2008-09-06
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 46 Bieg Westerplatte (czytano: 1538 razy)
Dzisiaj dokonałem niemożliwego. Wczoraj poszedłem spać o godzinie 20:30, gdyż musiałem w tym tygodniu wstawać o 5:30, żeby dojeżdżać do liceum. Przed wyjazdem na 46 Bieg Westerplatte zrobiłem 2 serie brzuszków, żeby podczas biegu nie dostać kolki. Kiedy dojechałem z rodzicami na miejsce zapisów, to wypełniłem szybko zgłoszenie, odebrałem chip i poszedłem się przebrać do Pałacu Młodzieży, tam gdzie się przebierali wszyscy biorący udział w zawodach. Po godzinie poszedłem zająć miejsce w autokarze, który miał nas zawieść na Westerplatte. Przed wyjazdem, dosiadł się do mnie pan Dariusz. Rozmawiałem z nim dość długo. Po dojechaniu autokarów na miejsce, wszyscy wysiedli i zaczeli się rozgrzewać. Zrobiłem zogrzewkę z panem Dariuszem. Przed startem nastąpiła uroczystość związana z Westerplatte, miejscu znaczącym dla historii Polski. To właśnie tutaj wojska polskie broniły się przed atakiem Hitlerowców. Po uroczystości zawodnicy zaczęli się ustawiać na start. Najpierw ustawili się osoby niepełnosprawne, czyli wózkarze. Wystartowaliśmy parę minut po nich. Oczekiwanie na strzał startera... 3...2...1... Start! Ruszyliśmy w miarę równo. Biegłem na początku średnim tempem i na pierwszy kilometr miałem czas 3:56. Po 5km na moście dogonił mnie pan Dariusz. Motywacja była jeszcze większa, gdyż za moimi plecami trzymał się jakiś starszy pan. On mi powiedział podczas biegu: Dobrze robisz młody, trzymaj równe tempo, i nie rwij tego tempa. Biegliśmy razem do 8 kilometra i po tym ósmym kilometrze zaczął przyśpieszać. Ale ja nie patrzałem na niego, trzymałem swoje szybkie tempo dalej. Na jeden kilometr przed metą dogoniłem pewnego pana w średnim wieku. Ten kilometr zacząłem finiszować... wyprzedziłem go. Ostatnie 100 metrów już zacząłem finiszować sprintem. Dobiegłem cały zmęczony. Czas: 00:42:44. Mój nowy rekord. Po biegu zjedłem z rodzicami obiad w restauracji. Po obiedzie nagle usłyszałem: Pierwsze miejsce Marcin Chabowski. No to pobiegłem go zobaczyć. Miał czas 00:30:43, zakładająć, że dzisiaj mieliśmy bardzo parne powietrze. Po chwili zapytałem się go, czy możemy sobie zrobić wspólne zdjęcie. On powiedział, że tak. Tata podszedł i zrobił nam wspólne zdjęcie. To był dla mnie zaszczyt rozmawiając z najwybitniejszym pomorskim lekkoatletą. Przed tym rozmawiałem jeszcze z Juliusem Legayem. Niestety nie umiał rozmawiać w języku polskim, więc dogadałem się z nim w języku angielskim. Był on czwarty i miał czas 00:31:10. Z nim też zrobiłem sobie zdjęcie. To były moje najlepsze zawody, w jakich kiedykolwiek uczestniczyłem.
(Na zdjęciu stoję z Marcinem Chabowskim)
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |