2009-05-04
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Cracovia Maraton 2009 (czytano: 447 razy)
Minęło już kilka dni od startu w Krakowie, emocje opadły, więc pora podzielić się wrażeniami z mojego najważniejszego na wiosnę startu w zawodach.
może i dobrze, że piszę dopiero dzisiaj, ponieważ mimo że poprawiłem rekord życiowy to w niedzielę nie byłem wcale zadowolony ze startu, wogóle się nie cieszyłem.
dopiero jak zeszła ze mnie gorączka związana ze startem uświadomiłem sobie, że oto pobiegłem najszybszy maraton w swoim życiu, w dodatku (muszę to dodać) w warunkach pogdowych dla mnie bardzo niekorzystnych.
od początku biegliśmy w grupie ok. 6-8 osób, staraliśmy się trzymać tempo w granicach 4:00-4:02/km. początek był łatwy, lekki i przyjemny, słoneczko świeciło ( nawet bardzo nie przeszkadzało - na razie), wiatr przyjemnie chłodził. komfortowo biegło mi się do 26km, ale z każdym kilometrem czułem, że będzie ciężko. utrzymywałem jednak tempo, m.in. dlatego, że był to fragment trasy gdzie mijaliśmy się z innymi biegaczami (Oni biegli do Nowej Huty, my wracaliśmy w kierunku mety) co chwilę ktoś znajomy krzyczał, dopingował, więc trzymałem tempo. na 30km był mały podbieg, a za nim szybki zbieg i tablica 30km. na tym podbiegu poczułem już duże zmęcznie. od tego momentu nie byłem w stanie utrzymywać tempa w okolicach 4:00/km. przez 3km utrzymywałem 4:15/km, potem już tylko spadało. gdy dotarłem na Błonia miałem jeszcze ponad 5km do pokonania (w tym przyjemność przebiegnięcia obok mety i pokonania jeszcze jednego okrążenia wokół Błoni (3530m)). mimo dopingu żony i znajomych nie byłem w stanie poderwać się do finiszu. przeczłapałem to kółko w tempie 4:30-4:40/km. o przyspieszeniu nie było mowy, marzyłem tylko o końcu tej męki. wreszcie dotarłem na ostanią ponad kilometrową prostą, jeszcze wyprzedziłem kilku biegaczy ( mimo, że ja w tamtym momencie cierpiałem bardzo, to byli tacy, którzy cierpieli jeszcze bardziej) i osiągnąłem upragniony cel - metę maratonu. natychmiast po jej minięciu przekląłem słońce - wspaniałe dla oprawy imprezy, kibiców, atmosfery pikniku, ale zdecydowanie utrudniające życie większości biegaczy ( choć nie wszystkich, zwycięzca maratonu Kenijczyk Julius Kilimo Kipkorir ustanowił rekord trasy - Jemu nie było za ciepło).
czas na mecie 2:56:50 brutto, 2:56:47 netto. poprawiłem życiówkę o 1'23" i dzisiaj już na chłodno jestem z siebie bardzo zadowolony, a maraton po 4:00/km i tak kiedyś pobiegnę. najbliższa próba 20.09. w Berlinie.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Preciozo (2009-05-12,12:08): Gratulacje !!!
|