2012-02-29,14:27): Też zaczynam do dostrzegać i to nie tylko w związku ze sznurówkową historią. Uuuuch, ależ Damiana teraz uszy pewnie pieką ;).







 Ostatnio zalogowani
Jurek z Jasła
12:12
Leno
11:40
marynarz
11:33
ProjektMaratonEuropaplus
11:25
StaryCop
10:58
Bartuś
10:34
BornToRun
10:12
camillo88kg
10:04
andrzej1022
10:03
stanlej
10:01
chris_cros
09:51
FEMINA
09:39
tomekdz@poczta.fm
09:36
Wojciech
09:24
bobparis
09:00
kazik1948
08:52
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |