|
| Przeczytano: 839/1783486 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Przepis na maratończyka | Autor: Redakcja | Data : 2015-09-30 | Czy w półtora roku można z zasiedziałego za biurkiem człowieka z nadwagą zrobić maratończyka? Okazuje się, że tak. Takiego zadania podjął się 18 miesięcy temu PZU. Z 14 osób, które wtedy rozpoczynały swoją przygodę z programem „Biegaj na zdrowie z PZU” pozostało sześcioro wspaniałych, którzy w ostatnią niedzielę przebiegli w 37. PZU Maratonie Warszawskim.
Miłe dobrego początki
Program biegowy „Biegaj na zdrowie z PZU” powstał w związku z zaangażowaniem PZU w propagowanie aktywności fizycznej, w tym przede wszystkim biegania, oraz zdrowego stylu życia wśród Polaków. Miał to być eksperyment, który da odpowiedź na pytanie, czy każdy może biegać. Jego celem była jakościowa zmiana trybu życia każdego z uczestników.
Informację o stworzeniu programu wysłano do pracowników PZU, blogerów i pracowników portalu NaTemat.pl. Z licznie zgłoszonych kandydatów, po przeprowadzeniu badań stanu ich zdrowia, wybrano szczęśliwą czternastkę. Znaleźli się oni pod bacznym okiem sztabu szkoleniowego, w którego skład weszli: Grzegorz Zwierzchoń – trener, były zawodnik KS „Warszawianka”, Justyna Mizera – dietetyk specjalizujący się w żywieniu i suplementacji sportowców, oraz Anna Kuczkowska – fizjoterapeutka. Ich zadaniem było doprowadzić szczęśliwie uczestników do finału, jaki zaplanowano na 37. PZU Maraton Warszawski.
Pierwsze starty, pierwsze medale
Wielka przygoda z bieganiem rozpoczęła się dla uczestników programu „Biegaj na zdrowie z PZU” dokładnie 8 kwietnia 2014 roku. Wtedy to na warszawskiej Agrykoli odbył się pierwszy trening wszystkich zawodników. Oprócz udziału we wspólnych spotkaniach, każdy z uczestników kilka razy w tygodniu trenował indywidualnie, według spersonalizowanego planu przygotowanego przez trenera i wpisanego do dzienniczka treningowego. Każdy z zawodników przestrzegał także indywidualnie ułożonej diety. W pierwszych tygodniach i miesiącach to właśnie poddanie się rygorom diety i treningów okazało się trudniejsze, niż same ćwiczenia.
Program został podzielony na 3 etapy, każdy z nich zakończony udziałem w profesjonalnym biegu. Pierwszy sprawdzian biegacze mieli już jesienią 2014 roku – wzięli udział w „Biegu na piątkę” podczas 36. PZU Maratonu Warszawskiego. Kolejny zaplanowano na wiosnę. Był nim udział w 10. PZU Półmaratonie Warszawskim.
Zawodnicy mieli jeszcze jedno zadanie. Każdy z nich w regularnych odstępach czasu relacjonował swoje postępy na blogach stworzonych na platformie NaTemat.pl. Teksty te dotyczyły oczywiście kwestii związanych z bieganiem, najczęściej samopoczucia i postępów treningowych zawodników, czy przemyśleń, jak zmieniało się ich życie w trakcie udziału w programie. Dzięki temu każdy zainteresowany może dziś dość szczegółowo poznać losy zawodników.
La grande finalle
Z początkowej czternastki pozostała szóstka: Ewa Koprowska, Sylwia Stachowicz, Maja Sieńkowska, Paweł Lipiec, Maciek Hassa i Krzysztof Majak. Najsumienniejsi okazali się pracownicy PZU – w finałowej szóstce jest ich aż troje. Dwójka z nich to blogerzy, z drużyny NaTremat.pl pozostał jeden uczestnik. W ostatnią niedzielę, zawodnikom udało się dotrzeć na metę 37. PZU Maratonu Warszawskiego. Wierzymy też, że nie będzie to ostatni maraton, jaki ukończyli.
Osiągnięcia w liczbach
Jak wynika z obliczeń Sztabu Szkoleniowego programu „Biegaj na zdrowie z PZU” wszyscy zawodnicy razem wzięci, dzięki udziałowi w programie, odmłodnieli w sumie o 118 lat, spalając przy tym aż 681 610 kcal. Łącznie wypocili z siebie podczas treningów 905 litrów potu. Dzięki temu wysiłkowi schudli o 52,6 kg, z czego aż 41,7 kg stanowił najczystszej postaci tłuszcz. Wreszcie dystans, jaki przebiegli do maratonu, to 10062 km.
Co pokazał program? Udowodnił, że bieganie jest dla każdego. Co prawda szansę zostać maratończykiem mają tylko najwytrwalsi. Ale każdy może biegać i czerpać z tego radość. Wystarczy robić to z głową. |
| | Autor: jareklatacz, 2015-09-30, 22:19 napisał/-a: Byłbym ostrożny z tym huraoptymizmem. Znam wielu urzędasów, którzy nagle poczuli moc, wstali zza biurka i postanowili przebiec maraton, żeby błysnąć przed ciocią Klocią, albo koleżanką. Rzadko kiedy kończy się to dobrze, o czym najlepiej można się przekonać w gabinetach ortopedycznych. Oczywiście są wyjątki, ale wcale nie potwierdzają żadnej reguły | |
|
| |
|