2011-06-26
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Dzięki bieganiu i chodzeniu poznaję swój kraj. (czytano: 1705 razy)
Kiedyś swój własny kraj, czy też świat mogłem poznawać z okazji wyjazdów na wakacje, szkolnych wycieczek, studenckich rajdów po górach. Dziś na takie dłuższe wyjazdy za bardzo mam czas, a nawet jeśli mam, to moja żona i dzieci go nie mają, a nawet jeśli mają, to najczęściej w danym momencie po prostu na taki wspólny wyjazd nie nas nie stać. Chodzenie z kijami lub bieganie, może w pewnym sensie to zrekompensować, albo nawet stać się właśnie sposobem na dzisiejsze poznawanie ciekawych miejsc, odkrywanie nowych krain, szlaków, krajobrazów. Poznaje się też wiele nowych twarzy. Każdy bieg zaczyna się i kończy w grupie, bo w czasie mojego biegu często niestety uprawiam samotność długodystansowca. Wiem jednak, że tam na mecie zawsze jeszcze ktoś będzie na mnie czekał, ktoś będzie mi gratulował ukończenia dystansu, ktoś podzieli się ze mną swoimi wrażeniami, a ja przekażę mu swoje. To są najczęściej obcy ludzie, którzy z czasem stają się dobrymi znajomymi. Turystyka biegowa po kraju uświadomiła mi, jak wiele rzeczy jeszcze nie zdążyłem w moim kraju zobaczyć, jak wiele jest nie przetartych przeze mnie szlaków, i że są w tym kraju takie krainy, o których nie miałem najmniejszego pojęcia. Jedną z nich jest Kraina Wygasłych Wulkanów, w którą wdepnąłem w ubiegłym sezonie podczas I Biegu Szlakiem Wygasłych Wulkanów oraz I Międzynarodowych Mistrzostwach Polski w nordic-walking. W tym sezonie moje horyzonty owej bajkowej krainy zostały poszerzone o kolejny udział w drugiej edycji BSWW, lecz przede wszystkim o niemal 40 km marszu w Wulkanach 24h. Teraz naprawdę stąpałem po wulkanach i szedłem po ziemi, która kiedyś była Morzem Kaczawskim. Mijane krajobrazy przepiękne i żałuje tylko tego, że z racji zbyt powolnego marszu i zapadających nocnych ciemności ( choć i tak najkrótszych w roku), poznałem je zaledwie w połowie. Wiem jednak, że dystans 88 km po Krainie Wygasłych Wulkanów jest w granicach moich możliwości. Muszę mieć tylko inne buty, kilka par dobrych skarpet na zmianę, rzucić palenie i nie pić piwa na trasie, choćby nie wiem jak bardzo kusiła spragnionego wędrowca przydrożna knajpka w Myśliborzu. Pomny tych postanowień przyjadę za rok ponownie zmierzyć się z przestrzenią, górami, strumieniami, bezdrożami tej zaczarowanej krainy, a póki co, to trenuje nornic-walking szykując formę na te 16 km w MMPWNW w Złotoryi.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |