Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 728/1652000 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:10/1

Twoja ocena:brak


Biegam, bo...
Autor: Stanisław Polak
Data : 2015-10-20

No właśnie – dlaczego biegam? Dlaczego wychodzę na trening? A Wy – czemu to robicie? To pytanie, które mnie nurtuję, które muszę zadać, na które w końcu spróbuję sam sobie odpowiedzieć.

Każdy z nas może mieć, i na pewno ma, swoje przemyślenia, swoje powody. I dobrze. Nie ma jednej, jedynej przyczyny. Jest ich wiele. To nie matematyczna wyliczanka – to rodzaj refleksji, to próba samookreślenia siebie w przestrzeni rodzinnej, środowiskowej, dla niektórych nawet publicznej… Sens wysiłku widzę głębiej. Rozpatruję go w sferze namacalnej, fizycznej, ale również zakorzenionej gdzieś głębiej w naturze człowieka. W jego egzystencji na ziemi, jego korzeniach. Potrzebie wysiłku jako elementu przetrwania. To rodzaj zewu natury. To potrzeba obcowania z przyrodą. Z górami. Z wolną przestrzenią. W końcu – z samotnością.

Nieraz ciężko wyjść na trening – gdy żar leje się z nieba, gdy jest ciemno, a wiatr niemiłosiernie chłoszcze nasze lica i zgrabiałe palce, gdy jest mróz… Ileż to razy przychodzimy z pracy i padamy na twarz ze zmęczenia. A tu jeszcze wyjście na bieg, na trening… Jest to zaprawdę trudne. Każdy o tym przekonał się nie raz. A jednak – mobilizujemy się. Najgorzej przekroczyć próg. Potem jest już lepiej. Jest radość z pokonania własnych słabości.



Biegam, bo to rodzaj wewnętrznej mobilizacji, dyscypliny, kształtowania siły woli. To sposób na udowodnienie sobie, iż siła ducha tkwiąca głęboko we mnie potrafi zapanować nad ułomnością ciała.

Kocham góry. Od zawsze ciągnęło mnie do lasu, do polan, przestrzeni. Jak daleko sięga moja pamięć, otaczające dolinę (w której spędziłem dzieciństwo) wzgórza przyciągały moją uwagę, budziły ciekawość. Tak narodziła się we mnie chęć ich poznania. Tak narodziła się turystyka – najpierw Beskidy latem, potem zimą, następnie turystyka letnia w Tatrach i w końcu w scenerii zimowej. To kolei doprowadziło mnie do taternictwa, alpinizmu.



Biegam, bo to sposób na powrót w góry, moje kochane góry. To możliwość pokonywania większych odległości w lepszym tempie. To świetna podbudowa wykorzystywana w taternictwie.

Od zawsze interesowałem się sportem. Turystyka górska, wspinaczka, piłka ręczna, boks, trójbój siłowy, w którym tak wiele osiągnąłem jako zawodnik. Element rywalizacji mam we krwi. Niestety, wiek ma swoje ograniczenia. Trudno grać w szczypiorniaka, gdy skroń pokrywa siwizna. Nikt nie zgodzi się, abym uczestniczył w turniejach bokserskich. Nie ten wiek. Nie ten refleks i koordynacja. Trzeba się z tym pogodzić. Nie jest łatwo. A jednak to właśnie bieganie daje możliwość konfrontacji. Można ścigać się i cieszyć wynikami, rywalizacją w swojej kategorii wiekowej. Poprawą rezultatów. Przykładów wprost z życia wziętych jest wiele.



Biegam, bo to sposób na dalszą rywalizację, na adrenalinę, na cieszenie się z możliwości podnoszenia swoich wyników.

Można biegać po asfalcie. Można biegać po drodze, chodnikach, w centrum miasta, wśród tłumu przechodniów. Chyba jednakże najmilej, gdy robimy to w parku, zagajniku, lesie. Mamy wtedy szansę na spotkanie ze zwierzętami, możemy cieszyć nasze zmysły ciszą, zapachami, kolorami zmieniającego się naturalnego otoczenia. To ożywia umysł i ciało.



Biegam, bo jest to sposób na zbliżenie się do przyrody, przebywanie na łonie natury.

Mój kolega nie raz powtarza mi: „Bieg to twój czas. Czas wyłącznie dla ciebie. Bez dzieci, bez pracy, bez ciężarów dnia powszedniego. Twój czas”. Faktycznie – to czas na przemyślenia, układanie rozkładu dnia następnego, roztrząsanie w spokoju tego, co się wydarzyło, poukładanie sobie wszystkiego od nowa…



Biegam, bo to sposób ucieczki od trudów życia, sposób na radzenie sobie ze stresem, z codziennymi problemami.

Gdyby ktoś, jakiś czarodziej albo złota rybka, zaoferował Wam cudowną tabletkę – naturalną, całkowicie bezpieczną, przyjazną – i zapewnił na sto procent, iż jej zażywanie spowoduje, że przestaniecie w ogóle chorować, to czy skorzystalibyście z jej dobrodziejstw? Na pewno tak. Ja ją mam i regularnie spożywam kilka razy w tygodniu. Dzięki niej przestałem przeziębiać się, zapadać na anginy, grypy, łapać wszelkiego rodzaju wirusy w okresie jesienno-zimowym. Przedtem co zimę kilka razy chorowałem. To było naprawdę męczące, zniechęcające, pogarszające stan zdrowia. Gdy patrzę na jej nazwę, odczytuję wyraźne, duże litery, układające się w wyraz: „Bieganie”. Tak, tak – dzięki regularnemu bieganiu poprawiła mi się odporność tak bardzo, iż co najwyżej w porze jesienno-zimowo-wiosennej pojawi się katar czy niewielkie drapanie w gardle. I to wszystko.

Biegam, bo pozytywnie wpłynęło to na mój stan zdrowia. A jaka oszczędność na lekarstwach! Na wizytach u lekarza. Nie do przecenienia.

Śmiem twierdzić, iż i bez biegania, bez ćwiczeń aerobowych można poradzić sobie w wagą, z nadwagą. Można to zrobić i bez ruchu. Na stałe, trwale. Można. Łatwiej jednakże osiągnąć to biegając. Ja sam nie mam, nigdy nie miałem z tym problemu, jednak im szybciej latka lecą, tym bardziej przydają się „mniejsze kilogramy” – do życia, do zdrowia, do codzienności. Właściwie też bez jakiś większych ograniczeń mogę jeść, ile chcę. Dobrze mieć poczucie „zapasu” w tej kwestii.



Biegam, bo być może dzięki temu łatwiej mi osiągnąć taką wagę, jaką mam w tej chwili. Bez wyrzutów sumienia mogę „poszaleć” z jedzeniem.

Ostatnimi czasy stałem się czujny w temacie odżywiania. Zawsze zwracałem uwagę na to, co spożywam, teraz jednakże wyostrzyłem zmysły w tej materii. Im bliżej naturalności, tym lepiej. Bez chemii. Bez sztucznych dodatków. Jak najmniej przetworzone. Wszystko, oczywiście, w granicach zdrowego rozsądku i możliwości. Bez manii prześladowczej. Trudno bowiem za każdym razem jechać w Bieszczady i kupować, po uprzednim upewnieniu się, żywność od chłopa wyprodukowaną na naturalnym nawozie i z niemodyfikowanych ziaren. Bez trudu jednakże samemu można zrobić sok z jabłek (choć najczęściej są one z marketu) w miejsce tego z kartonu, zjeść sałatkę z pomidorów zamiast hamburgera, napić się źródlanej wody czy zaparzonych ziół, a nie wypijać kolejną porcję trucizny z kolorowej butelki.



Biegam, bo dzięki temu bardziej smakują mi potrawy, czuję niemalże ich sole mineralne, lepiej, zdrowiej się odżywiam, co przekłada się na stan mojej sprawności ciała i intelektu.

Gdy jestem w górach, gdy chodzę po schodach, przemieszczam się po mieście, wykonuję setki czynności życiowych, przychodzi mi to łatwiej niż innym osobom nie tylko w moim wieku, ale nawet o wiele młodszym. Po wysiłku szybko dochodzę do siebie, jestem w powrotem „do użytku”. Patrząc wstecz, jestem o wiele bardziej „krzepki”, szybciej, łatwiej pokonuję odległości. Ba, biję swoje osiągi sprzed lat! Choć nigdy nie byłem słaby, zawsze będąc związany z jakimś sportem, to teraz jestem najbardziej wydolny tlenowo i mentalnie. To cieszy.



Biegam, bo daje mi to realne poczucie siły organizmu. Jestem na wyższym poziomie tlenowo-wydolnościowym niż w okresie młodzieńczym.

Refleksja
Jakże w takiej sytuacji nie biegać? Byłoby to wręcz marnotrawienie tego, co ten sport oferuje. Zbyt dużo korzyści wypływa z tego rodzaju aktywności.

Nie upieram się, iż kocham bieganie. Często na trening wychodzę z automatu. Z obowiązku. Z rozsądku. Z poczucia, iż mój przyjaciel na pewno by nie odpuścił. Głupio by tak było przed nim… Chyba większą przyjemność i satysfakcję czerpię ze wspinania (wyjątkiem są biegi w górach – one, niestety, pojawiają się tylko od czasu do czasu). Za dużo jednakże jest do stracenia, aby to porzucić. Zwyczajna zimna kalkulacja podpowiada, aby kontynuować ten rodzaj wysiłku. Są i takie dni, gdy przyjemność mimo wszystko pojawia się: w górach, na trasie krosowej, w biegu z przyjacielem, w samotności. Pewnie tempo ma tu decydujące znaczenie. Biegając rzadko (trzy razy w tygodniu, wyjątkowo cztery), a mając ambitne cele (takie, które osiąga się, wg literatury, pięcioma, sześcioma jednostkami), nie mogę sobie pozwolić na „tylko” bieganie – są to treningi. Nierzadko ciężkie. Stąd i mało wyjść, w których tempo jest „konwersacyjne”. To świadomy wybór.

Odpowiedzi na zagajenie otwierające tekst jest, może być dużo. Jeśli do tej pory nie pojawiła się taka refleksja, to może ten skromny tekst będzie impulsem do zadania sobie tego pytania? Zachęcam. Zachęcam także do komentarzy, również tych negatywnych.

Dużo w mojej wypowiedzi jest „mnie samego”. Tak chciałem. Musiałem się sam przed sobą rozliczyć. Proszę zatem mi to wybaczyć.



Komentarze czytelników - 6podyskutuj o tym 
 

boryna

Autor: boryna, 2015-10-20, 20:18 napisał/-a:
Trudny i ważny temat poruszyłeś. Fajny tekst wymagający odwagi.

 

Maro39

Autor: Maro39, 2015-10-20, 21:07 napisał/-a:
Bardzo się identyfikuje z tym tekstem...może nie mam takiej ładnej natury wokoło ale lubię ten czas na bieganie dla siebie. ...zupełnie dla siebie. ..

 

Robert_J

Autor: Robert_J, 2015-11-08, 23:51 napisał/-a:
Biegam bo to jedyny sport, który mogę uprawiać w dowolnym czasie. Kiedyś lubiłem grać w nogę lub siatkę, ale trzeba było zgrać się z grupą, a ja nie mogę sobie zaplanować regularnych wypadów ze znajomymi.
Może gdy zaczynałem biegać, robiłem to w pewnym sensie zmuszając się do wyjścia z domu. Ale dzisiaj, po ponad dwóch latach odkąd zacząłem biegać, bez biegania nie mogę funkcjonować. Gdy przez kilka dni nie biegam, to nie mogę doczekać się biegania.
Preferuję asfalt, uwielbiam biegać po górkach (asfaltem), których wokół Rzeszowa jest pełno. W zawodach zawsze mobilizują mnie kibice. Gdy są na trasie, przybijają piątki, pokrzykują, to to dodaje mi powera, motywuje dodatkowego wysiłku.
Mam tak jak autor satysfakcję, że brzuch mi nie przeszkadza, schody mnie nie odstraszają, a przejście jakiegoś odcinka, czy podbiegnięcie nie sprawia żadnego problemu. Więc będę biegał dokąd będę mógł, choć lubię także rower, chodzenie po górach i wiele innych rodzajów aktywności sportowej.

 

stokrota91

Autor: stokrota91, 2015-11-15, 23:35 napisał/-a:
Biegam bo lubię. Pozwala mi się to zrelaksować i wyrzucić całą negatywną energię z siebie. Kiedyś ćwiczyłam na siłowni, przestało mi to jednak sprawiać radość i zaczęłam biegać. Do biegania motywuje mnie dużo rzeczy a najbardziej nowe ubrania i buty :P Zimą nie miałam biegać ale znalazłam odzież termoaktywną na http://www.dobiegania.pl/odziez-do-biegania-damska-odziez-termoaktywna-c-150_229.html?osCsid=f54305b60ed3ad8706e644d7eeb0d3f8 i chyba się w nią zaopatrzę i pobiegnę przed siebie. Coś czuje, że jak przestanę to już nie wrócę do biegania.

 

nataliakrzeslo

Autor: nataliakrzeslo, 2015-11-19, 12:03 napisał/-a:
bo to czas kiedy mogę przemyśleć cały swój dzień ;) to taka chwila tylko dla mnie

 

Autor: adamwiertek, 2015-11-25, 14:47 napisał/-a:
LINK: http://obietnicepis.pl/

Biegam, żeby się odstresować i wyciszyć.

 



















 Ostatnio zalogowani
edgar24
21:46
uro69
21:44
GRZE¦9
21:44
ozzy
21:39
szalas
21:32
bogaw
21:29
marand
21:25
Łukasz S
21:09
rolkarz
20:59
Ty-Krys
20:54
kos 88
20:53
marmax3
20:42
wwdo
20:21
fit_ania
20:11
bobparis
20:08
skuzik
20:04
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |