2024-04-28
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Relacja z Maratonu w Belgradzie (Serbia) (czytano: 324 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://www.facebook.com/profile.php?id=100032307533328
Nie planowałem biec w tym roku maratonu w Belgradzie, ponieważ tydzień po nim miałem „majówkowy” start w maratonie w Pradze, na który to, pakiet startowy dostałem w prezencie urodzinowym. Jednakże na początku marca odezwał się do mnie Kuba z Opola, który jechał na maraton w Belgradzie samochodem i zaproponował mi, że może mnie zabrać. Początkowo odrzuciłem tą propozycję z powodu wymienionego wcześniej, ale „ziarno zostało zasiane i niebawem zaczęło kiełkować” – „może jednak dam radę...?” coraz częściej zaczęło przychodzić mi do głowy 😉
Stwierdziłem, że tydzień po maratonie w Rzymie, w którym startowałem 17 marca pobiegnę półmaraton w Warszawie, i zależności jak mój organizm to zniesie, zdecyduję, czy chcę pobiec tydzień przed maratonem w Pradze, maraton w Belgradzie czy nie.
W związku z tym, że po pokonaniu maratonu w Rzymie i tydzień później, półmaratonu w Warszawie czułem się dobrze, zdecydowałem, że pobiegnę w Belgradzie 😁
Pakiet startowy kupowany na początku kwietnia kosztował mnie 45 euro.
Plan był taki, że wyjeżdżamy z Opola w piątek, a wracamy w niedzielę od razu po maratonie. Do Opola dojechałem pociągiem w piątkowe południe. Stamtąd przesiadka w samochód i kierunek Belgrad. Jechaliśmy we czwórkę – ja, Kuba (kierowca i pomysłodawca wyjazdu, który również biegł maraton), Roman (ojciec Kuby, który biegł w biegu na 10 km) oraz Ewa (która nie biegła, pojechała tam turystycznie).
Do Belgradu do wynajętego na Booking noclegu dotarliśmy w nocy. Nazajutrz rano udaliśmy się na zwiedzanie miasta i odbiór pakietów startowych na Expo. W pakiecie startowym numer i koszulka.
Opinie o Belgradzie zazwyczaj są takie, że to raczej niezbyt ładne miasto. Widać po nim, że jest nie doinwestowane; dużo tu zaniedbanych budynków oraz śladów komunizmu. Jedynie część miasta, znajdująca się nad rzeką jest wyremontowana i znajduje się tam sporo nowych apartamentowców, których część nadal jest w budowie. Są także bulwary, które atrakcyjnością nie odbiegają od tych np. w Warszawie i innych europejskich miastach. Ciekawostką jest to, że oprócz płatności w ich walucie, można tam również płacić w euro, mimo, że kraj ten nie należy do Unii Europejskiej. O tym, że nie należy do Unii Europejskiej trzeba pamiętać też w kontekście rozmów telefonicznych i internetu w telefonie 😉
Expo dość okazałe, sporo wystawców, sklepików i kuchnia z makaronami, których porcje były spore, a jak ktoś się nie najadł, to mógł iść po dokładkę.
Potem dalsze zwiedzanie miasta, a wieczorem pogaduchy przy serbskim winie na tarasie.
Nazajutrz start maratonu o godz. 8:00 w okolicy Placu Republiki tj. w centrum miasta. Od naszego noclegu do startu mieliśmy ok. 1,5 km, więc udaliśmy się tam piechotą. Kuba i Roman zostawiali depozyt, który jak się okazało znajdował się na mecie ok. 1 km od startu, więc musieliśmy się tam udać. Jak wróciliśmy na start, to nie mieliśmy już zbyt wiele czasu na rozgrzewkę.
Rano temperatura wynosiła ok. 15 stopni w cieniu. Teoretycznie znośnie, ale w słońcu było już sporo więcej, co nie wróżyło „lekkiego i przyjemnego maratonu” 😉
Postanowiłem, że będę starał się trzymać jak najdłużej tempo pomiędzy 5:00, a 5:30 min./km.
Z racji tego, że temperatura wzrastała z minuty na minutę postanowiłem również obowiązkowo nawadniać się mocno na każdym punkcie odżywczym. Znajdowały się one co ok. 4 km, więc pod tym kątem było dobrze. Niedługo po starcie maratonu startowały również biegi na 21 i 10 km, a z czasem wszystkie trasy łączyły się. Takie rozwiązanie jest czasami stosowane na zawodach. Jednak w Belgradzie postanowiono wytyczyć trasę tak, że elita półmaratonu wyprzedzała na trasie maraton…. Było to naprawdę dziwne; przed nimi jechał motocykl oraz samochód i „rozganiał” maratończyków na boki, w celu przepuszczenia elity półmaratonu. Nie było to komfortowe dla maratończyków, ale pewnie jeszcze bardziej niekomfortowe, było to dla ścigających się półmaratończyków, bo czasami musieli omijać innych biegaczy, co przy ich prędkości z jaką biegli na pewno nie było łatwe.
Ja nie pokonałem jeszcze półmetka zawodów (ok. 17 km), a moje tempo zaczęło spadać. Natomiast od 25 km spadło już powyżej 6 min./km, co nie wróżyło dobrze. Coraz bardziej doskwierał upał i mocno już spięte mięśnie nóg. Nie spodziewałem się tak szybko kryzysu…
Jak się okazało trasa była mocno pagórkowata. Nigdzie nie znalazłem informacji o jej profilu. Można go było podobno zobaczyć dopiero na Expo, na filmie przedstawiającym trasę biegu. Od 30 km moje tempo było wręcz dramatyczne… Ledwo powłóczyłem nogami; mięśnie nóg miałem tak spięte i obolałe, że nie wiedziałem już jak stawiać stopy, żeby mniej bolało, przez co mój bieg był bardzo „koślawy i nieporadny”.
Na koniec organizatorzy zawodów zapewnili biegaczom na „dobicie” atrakcje w postaci 4 dużych podbiegów, a ostatni z nich był tak stromy, że ciężko się tam wchodziło, a wbiegnięcie było chyba dla większości startujących wręcz nierealne… Trasa maratonu 4-krotnie prowadziła przez mosty. 2 razy przez Most na Adi i 2-krotnie przez Bronkov Most. Tuż przed tym drugim wszystkie biegi łączyły się i zawodnicy różnych dystansów wbiegali razem na metę. Przez to niestety było dosyć ciasno i na moście i na samym finiszu na mecie. No, ale sam jestem sobie winien… Pewnie gdybym dobiegł tam wcześniej uniknął bym tych tłumów 😉
Dalej już tylko odbiór medalu oraz pakietu odżywczego spakowanego w torbę i podawanego przez wolontariuszy, kierunek kwatera, szybki prysznic i kierunek Polska.
Nasza trasa wiodła z Serbii, przez Węgry, Słowację oraz Czechy do Polski. Podczas powrotu mieliśmy zapewnioną atrakcję w postaci w 3-godzinnej kolejki na granicy Serbsko-Węgierskiej 🤦
To były moje zawody maratońskie, na których osiągnąłem najgorszy czas jak do tej pory tj. 4:24:29...🤷
W maratonie wzięło udział prawie 1500 zawodników i zawodniczek, w tym 18 Polaków.
Jeśli chodzi o atrakcyjność zawodów i w ogóle samego miasta Belgrad to jak najbardziej można udać się tam, pozwiedzać i pobiec, ale nie jest to miejsce, po odwiedzeniu którego, mówi się, że na pewno tam wrócę 😉
Kolejne doświadczenie, kolejny maraton, kolejny kraj na mojej liście 🙂
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |