|
Bydgoszcz, 13 sierpnia 2019, 10:22, 1843/171000 | GrandF Panfil Łukasz | |
| | Cudowna drużyna - Polskie złoto DME w lekkiej atletyce!
LINK 1: ARCHIWUM: BYDGOSZCZ
|
|
Gigantycznym sukcesem zakończył się start Reprezentacji Polski na Drużynowych Mistrzostwach Europy w minioną niedzielę na stadionie bydgoskiej Zawiszy. Z dorobkiem 345 punktów nasi lekkoatleci okazali się zdecydowanie najlepsi! Drugą, reprezentację Niemiec zostawili za sobą o 27.5 pkt.
Podczas trzech dni na stadionie w Bydgoszczy polski zespół wznosił się na absolutne wyżyny. Polacy po raz kolejny w ostatnich 5 latach udowodnili, że stanowią cudowną drużynę, wunderteam XXI wieku. Sukces nie jest dziełem przypadku, a tym bardziej jednostkowym sukcesem konkretnego z lekkoatletycznych bloków. Poza nielicznymi wyjątkami mamy lekką niemal kompletną, a najlepszym tego wykładnikiem były weekendowe zmagania na „Zawiszy”. Klasyfikacja punktowa błędów nie wybacza. Uda się raz czy drugi wyrównanie start wynikających ze słabszego startu kolejnym występem, ale aby liczyć się w walce o utrzymaniu się w lekkoatletycznej ekstraklasie potrzeba siły całego zespołu.
Nie zawodzili faworyci, chociaż wcale nie mieli łatwego zadania. Piotr Lisek miał przeciwko sobie samego rekordzistę świata w skoku o tyczce, Renauda Lavillenie. Marcin Lewandowski doskonałego Brytyjczyka Charlie da’Vall Gricea legitymującego się świetnym rekordem życiowym z tego sezonu na 1500m, 3:30.62. Michał Haratyk stoczył walkę z „22-metrowcem”, Czechem Tomasem Stankiem. Piotrek Małachowski toczył boje z aktualnym wicemistrzem świata i Europy, Danielem Stahlem ze Szwecji, który miesiąc temu posłał dysk na kosmiczną odległość 71.86!
Nie zawiódł Adam Kszczot, który mimo bycia pewniakiem niwelował dość znaczną stratę dopiero na ostatniej prostej. Nie zawiodły dziewczyny w sztafecie 4x400m, które dosłownie rozniosły resztę Europy. Mimo wcześniejszych kłopotów zdrowotnych na absolutne wyżyny wzniosła się Sofia Ennaoui niesiona dopingiem publiczności i ogromną ambicją. Niemal rutyną był rzut Wojtka Nowickiego, może nie aż tak daleki jak czynił to w bieżącym sezonie, ale wystarczający do zwycięstwa.
Należy zwrócić również uwagę, że w wielu konkurencjach Polska może sobie pozwolić na wystawienie teoretycznie drugiego zawodnika w hierarchii aktualnej wartości. Nowickiego mógłby zastąpić Paweł Fajdek, Piotra Liska Paweł Wojciechowski, Michała Haratyka Konrad Bukowiecki. Jest zaplecze u średniodystansowców, może jeszcze nie tak doskonałe jak nasi „profesorowie”, ale zapewne młodzi Mateusz Borkowski i Michał Rozmys zrobiliby wszystko, aby być godnymi zastępcami Kszczota i Lewandowskiego. Na szczęście w większości przypadków team Poland jest w pełni zdrowia i wystawia pierwszy, najlepszy z możliwych składów.
Poza tymi, którzy byli typowani do roli faworytów było w naszej ekipie kilka powrotów. Fantastyczny Patryk Dobek po kilku słabszych sezonach znów przypomniał, że jest wciąż perspektywicznym i liczącym się w swojej konkurencji zawodnikiem. Fakt, że na równym poziomie wytrzymał dwa biegi jest doskonałą prognozą przed tegorocznymi MŚ. Doskonale prezentował się Krystian Zalewski, który odważnym biegiem zamknął usta malkontentom i ekspertom wróżącym mu schyłek przeszkodowej kariery.
Bieg Zalewskiego przypominał w końcowej fazie rywalizacji olimpijski bój Bronka Malinowskiego z Montrealu. Na 300m przed metą zostało czterech zawodników, podobnie jak w Montrealu – Malinowski, Baumgartl, Garderud i Kantanen. Scenariusz przed samym rowem z wodą był podobny, z tą różnicą że 42 lata temu 150m przed metą nie liczył się już Kantanen. Tutaj było ich czterech i obawa czy Krystian zdoła odeprzeć atak Brytyjczyka. Na ostatniej prostej Polak był jednak skuteczniejszy i minął metę na trzeciej pozycji. Wynik poniżej 8:30 w kontekście wolno rozgrywanego biegu też należy uznać za co najmniej przyzwoity.
Z pełnym przekonaniem można stwierdzić, że DME w Bydgoszczy były imprezą na najwyższym poziomie sportowym. Reprezentacje wystawiały swoje najmocniejsze składy. Malkontenci wytykają, że ME to jednak nie świat, ale to bełkot laików, którzy nie potrafią zadać sobie trudu i zwyczajnie sprawdzić jaka była wartość rezultatów padających na bydgoskiej arenie.
Blokami, które obecnie przeżywają największy marazm i było to w Bydgoszczy widać, są skoki długi i niestety biegi długie. Oczywiście były jasne punkty. W świetnym stylu, ośmiometrowym skokiem honoru skoczków godnie bronił Tomasz Jaszczuk, który wywiązał się ze swoich reprezentacyjnych obowiązków w stu procentach. W najbardziej nas interesującym sektorze z tytułu tematyki portalu – biegach długich nadal pustynia.
Gdyby nie Krystian Zalewski i Renata Pliś, polski kibic skupiający się tylko na startach naszej reprezentacji, bardzo szybko zapomniałby że lekka to również biegi długie. Ale ani Krystian, który skupia się jednak na bieganiu przeszkód, a w późniejszej perspektywie – maratonu, ani Renata, która też coraz częściej podejmuje kroki ku wydłużaniu dystansu nie „pociągną” całego bloku wytrzymałości. Bloku, który nie od dziś jest lekkoatletycznym ugorem w naszym kraju.
Drużynowe Mistrzostwa Europy okazały się sukcesem pod każdym względem, zarówno sportowym i organizacyjnym. Spełnił się w końcu sen Krzysztofa Wolsztyńskiego, głównego reżysera największych lekkoatletycznych widowisk w Polsce – na trybunach stadionu „Zawiszy” zasiadło 16 tysięcy kibiców! Ponad dwa lata temu w rozmowie z naszym portalem pan Krzysztof za cel postawił sobie wypełnienie trybun co najmniej w połowie. Wypowiedź dotyczyła ME do lat 23. w roku 2017. Wówczas się nie udało, ale w miniony weekend kibice odpłacili się nareszcie ogromną frekwencją i fantastycznym dopingiem!
Pomijając zdolności organizacyjne bydgoskiej ekipy pod wodzą Krzysztofa Wolsztyńskiego trzeba również przyznać, że w lekkiej, a właściwie w jej odbiorze – coś drgnęło. Powtarzalność sukcesów od mistrzostw Europy w Zurychu przed pięcioma laty, przez MŚ w Pekinie, ME w Amsterdamie i Berlinie, grad medali z imprez halowych zwróciły w końcu uwagę polskich kibiców na Królową Sportu. I Ci kibice wsparciem bezpośrednim, komentarzami w sieci zdają się być społecznością coraz bardziej wyedukowaną.
W tym miejscu należy również zadać pytanie – czy powrót do systemu meczów międzypaństwowych miałby w XXI wieku rację bytu? Subiektywnie, wydaje mi się, że tak. Lekka turniejowa jest łatwiejsza w odbiorze. Nie trzeba posiadać wiedzy na temat wartości lekkoatletycznych wyników. System punktowy za miejsca jest dla kibica dużym ułatwieniem.
Bez wątpienia mamy obecnie jedną z najlepszych reprezentacji w stuletniej historii polskiej lekkiej atletyki. Czekamy na tegoroczne MŚ w Dausze.
| | Autor: henry, 2019-08-04, 22:37 napisał/-a: Wybieram się z żoną na te Mistrzostwa, myślę że trochę biegaczy tam spotkam ? | | | Autor: henry, 2019-08-12, 16:59 napisał/-a: Mistrzostwa obejrzałem w całości łącznie z otwarciem, wspaniała impreza. Miałem możliwość spotkania się z niektórymi zawodnikami. Chciałem jednak zasygnalizować ,że w wśród wspaniałych gwiazd , mamy białe plamy ostatnie miejsce na 200 m mężczyzn , ostatnie na 100 m przez dyskwalifikację , w dal zawodniczka skacze 6,15 , 70 lat temu lepiej w Polsce skakano , na 3000 zawodnik biegnie prawie na końcu , podobnie na 5000 m . Swoboda też wraz se sprinterkami się nie popisała . Pomimo takich wpadek wygraliśmy zdecydowanie i uczciwie, jako jedyna drużyna i może Ukraina nie mieliśmy w składzie zawodników wiadomo jakich głownie Francja i Wielka Brytania. | | | Autor: Jarek42, 2019-08-12, 17:15 napisał/-a: Fajnie się takie imprezy ogląda. Dodatkowo dają kopa do treningów. | | | Autor: Henryk W., 2019-08-12, 18:58 napisał/-a: Też chciałem to napisać, ale mnie uprzedziłeś. Fajnie się oglądało. :) | | | Autor: Jarek42, 2019-08-13, 14:29 napisał/-a: Tylko niestety biegi długie u nas są słabiutkie. | | | Autor: Cześ, 2019-08-13, 15:55 napisał/-a: Byłem, widziałem, kibicowałem, super impreza :) | |
|
|
| |
|