2011-12-30
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Z nowym rokiem… część 1 (czytano: 859 razy)
Niedzielnego poranka, gdy ból głowy i skręt żołądka przestawały doskwierać szybko poderwał się z łóżka. Założył śmierdzącą bluzę, brudne jeszcze spodnie, wymazane błotem buty. Zbiegł po klatce nie zamykając nawet drzwi do mieszkania. O córkach i żonie nawet nie pomyślał. Liczył, że przebiegnięcie trasy ze trzy razy da mu chwilę dobrego samopoczucia. Schylił się żeby zawiązać buty, gdy nagle całe wczorajsze przyjęcie sylwestrowe znalazło się na ziemi. Był na tyle żywy że zdążył uskoczyć, ochlapał sobie tylko lewą nogawkę. Wytarł ja ręką, a rękę w bluzę. Dokończył wiązanie buta. Podniósł się, stanął na nogach, rzuciło nim lekko na bok, ale skontrował i utrzymał równowagę. Szybkim tempem pobiegł do sklepu i wziął na kreskę dużą mineralną, na drogę. Sok pomidorowy wypił na miejscu. Dalej poszedł pieszo, obmyślając już plan biegu. Skalkulował, że po ostatniej imprezie w zeszłą sobotę biegło mu się bardzo dobrze, nawet lepiej niż zwykle. Pomyślał, że może zrobi nawet cztery okrążenia. Do połowy pustą butelkę mineralnej rzucił w krzaki przy starcie. Puknął w stoper i zaczął bieg. Czuł się znakomicie. Pierwsze trzy kilometry spokojnie, rozgrzewka. W Polowie pierwszego okrążenia pomyślał, że przyśpieszy do tempa na półmaraton. Zebrał się w sobie, lekko napiął mięśnie brzucha przed obawą rzucania na boki, jak podczas porannego wstawania z łóżka. Ruszał się bardzo energicznie. Trzymał stałe tempo. Tak przebiegł jeszcze dwa kółka. Na końcu trzeciego podniósł butelkę z resztką mineralnej i dopił do końca. Postanowił zwolnić na czwartym, żeby się wystudzić, ochłonąć przed wejściem do domu i nie pobudzić dziewczynek, bo uwielbiają w niedzielę dłużej pospać. Wtedy właśnie przypomniał sobie, że w domu, gdy wychodził na trening nie zauważył porozrzucanych jak zwykle na korytarzu dziecięcych bucików. Podejrzane. Pomyślał, że to wina kaca i pewnie za szybko wyskoczył z domu. Szybko zapomniał o tej myśli. Dobiegał do bloku inną drogą i zauważył, że jego samochód, stary duży Fiat stoi w innym niż zwykle miejscu. Z daleka widział tylko tył auta, nic nie zwróciło jego uwagi dopóki nie wpadł na pomysł, że może mieć w bagażniku jakiś izotonik, po którymś z wcześniejszych biegów. Serce podeszło mu do gardła i zachwiał się na nogach, gdy podbiegł do samochodu i zobaczył, że nie ma w nim przedniej szyby, w środku jest straszny bałagan, wychylił się bardziej, aby zobaczyć przód auta. Serce zaczęło walić jak szalone, gdy ujrzał zmiażdżoną maskę, rozbite reflektory i wepchnięty do środka kabiny silnik. Wiedział już, że stało się coś niedobrego, jednak nie pozwalał sobie na powiązanie stanu samochodu z brakiem bucików dziewczynek w przedpokoju. Nie mógł dopuścić do siebie tych myśli. Nadal nic nie pamiętał. Otrzeźwiał w jednej sekundzie. Sprintem dobiegł do bloku, podciągając się po poręczach w kilka sekund dotarł na trzecie piętro. Wystarczyło, że nacisnął klamkę, drzwi zostawił otwarte w przeświadczeniu w domu są dziewczynki i żona Kasia. Szybko przemknął przez pokoje i zdał sobie sprawę, że dom jest pusty. Usiadł w kuchni na taborecie, złapał się za głowę z nadzieją, że coś mu się przypomni. W głębi duszy modlił się aby to nie była prawda.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu sugar32 (2011-12-30,11:12): hmmmmmmm ciekawie się robi.
|